W meczu 8. kolejki T-Mobile Ekstraklasy Lech Poznań przegrał we Wrocławiu ze Śląskiem 1:3. Gole dla gospodarzy strzelali Piotr Celeban, Łukasz Madej i Cristian Diaz. Honorowe trafienie dla poznaniaków zaliczył Artiom Rudnev.
W spotkaniu Śląska Wrocław z Lechem Poznań zarówno Orest Lenczyk jak i Jose Mari Bakero desygnowali do gry optymalne na tę chwilę jedenastki. Wrocławianie rozpoczęli mecz w dokładnie takim samym ustawieniu i składzie, jak w ostatnim pojedynku z Cracovią. Z kolei w ekipie Kolejorza do wyjściowego składu powrócił Dimitrije Injac, a Marcin Kamiński pierwszy raz w tym sezonie w T-Mobile Ekstraklasie zagrał od początku.
Pierwszą groźną okazję w tym meczu stworzyli sobie gospodarze. W 11 minucie egzekwowali oni rzut wolny z lewej strony boiska. Sebastian Mila zacentrował piłkę na głowę Roka Elsnera, ale Krzysztof Kotorowski nie dał się zaskoczyć. Chwilę później bramkarz Lecha musiał już jednak wyjmować piłkę z siatki. Mila ponownie dośrodkował z lewej strony, a zamykający akcję Piotr Celeban dał Śląskowi prowadzenie. Lechici mogli odpowiedzieć w 17 minucie. Dimitrije Injac zagrał prostopadłą piłkę do Semira Stilicia, ten idealnie obsłużył wbiegającego w pole karne Artioma Rudneva, który uderzył potężnie, ale trafił w poprzeczkę. W kolejnych minutach gra toczyła się głownie w środkowej strefie boiska i żaden z zespołów nie stwarzał sobie okazji bramkowych. W 31 minucie ładną indywidualną akcją popisał Stilić, który przed polem karnym minął obrońców Śląska, a gdy znalazł się w szesnastce zdecydował się na uderzenie, które jednak przeciął jeden z wrocławskich defensorów i skończyło się tylko na rzucie rożnym. I choć optyczna przewaga była po stronie Lecha, sześć minut przed końcem pierwszej połowy drugą bramkę zdobył Śląsk. Dariusz Pietrasiak zagrał długą piłkę do Waldemara Soboty, ten zdołał dośrodkować sprzed linii końcowej przed pole karne, a tam nadbiegający Łukasz Madej płaskim strzałem pokonał Kotorowskiego. Jeszcze przed przerwą Lech mógł strzelić kontaktową bramkę. Najpierw po podaniu z prawej strony Krivtsa, piłka spadła pod nogi Rafała Murawskiego. Jego uderzenie zostało jednak zablokowane i lechici egzekwowali rzut rożny. Po krótkim rozegraniu piłki Krivets wypatrzył w polu karnym Rudneva, a ten minimalnie się pomylił.
Od początku drugiej połowy lechitom bardzo trudno było przedrzeć się przez dobrze i mądrze grającą wrocławską defensywę. Udało się to w 58 minucie kiedy Injac zagrał prostopadle do Murawskiego, ten minął rywala i uderzył na bramkę, ale piłka po ręce Mariana Kelemena tylko odbiła się od poprzeczki. Chwilę później mogło być już 3:0 dla Śląska. Łukasz Madej łatwo ograł Grzegorza Wojtkowiak, wrzucił piłkę na głowę Johana Voskampa. Holender dobrze uderzył głową, ale piłka po rykoszecie wyszła na rzut rożny. W odpowiedzi Murawski wypuścił w bój Henriqueza, który oddał piłkę do Stlicia. Bośniak trafił jednak w Kelemena. W 73 minucie po kuriozalnym błędzie Kotorowskiego Śląsk zdobył trzeciego gola. Bramkarz Lecha bardzo źle wybił piłkę sprzed własnego pola karnego, ta trafiła do wprowadzonego kilka minut wcześniej Diaza, który z dystansu strzelił już do pustej bramki. Lech nadal próbował atakować i w 82 minucie poznaniacy zdobyli bramkę. Stilić zagrał w pole karne do Możdżenia, ten oddał płaski strzał, który Kelemen sparował przed siebie. Tam był już Rudnev, który wślizgiem wpakował piłkę do siatki. Na więcej lechitów nie było już stać i mecz zakończył się wygraną gospodarzy 3:1. Tym samym Lech po raz pierwszy od ponad dwóch lat stracił więcej niż dwie bramki w meczu ligowym.
Śląsk Wrocław - Lech Poznań 3:1 (2:0)
Bramki: 1:0 Celeban (11), 2:0 Madej (38), 3:0 Diaz (73), 3:1 Rudnev (82)
Widzow: 8.000
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock)
Śląsk: Marian Kelemen - Tadeusz Socha, Piotr Celeban, Dariusz Pietrasiak, Mariusz Pawelec - Rok Elsner, Dariusz Sztylka (46. Sebastian Dudek) - Waldemar Sobota, Sebastian Mila (81. Mateusz Cetnarski), Łukasz Madej - Johan Voskamp (68. Cristian Diaz)
Lech: Krzysztof Kotorowski - Grzegorz Wojtkowiak, Hubert Wołąkiewicz, Marcin Kamiński, Luis Henriquez - Rafał Murawski (79. Mateusz Możdżeń), Dimitrije Injac (82. Kamil Drygas), Sergei Krivets - Semir Stilić, Artiom Rudnev, Aleksandar Tonev (58. Jakub Wilk)
Zapisz się do newslettera