Zakończona w miniony czwartek XIX edycja Turnieju "Z podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku" obfitowała w niebiesko-białe akcenty. Piąte miejsce w kategorii do lat 12 zajęły dziewczynki z Lech Poznań Football Academy, natomiast drużyna chłopców ze Szkoły Podstawowej Nr 78 z Poznania wygrała w rozgrywkach do lat 10. W jej sztabie znajdowało się dwóch trenerów z Akademii Lecha Poznań, Piotr Mydlikowski oraz Łukasz Schalotte, natomiast w składzie pięciu lechitów trenujących na co dzień przy Bułgarskiej.
W kwietniu ekipa prowadzona przez naszych szkoleniowców okazała się bezkonkurencyjna w wojewódzkich eliminacjach rozgrywanych w Kaliszu, tym samym zapewniając sobie udział w finale prestiżowego turnieju. W decydującym o awansie do ostatniej fazy rozgrywek drużyna ze Szkoły Podstawowej Nr 78 pokonała zespół ze Szkoły Podstawowej Nr 7 z Leszna 3:2. - Finały rządzą się swoimi prawami, ale jakość piłkarska była tego dnia po naszej stronie. Znaliśmy swój cel, jakim był wyjazd do Warszawy i stawka tego spotkania mogła nieco chłopców sparaliżować, ale to my się po nim ostatecznie zasłużenie cieszyliśmy - opowiada trener Mydlikowski.
Jakie więc oczekiwania sztab szkoleniowy tej drużyny wiązał z wyprawą do stolicy? - Czuliśmy, że eliminacje wojewódzkie możemy wygrać, w końcu dwa lata temu w kategorii do lat 8 tego dokonaliśmy. Zawodnicy przecież cały czas się rozwijają i dojrzewają, więc i nadzieje na dobry wynik na pewno były. W tygodniach poprzedzających etap finałowy czuło się, że chłopcy znajdują się w dobrej dyspozycji. Sam zresztą mam ich na co dzień w szkole, więc wiedziałem, jaki poziom prezentują - nie ukrywa opiekun, który na co dzień zajmuje się w Lechu jedną z ekip rocznika 2010.
Sama rywalizacja w Warszawie rozpoczęła się we wtorek dla jego zespołu od nieoczekiwanej porażki z Escolą Futbolu Pruszcz Gdańsk 1:2. To spowodowało, że żeby myśleć o wyjściu ze swojej grupy, musiała ona wygrać dwa kolejne mecze. - Mieliśmy w tym spotkaniu bardzo dużo sytuacji do strzelenia gola, piłka była 3-4 razy praktycznie już w bramce rywali, ich zawodnicy jednak ją wybijali i nas dwa razy skontrowali. Jeszcze udało nam się zdobyć kontaktową bramkę na pięć minut przed końcem, ale do wyrównania nie doprowadziliśmy. Zeszliśmy trochę podłamani, bo mieliśmy świadomość, że byliśmy lepsi. Bardzo fajnie zachował się trener przeciwników, który też to podkreślał i gratulował nam tego występu. Takie słowa były dla nas budujące, tym bardziej, że musieliśmy już w dwóch kolejnych starciach zwyciężać - zaznacza Mydlikowski.
Pierwszy krok do awansu do fazy pucharowej został postawiony w bardzo przekonującym stylu. Ekipa z pięcioma lechitami w składzie wygrała z SP Nowiny aż 9:0 i stało się jasne, że jej dalszy los w stolicy zależeć będzie od ostatniej grupowej konfrontacji. - Drugi z przeciwników pokonany został przez nas wysoko i to potwierdziło potencjał naszych zawodników. Trzeci mecz z kolei, przeciwko ZSS Ełk z województwa warmińsko-mazurskiego, wygraliśmy 2:1 i wiedzieliśmy, że awansowaliśmy do ćwierćfinału - wieńczy historię o zmaganiach pierwszego dnia finałowego etapu turnieju opiekun.
- Chłopcy fajnie zareagowali przed rywalizacją pucharową. Praktycznie tylko ten pierwszy mecz był dla nich może trochę dołujący, ale po wywalczeniu awansu wszyscy bardzo się cieszyli. Nie ukrywam, że liczyli na to. To, że w każdym ze spotkań czuli się mocniejsi od rywali, spowodowało u nich myśli, że mogą ugrać na turnieju sporo. Staraliśmy się z Łukaszem dozować emocje, bo zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że następnego dnia wszystko będzie zależeć od każdego kolejnego spotkania. Przegrywałeś jedno z nich i odpadałeś - tłumaczy trener ekipy, w której skład sztabu szkoleniowego wchodził również inny szkoleniowiec juniorskich drużyn Kolejorza, Łukasz Schalotte.
