- Im dłużej o tym myślałem, tym bardziej wiedziałem, że to wielki honor, by kapitanować drużynie w takim klubie - mówi kapitan Lecha Poznań, Mikael Ishak. Napastnik otworzył swój dorobek bramkowy w tym sezonie w miniony piątek z Górnikiem Zabrze, ale… to swojego premierowego spotkania z opaską kapitańską nie zapomni do końca życia.
To, że Mikael Ishak potrafi zdobywać seryjnie bramki kibice Kolejorza doskonale wiedzieli już w zeszłym roku. W debiutanckim sezonie PKO Ekstraklasy pokonał bramkarzy dwanaście razy, a do tego dołożył osiem trafień w eliminacjach i fazie grupowej Ligi Europy. Licząc obie fazy tych drugich rozgrywek, skuteczniejszego od niego piłkarza w nich nie było. Szwed cieszył się z goli ze sporą regularnością, rzadko robiąc sobie przerwę od strzelania. Przed trwającym sezonem jego pozytywny wpływ na drużynę docenił trener Maciej Skorża, mianując go kapitanem swojego zespołu.
Funkcja ta stanowiła dla 28-latka nowość, ponieważ wcześniej podczas kariery nie zakładał on na swoim ramieniu kapitańskiej opaski. Po raz pierwszy pełnił tę rolę przeciwko Radomiakowi (0:0), ale jeszcze wtedy na przeszkodzie ku poprowadzeniu Lecha do zwycięstwa stanęły centymetry. Najpierw trafił po minimalnym spalonym, następnie uderzona przez niego piłka zatrzymała się na poprzeczce. W ubiegły piątek wszystko już poszło jak należy i po podaniu od Jespera Karlströma oraz dwójkowej akcji z Joao Amaralem napastnik zdobył premierową bramkę jako kapitan niebiesko-białych. Ta nie wiązała się u niego jednak z innymi uczuciami, niż poprzednie.
- Kiedy trener powiedział mi, że chce żebym był kapitanem, byłem bardzo zaskoczony z wielu powodów. Nigdy wcześniej nie pełniłem takiej funkcji. Im dłużej o tym myślałem, tym bardziej wiedziałem, że to wielki honor, by kapitanować drużynie w takim klubie. Z opaską czy nie, zawsze chcę być jak najlepszy, więc nie czułem nic innego, niż po wcześniejszych golach. Zdecydowanie bardziej cieszyłem się ze zwycięstwa - dzieli się swoimi wrażeniami atakujący, który przeciwko Górnikowi oddał jedno uderzenie, ale to wystarczyło do wpisania się na listę strzelców.
Sam fakt kapitanowania swojemu zespołowi to dla niego naturalnie powód do dumy, ale nie tylko. Zdaje on sobie sprawę także z tego, że to ważny obowiązek. I to sprawia, że właśnie spotkanie z Radomiakiem zapamięta na długo. - Postrzegam siebie jako jednego z liderów na boisku, lubię na nim dużo rozmawiać, ale w szatni nie należę do najgłośniejszych zawodników. Mecz z Radomiakiem był jednak dla mnie wyjątkowy, naprawdę ciężko opisać uczucie, gdy wyprowadzasz swój zespół na murawę - mówi z przekonaniem napastnik.
Next matches
Friday
31.01 godz.20:30Sunday
09.02 godz.17:30Recommended
Subscribe