Zagrałeś ostatnio w trzech sparingach pierwszej drużyny. Jak się czujesz?
Trzeba przyznać, że obóz w Szklarskiej Porębie ma jeszcze duży wpływ na moją postawę w meczach kontrolnych. Potrzebuję więcej ogrania, czucia piłki, by dojść do optymalnej dyspozycji - tak jak reszta zespołu. Będziemy to dopracowywać na drugim obozie w Turcji, podczas którego priorytetem ma być właśnie zgranie drużyny i ogranie piłkarzy w czasie sparingów. Jestem pewien, że do rozpoczęcia rozgrywek osiągnę najwyższą formę na jaką mnie stać.
A na dużo więcej Cię stać?
Wierzę, że tak. W spotkaniach Młodej Ekstraklasy szło mi niekiedy bardzo dobrze. W meczach pierwszego zespołu również umiałem się znaleźć, a przecież nieustannie się rozwijam.
Jak się czujesz w drużynie Lecha?
Świetnie. Mam okazję trenować z dużo starszymi i o wiele bardziej doświadczonymi zawodnikami ode mnie. W każdym meczu - czy ligowym, pucharowym, a nawet podczas wewnętrznych gierek - lechici życzliwie podpowiadają co robić na boisku, bym jak najlepiej grał i jak najmniej popełniał błędów. To bardzo miłe, a do tego niezmiernie przydatne. Jeżeli chodzi o atmosferę w zespole to jest naprawdę super! Cieszę się, że mogę korzystać z ich bogatego doświadczenia i jestem im za to wdzięczny, bo z pewnością zaprocentuje to w przyszłości.
Kto najbardziej wziął Cię pod swoją opiekę?
Gdy tylko trafiłem do pierwszego zespołu, złapałem dobry kontakt z Ivanem Djurdjeviciem. Dużo się od niego nauczyłem, a to zawodnik, który ma naprawdę olbrzymie doświadczenie. Wiem, że na niego zawsze mogę liczyć. Wskazówki również otrzymywałem od Dawida Kucharskiego, czy Tomka Midzierskiego.
Podczas zgrupowania w Turcji zaczyna się już rywalizacja o skład. Zatem jaki nastrój panuje w zespole?
Każdy chce jak najlepiej się zaprezentować przed trenerem. Ja mam zamiar przekonać szkoleniowca, że zasługuję na stałe miejsce w osiemnastce meczowej. Sądzę, że już nadszedł czas - i czuję się ku temu na siłach - bym od czasu do czasu, z większą regularnością, wychodził na boisko z ławki rezerwowych. Zdaję sobie sprawę, że mojego celu nie będzie łatwo osiągnąć, bo piłkarze powracają po kontuzjach.
Czyli o pierwszej jedenastce na razie nie ważysz się myśleć?
Szczerze mówiąc cieszę się, że w ogóle jest dla mnie miejsce w kadrze pierwszej drużyny Lecha. To wszystko bardzo szybko się potoczyło. Dwa lata temu byłem jeszcze w Sparcie Oborniki. Dla mnie cała ta sytuacja to wielki awans zawodowy. Kolejnym jego etapem byłaby osiemnastka meczowa Kolejorza". To byłoby dla mnie naprawdę wielkie osiągnięcie. Potem oczywiście będę celować coraz wyżej, ale mierzę siły na zamiary i twardo stąpam po ziemi, więc nie ma sensu w tej chwili mówić o pierwszym składzie.
Było dla Ciebie i Macieja Kononowicza zaskoczeniem, że w styczniu pojechaliście na zgrupowanie do Szklarskiej Poręby?
W pewnym sensie tak, choć już wcześniej coś tam wiedzieliśmy. W klubie przebąkiwano, że pojedziemy z całym zespołem, chociaż nie byliśmy tego pewni i gdy zobaczyliśmy swoje nazwiska na liście - bardzo się ucieszyliśmy. Fajnie, że możemy trenować z krajową czołówką polskich piłkarzy, przygotowywać się z nimi do sezonu, podpatrywać ich i zbierać garściami doświadczenie.
Opowiedz jak trafiłeś do piłkarskiego światka.
W futbol gram od kiedy pamiętam. Najpierw z kolegami na podwórku, później w Sparcie Oborniki. Właśnie w Obornikach się urodziłem, tam mieszkam przez całe życie. Do dziś nie przeprowadziłem się do Poznania. Treningi w klubie rozpocząłem w wieku 9 lat. Zaciągnął mnie na nie kolega. Tata nie był za bardzo chętny, żeby zapisać mnie do Sparty - oponował twierdząc, że powinienem się uczyć. Kolega miał jednak dar przekonywania i razem namówiliśmy mojego ojca. W Sparcie występowałem do 18. roku życia. Wówczas dzięki trenerowi Grzegorzowi Kijkowi pojechałem na testy do Amiki Wronki, które przeszedłem pozytywnie i szczęśliwie dostałem się do szkółki tego klubu. To był początek 2006 roku.