Gra pod presją nie była jednak obca ich zawodnikom już od praktycznie drugiej rywalizacji w tych rozgrywkach, a w środę wygrała ona i w ćwierćfinale, i w konfrontacji o finał na Stadionie Narodowym. - Chłopcy są ograni w tego typu turniejach i to było widać. Mierzyli się tego drugiego dnia między innymi z graczami ze szkółki Rakowa Częstochowa, którzy liczą się w piłce młodzieżowej. Dostawaliśmy ostrzeżenia, że to groźny zespół, więc wiadomo, że i oni stworzyli swoje sytuacje - opisuje szkoleniowiec. Prowadzony przez niego zespół pokazał swoją wyższość kolejno nad Piłkarskimi Nadziejami Mielec 2:0, a następnie nad wspomnianą Szkołą Podstawową Nr 7 z Częstochowy 3:2.
Sam finał stanowił dla drużyny ze Szkoły Podstawowej Nr 78 z Poznania wielkie przeżycie. Nie tylko dla jej graczy. - Stojąc w tunelu przed tym meczem miałem ciarki na plecach. Z głośników leciała muzyka z „Piratów z Karaibów”, podchodzili do nas prezes Zbigniew Boniek, jego bliscy współpracownicy oraz trener Jerzy Brzęczek. To trochę paraliżuje samego trenera, a co dopiero jego zawodników! Samo wyjście na murawę, odczytanie nazwisk, według mnie najpiękniejszy w Polsce obiekt Stadion Narodowy - to wszystko zrobiło na nas ogromne wrażenie. Czuliśmy wsparcie ze strony rodziców, ich obecność, chłopcy delikatnie szukali ich wzrokiem i przygotowanych przez nich transparentów. Nie zapominajmy, że to są dziesięciolatkowie, to było dla nich bardzo ważne - mówi o otoczce towarzyszącej temu spotkaniu trener.
Jego zespół przeważył szalę na swoją korzyść w konfrontacji z UKS-em Volley Szczecin w stosunku 2:1, a na listę strzelców w ich szeregach wpisał się dwukrotnie reprezentant Warty Poznań, Hubert Janyszka. Łącznie w Warszawie zdobył trzynaście bramek, co dało mu tytuł króla strzelców tej edycji turnieju. - Po finałach wojewódzkich mieliśmy jedno wolne miejsce w drużynie. Pojawił się pomysł, żeby wziąć bramkarza, bo ostatecznie w finałach w bramce stał zawodnik z pola. Zamiast tego zdecydowaliśmy się na chłopca o ogromnym potencjale w polu. To był nominalny obrońca, którego w trakcie turnieju przerobiliśmy na napastnika i okazało się, że został królem strzelców całych rozgrywek. Trzeba go będzie bacznie obserwować w przyszłości - mówi opiekun.
W szeregach jego ekipy zobaczyliśmy pięciu zawodników trenujących przy Bułgarskiej. Byli to Szymon Małecki, Dawid Szymański, Filip Wachowski, Wiktor Wesołowski i Leon Maluśki, nad których rozwojem pracują na co dzień szkoleniowcy Michał Koźmiński i Jakub Kopania. - To zespół, który na co dzień spędza ze sobą bardzo dużo czasu, jest w ogromnej większości w jednej klasie. Wkładu lechitów w końcowy sukces nie można podważać, bo żeby zdobywać bramki, najpierw trzeba udanie się obronić. Cała drużyna tworzyła fajny kolektyw, a nasi chłopcy z akademii bardzo umiejętnie zabezpieczali te tyły. My dołożyliśmy z Łukaszem swoją cegiełkę, ale w codziennej pracy tych chłopców nieocenioną rolę odgrywają trenerzy Koźmiński i Kopania, dla których również należą się ogromne brawa - zaznacza szkoleniowiec.
- Jeśli chodzi o całą przygodę i historię naszego udziału w tych rozgrywkach, które trwały od października, to działają one na wyobraźnię. W zawodach mieliśmy łącznie 270 tysięcy uczestników, a mecze toczyły się od października. Te liczby i fakty sprawiają, że chłopcy mają prawo się tym chwalić. Staram się podchodzić do tego z chłodną głową i wiem, że to jest dopiero któryś z rzędu krok. Wygranie turnieju jest fajnym prognostykiem, ale liczę, że ci zawodnicy znajdą się w przyszłych latach w reprezentacjach młodzieżowych, to byłby wymierny efekt naszej i ich dobrej pracy - podsumowuje trener Mydlikowski.
Faza grupowa:
Escola Futbolu Pruszcz Gdański 1:2
SP Nowiny 9:0
ZSS Ełk 2:1
Ćwierćfinał:
Piłkarskie Nadzieje Mielec 2:0
Półfinał:
SP Nr 7 Częstochowa 3:2
Finał:
UKS Volley Szczecin 2:1
Next matches
Friday
29.11 godz.20:30Friday
06.12 godz.20:30Recommended
Subscribe