Tadeusz Szafczyk (na fotografii w środku) urodził się w rodzinie z długimi wielkopolskimi tradycjami. Jego ojciec Andrzej – przedwojenny kierowca taksówki, był wielkim sympatykiem Warty, świadkiem pierwszego mistrzostwa tego klubu w 1929 r.
Był to zresztą dla niego bardzo dobry okres, bo poza mistrzostwem ukochanej Warty spotkała go jeszcze jedna wielka radość – 27 sierpnia 1928 roku w Poznaniu jego żona Agnieszka powiła mu syna dwojga imion – Tadeusza Franciszka. Mały Tadzio, dobrze uczący się w szkole, jak wszyscy jego rówieśnicy dużo grał w piłkę, ale lubił też majsterkować i oglądać samoloty. II wojna światowa nie przeszkodziła mu jednak w realizacji marzeń. Zaczął od futbolu i skazany był oczywiście na Wartę.
Impulsem dla niego był mecz Warty z krakowską Wisłą, pewnie wygrany przez „zielonych” 5:2, dający drugie mistrzostwo poznańskiemu klubowi. Szafczyk grał w juniorach i w drugiej drużynie Warty w okresie 1948-49, po czym pojechał na Lubelszczyznę realizować kolejne swoje marzenie. 25 września 1949 roku rozpoczął naukę w Oficerskiej Szkole Lotniczej w Dęblinie, którą ukończył ze średnią ocen 4,45.
Równolegle kontynuując piłkarską karierę w miejscowych Orlętach. Setki godzin lotów ćwiczebnych, dziesiątki godzin zajęć teoretycznych, dobre wyniki badań medycznych dały mu upragniony dyplom lotnika! Do Poznania wrócił w randze podporucznika skierowany do pracy w Korpusie Lotnictwa w grupie personelu latającego Portu Lotniczego na Ławicy. Do dziś prawdopodobnie pozostaje jedynym piłkarzem polskiej ekstraklasy mającym uprawnienia pilota. Powrócił także do futbolu – do macierzystej Warty, choć w jej barwach nie zdążył już zadebiutować w ekstraklasie, bo ta w 1950 na długie lata opuściła szeregi pierwszoligowców.
W zielonych barwach poznał smak tylko drugoligowych boisk, ale pragnąc jednak gry w najwyższej klasie rozgrywkowej, w 1952 przeniósł się do rywala zza miedzy – Kolejarza. W uszach dźwięczały mu groźne słowa ojca: „Tadziu, pamiętaj, jak kiedykolwiek zdradzisz Wartę, to ci nogi z tyłka powyrywam”. Syn z wielu powodów ojca nie posłuchał i postanowił grać dla Lecha, czego nigdy później nie żałował. W ekstraklasie po raz pierwszy zagrał w Warszawie 15 marca 1953 przeciwko Legii (1:1), skutecznie wyłączając z gry debiutującego w wojskowych barwach, a do niedawna gracza Kolejorza, Janusza Gogolewskiego.
Do Lecha Szafczyk przybył, aby zastąpić kończącego piłkarską karierę legendarnego Mieczysława Tarkę i na długie lata udało mu się to znakomicie. Grał w Lechu przez 6 sezonów, zawsze należąc do wyróżniających się graczy kolejowej drużyny. W ekstraklasie rozegrał 81 meczów, opuszczając zaledwie 11 gier z powodu kontuzji, a ponadto zaliczył jeszcze 4 spotkania w Pucharze Polski na 5 rozegranych przez swoją drużynę. Bramki dla Lecha w oficjalnym spotkaniu nie zdobył (w sparingach owszem), bo na boisku miał dokładnie odwrotne zadanie – nie dopuszczać do utraty gola.
Był dobrym, ligowym obrońcą. Wysoki, sprawny, skoczny, świetnie główkujący, bardzo trudny do przejścia. Występował w reprezentacji Poznania, a w narodowych barwach, mimo lat gry na wysokim poziomie, niestety nie. Było to jedno z nielicznych, niezrealizowanych sportowych planów. Bezskutecznie marzył też, by w jego ślady poszedł jedyny syn Ryszard, uszanował jednak wybór potomka i nigdy z tego nie czynił mu wyrzutów.
Wskutek przewlekłej kontuzji zakończył przedwcześnie piłkarską karierę jesienią 1957, a wcześniej 26 maja rozegrał swój ostatni ligowy pojedynek, znów przeciwko warszawskiej Legii. Tym razem skutecznie wyłączył z gry groźny duet Kempny-Brychczy, a Lech znów uzyskał z silnym rywalem remis 1:1. To był jedyny wspólny występ z Andrzejem Karbowiakiem, w ten sposób kontynuowana była sztafeta defensorów-legend Kolejorza.
Później Szafczyk marzył o trenerskiej karierze, ale sam doszedł do wniosku, że lepszym jednak będzie działaczem niż szkoleniowcem. Nie zaniechał też dalszego dokształcania i 13 maja 1966 na Politechnice Poznańskiej obronił pracę o dość intrygującym tytule „ Technologiczna produkcja korpusów kurków do kuchenek gazowych”, uzyskując tym samym tytuł inżyniera mechanika. Przez wiele lat, poza pracą zawodową, działał w Poznańskim OZPN. Od 1975 był przewodniczącym Rady Trenerów, a od października 1977 do 1993 członkiem zarządu. W latach dziewięćdziesiątych skutecznie działał w swoim Lechu, pełniąc m.in. rolę kierownika drużyny juniorów starszych, która wywalczyła latem 1995 mistrzostwo Polski. Za swą działalność został nagrodzony licznymi odznaczeniami państwowymi i sportowymi.
Z czasem żelazne zdrowie p. Tadeusza zaczęło szwankować, lekarze zdiagnozowali pierwsze tętniaki. Operowany, cierpiący, często hospitalizowany dzielnie walczył z chorobą, której ostatecznie uległ 23 października 2005 roku. Do końca swych dni interesował się poznańskim futbolem. Tylko ze względu na stan zdrowia (był już w szpitalu) nie dotarł na październikowe spotkanie „Rodziny Kolejorza”. Pożegnaliśmy najlepszego piłkarza wśród pilotów i najlepszego pilota wśród piłkarzy.
Jan Rędzioch
Tekst opublikowany w programie meczowym "Heeej Lech" w sezonie 2005/2006.
Zapisz się do newslettera