Później na rozwój Twojej kariery miała duży wpływ fuzja Lecha z Amiką z czerwca 2006, bo we Wronkach została III liga i trafiłeś do pierwszej drużyny...
Trener Marian Kurowski wziął mnie do swojego zespołu, ale zaliczyłem tam tylko kilka występów. Równolegle cały czas występowałem w zespole młodzieżowym. Wraz z juniorami zdobyliśmy w lipcu tytuł mistrzów Polski juniorów starszych i ten fakt z pewnością wpłynął na dalszy rozwój wypadków. Latem trafiłem do drużyny Lecha i zacząłem występować w zespole Młodej Ekstraklasy.
Kiedy trener Smuda zaprosił Cię na treningi do pierwszego zespołu?
Po lipcowym sukcesie droga się nieco wydłużyła, bo początkowo nie szło mi w ME najlepiej. Forma całego zespołu pozostawiała wiele do życzenia, ponieważ nie mieliśmy odpowiedniej ilości czasu na odpoczynek. Od razu zaczęły się kolejne rozgrywki. W pierwszych kolejkach nie łapałem się do osiemnastki meczowej. Po kilku spotkaniach, wszedłem wreszcie na 45 minut. Od tej pory występowałem już systematycznie. Pod koniec września trener Smuda przyszedł do mnie i powiedział, żebym następnego dnia stawił się na treningu pierwszej drużyny. Wtedy byłem już totalnie zaskoczony i tak naprawdę myślałem, że to są żarty.
Teraz masz już pewien dorobek meczowy w zespole seniorów.
Zgadza się. Dwa razy wszedłem na boisko w spotkaniach Orange Ekstraklasy. Łącznie zagrałem 25 minut. Debiutowałem w spotkaniu wyjazdowym z ŁKS-em, na chwilę pojawiłem się też na boisku przy Bułgarskiej - w końcówce ostatniego spotkania z Koroną Kielce. Więcej występowałem w Pucharze Ekstraklasy. Tam zaliczyłem aż pięć z sześciu meczów - z tego aż cztery w pełnym wymiarze czasowym. Te występy to dla mnie wielka nobilitacja i ogromna frajda. W jednym z meczów Pucharu Ekstraklasy - przeciw Zagłębiu Lubin, wystąpiłem na środku pomocy u boku Henrego Quinterosa. To jest naprawdę wielkie przeżycie. Serce mocniej bije, kiedy występuje się na Bułgarskiej w obecności 20 tysięcy ludzi - tak jak to było w grudniowym pojedynku z Korona Kielce.
Większość meczów w zespole seniorów rozegrałeś w Pucharze Ekstraklasy. Wiosną Lech już nie będzie jego uczestnikiem. Nie obawiasz się, że zabraknie dla Ciebie miejsca?
Zdaję sobie sprawę, że mogę nie grać aż tak często w pierwszej drużynie. Jest to logiczne. Będę się natomiast starał z jak najlepszej strony pokazać na boiskach Młodej Ekstraklasy. Jeżeli nie już wiosną, to żeby w przyszłym sezonie trener pozwolił mi pograć więcej. Musi się przekonać do moich umiejętności. Jestem pewien, że tak się stanie.
Zmotywowało Cię do wytężonej pracy to, że podczas Remes Cup Extra 2008 otrzymałeś nagrodę kibiców, jako największy talent Lecha?
Oczywiście, ale nie można spocząć na laurach. Bardzo fajnie, że taki tytuł przypadł właśnie mi. Moim zadaniem jest teraz potwierdzić, że kibice mieli rację, wybierając mnie w tej kategorii. Będę robił wszystko, by Kolejorz" miał ze mnie jak najwięcej pożytku wiosną.
To było dla Ciebie kolejne zaskoczenie, czy też przewidziałeś taki obrót sprawy?
Kompletne zaskoczenie. W ten dzień mieliśmy dwa treningi. Po drugim z nich miałem zamiar jechać do domu, spokojnie sobie zjeść obiad i wrócić do Areny już w trakcie trwania imprezy. Przyszedł do mnie jednak kierownik drużyny i powiedział, że mam być wcześniej. Z domowego obiadu pozostały nici, ale Łukasz (Mowlik - przyp. red.) wspomniał, że dostanę jakąś nagrodę. Początkowo nie wiedziałem o co chodzi. Dowiedziałem się dopiero na miejscu, że kibice uznali mnie za największy talent poznańskiego klubu.
Szkoleniowiec pogratulować Ci nagrody?
Nie. Nie poruszał tematu. Pewnie dlatego, żebym nie zwariował i nie zachłysnął się sukcesami. Tytuł jest, ale trzeba pracować dalej - tak jak wcześniej albo jeszcze bardziej.
Wygląda na to, że wiosna musi być jeszcze bardziej udana niż jesień...
Bardzo
Zapisz się do newslettera