Reiss: Przyjdzie czas i na Legię
Czy to nie jest niezwykłe zrządzenie losu? Kapitan Lecha Piotr Reiss w sobotę ma szansę rozegrać swój 300. mecz w ekstraklasie. Akurat z Legią Warszawa.
Piotr Reiss to symbol i najbardziej zasłużony piłkarz obecnego Lecha. Od 1994 r. rozegrał w ekstraklasie 299 spotkań. I to wszystkie w barwach Lecha! Teraz Reiss ma szansę zagrać swój 300. mecz w polskiej ekstraklasie i zarazem w barwach Lecha w szlagierowo zapowiadającym się pojedynku z Legią w Warszawie.
W ostatnich dwóch meczach w Warszawie Reiss strzelił gole, ale Lech przegrywał. Porównaliśmy to nawet do starej hinduskiej baśni z 1001 nocy o małpiej łapce, która spełnia każde życzenie posiadacza, ale zawsze opacznie. Gdy ktoś np. życzył sobie pieniędzy, dostawał je jako odszkodowanie po kimś bliskim. Czy tym razem zatem Reiss spełni swoje marzenie i strzeli gola w wygranym meczu?
Radosław Nawrot: To chyba jakieś zrządzenie losu, nie uważasz?
Piotr Reiss: No widzisz, ja już mam w życiu takiego farta. Zawsze coś takiego się przytrafia. Ten mecz z Legią będzie dla mnie symboliczny i pozostanie w pamięci. To fajnie!
Pamiętasz, kiedy ostatni raz Lech wygrał z Legią w Warszawie?
- Jasne, że pamiętam! 13 lat temu. To był mój pierwszy mecz na Łazienkowskiej. Wygraliśmy 1:0...
... po golu Jacka Dembińskiego...
- ... przy którym ja asystowałem! Dostałem podanie, zdaje się od Marka Czerniawskiego. Wyszedłem sam na sam. Puściłem piłkę do bramki i dobił ją Jacek.
A który z meczów z Legią wspominasz najmilej?
- Finał Pucharu Polski z 2004 r. Tę zwycięską porażkę. Zrywali nam wtedy medale, ale szał kibiców i w ogóle ten powrót z Pucharem są niezapomniane.
Zawsze podkreślałeś, że zdobycie bramki na Łazienkowskiej to Twoje marzenie.
- I w ostatnich dwóch meczach z Legia je strzelałem.
Ale w meczach przegranych!
- No właśnie. Nie było pełni szczęścia. Ale każda czarna seria ma swój kres. Weźmy chociaż mecze z Ruchem Chorzów. Też od tylu lat tam nie wygraliśmy, ale tym razem się udało. Przyjdzie czas i na Legię.
Czy, biorąc pod uwagę ostatnie trzy wygrane, tym razem Lech jedzie do Warszawy jako faworyt?
- Na pewno nie jedzie skazany na pożarcie. Nie jest już tak jak kiedyś. Ostatnio gramy bardzo dobrze. Nie tylko nie przegrywamy spotkań, ale i nie tracimy bramek.
Legia na mecze z Lechem się zawsze mobilizuje.
- Tak jak my na nią. Też możemy grać słabo, ale nigdy z Legią. Fajnie, że są takie spotkania, bo ludzie tym żyją. Na dodatek dowiedziałem się, że nasi kibice dostali od Legii dodatkową pulę biletów, więc będzie wsparcie. I będzie mecz!
Czy szatnie na Łazienkowskiej mają w sobie coś, co was szczególnie mobilizuje?
- No, najładniejsze nie są, bo najładniejsze szatnie, jakie w życiu widziałem, spotkałem na Stadionie Śląskim. Te szatnie na Legii pod krytą trybuną są szczególne, bo przez ściany wszystko tam słychać. Doping kibiców też. A mnie on mobilizuje.Bluzgi ze strony kibiców Legii - też?
- Tak. Ja wychodzę z założenia, że jeśli kibice mnie wyzywają, to znaczy że w jakiś sposób się mnie boją. A jeśli się mnie obawiają, to jest w tym paradoksalnie jakaś forma szacunku. Zresztą potwierdzają to moje obserwacje spoza stadionu. Nienawiść i wyzywanie mnie ma miejsce tylko na stadionie, podczas meczu. Poza nim nigdy nie spotkałem się ze strony kibiców Legii z jakimś przykrym zachowaniem. Przeciwnie, często w Warszawie byłem witany i pozdrawiany. Ostatnio nawet dwaj kibice Legii robili sobie ze mną zdjęcia.
Czy Twoja kiepska forma w tej rundzie nie zepsuje Ci święta w Warszawie? Co się dzieje z Twoją formą?
- To mój najsłabszy start rundy w całej mojej karierze. Nie gramy tak ofensywnie, więc i ja mam mało sytuacji, zwłaszcza w meczach w Poznaniu. To mnie martwi. Czuję się jednak coraz lepiej i wierzę, że dobrze wypadnę w tych najważniejszych dla Lecha meczach.
Nie uważasz, że Twoim największym przeciwnikiem jest wiek?
- Czy ja wiem... Z wiekiem traci się szybkość, ale ja nigdy nie byłem przesadnie szybki. Ważne jest nie, by szybko biegać na boisku, ale szybko myśleć. Obiecuję, że kibice będą się jeszcze cieszyć z mojej dobrej gry. Że jeszcze nie powiedziałem ostatniego słowa. Że jeszcze wszyscy zobaczą...
A Twój nowy kontrakt jest już podpisany?
- Jeszcze nie, ale został uzgodniony. Myślę, że podpiszemy go jeszcze w tym tygodniu. A wtedy ukoronuję kontrakt bramką.
GAZETA WYBORCZA