Forma prowadząca Rafała na szczyt przypadła w czasie, gdy nie jest on już piłkarskim szczeniakiem, a wręcz niemal w pełni dojrzałym graczem. 26-letniego zawodnika od kilku lat uważa się za ogromny talent - pomocnika, jaki dawno nie pojawił się na polskich boiskach. O wielu już tak mówiono - powie krytyk. Kilka lat temu porównywano go do Sebastiana Mili. Dlaczego nie miałby pójść w jego ślady? - Pewnie! Ale nie pamiętam zawodnika naszej ligi, którego systematyczny rozwój opierałby się o tak solidne podstawy. Murawski nie jest typem piłkarza, grającego dobry mecz raz na pięć kolejek. Bodaj jego największa zaleta to stabilność formy. Wystarczy wspomnieć, że zagrał we wszystkich spotkaniach ligowych w pełnym wymiarze czasowym przez ostatnie półtora roku! Od momentu gdy trafił do Lecha Poznań. Oznacza to 4230 ligowych minut bez opuszczenia placu gry! W Orange Ekstraklasie nie ma drugiego takiego piłkarza.
Szczęście mu sprzyja. Nawet statystyka zdecydowała się go wyróżnić. Jest dokładnie osiemsetnym piłkarskim reprezentantem naszego kraju w historii. Ale nie zawsze tak było, bo Muraś pochodzi z niezamożnej pomorskiej rodziny. Urodził się wprawdzie w Malborku, ale od kiedy pamięta, mieszkał w Gdańsku. Gdy już piłkarsko przerósł ojca, który zaszczepił w nim futbol - zaczął rywalizować z kolegami z podwórka.
- Grałem na boisku przed blokiem. Jeden z nich zapisał się do klubu piłkarskiego i poradził mi, bym także z nim tam poszedł. Był to niewielki MRKS Gdańsk. Poszedłem, choć nie uważałem sprawy za poważną - byłem mały, ale tak właśnie zaczęła się moja przygoda z piłką.
Gdyby mu ktoś wtedy powiedział, że za kilkanaście lat będzie tym kim jest teraz - śmiałby się z tego. Zabawa przerodziła się jednak w zawód.
Wsparcie rodziny w dążeniu do upragnionego celu było bezcenne. Gdyby nie ono - nie wiadomo, kim dziś byłby Rafał.
- Jestem bardzo wdzięczny rodzicom za to, co dla mnie zrobili. Nie mieliśmy dużo pieniędzy, a zawsze gdy tylko mogli, kupowali mi buty lub inny sprzęt piłkarski, żebym tylko grał.
Tata jeździł z nim na wszystkie mecze i obserwował postępy syna.
- Mama za to do tej pory, gdy dzieje się coś ważnego, dzwoni - gratuluje lub pociesza. Wsparcie od rodziców mam w dalszym ciągu.
Nie jest tajemnicą, że rodzina jest dla Rafała wielką wartością.
- Bardzo ceni sobie prywatność, dużą rolę odgrywa dla niego ognisko domowe - mówi Marcin Kikut, przyjaciel Murasia", dzielący z nim pokój na wszelakich zgrupowaniach i obozach drużyny. - Przy tym wszystkim jest towarzyski i dowcipny.
- Ciągle zachowuję bardzo dobre relacje z krewnymi - dodaje Rafał. - Mimo że ostatnio nie jeżdżę już co dwa tygodnie do Gdańska, jak kiedyś. Pół roku temu urodziła mi się córeczka. To jej i żonie muszę poświęcać jak najwięcej czasu. Choć nie ukrywam, że brakuje mi częstszego przebywania z moim rodzeństwem i rodzicami.
W ostatnich miesiącach zrobiła się, zwłaszcza w Wielkopolsce - moda na Murasia". Jest na tyle rozchwytywany przez dziennikarzy, że nawet nie ma fizycznej możliwości odbierać od nich wszystkich telefonów. Murawskiego, Murawski, Murawskiemu, Murawskim - piszą lokalne media. Mimo tego podchodzi on do całej sytuacji bardzo rozważnie i spokojnie.
- Dużo ludzi mnie zaczepia, chce porozmawiać, prosi o autograf, czy zdjęcie. Cieszę się, że dobrze ułożyło mi się ostatnie pół roku, ale stąpam twardo po ziemi. Wiem, że przede mną dużo pracy. To co było, jest już za mną. Teraz muszę patrzeć przed siebie. Zresztą najważniejsze jest dla mnie zdobywanie punktów przez drużynę, a nie promocja samego siebie.
- Zupełnie mnie to nie dziwi - zawsze taki był - komentuje Marcin Kikut.
Cechy charakteru Rafała powodują, że z pewnością nie grozi mu zachłyśnięcie się faktem, że staje się popularny. Bardzo popularny.
Na tyle popularny, że zagraniczne kluby na pewno już interesują się jego osobą.
- Nie ukrywam, że wokół mnie dużo się dzieje - twierdzi próbujący zachować tajemniczość piłkarz. Zabawnie to brzmi.
- Okay - istnieje możliwość, że zimą odejdę z Kolejorza". Ale tak naprawdę to sam jeszcze tego nie wiem. Wszystko zależy od sytuacji. Podejrzewam jednak, że przynajmniej do lata zostanę w Polsce.
Działaczom Lecha absolutnie nie śpieszy się ze sprzedażą brylującego w środku boiska pomocnika. Z każdym miesiącem jego wartość wzrasta. W dodatku trener Smuda nie wyobraża sobie bez niego drugiej linii. Od kogo niby miałby wtedy zaczynać ustalanie składu? Zresztą Rafała wiąże z Lechem kontrakt, którego ważność kończy się dopiero w czerwcu 2009, czyli za półtora roku. Piłkarza natomiast po rynkowej lub wyższej cenie najlepiej sprzedać na rok przed wygaśnięciem umowy.
Chyba nikt nie ma złudzeń, że w pewnym momencie Lech będzie jednak musiał puścić swojego najlepszego piłkarza w świat. Sam Murawski oczywiście także chciałby wyjechać. Być może do jednej ze swoich ulubionych lig? Czyli angielskiej lub hiszpańskiej.
- Wprawdzie nie śpieszy mi się nigdzie, ale z pewnością chciałbym sprawdzić się na Zachodzie w jednej z najlepszych lig Europy. Wówczas miałbym odpowiedź na pytanie - na co mnie tak naprawdę stać.
Jego dodatkowym atutem jest fakt, że wszelkie urazy omijają go szerokim łukiem. Podczas gdy 1/3 kadry Lecha jesienią podłapała kontuzje, on trzymał się bez jakichkolwiek problemów. Nie zdarza się również, by był przemęczony, na co swego czasu nieustannie narzekali inni piłkarze z Poznania. Właśnie taki stosunek do piłki nazywa się pełnym profesjonalizmem, wynikającym zapewne z mądrego prowadzenia się, świadomości tego, w jaki sposób się trenuje i kiedy z jakim obciążeniem. A zero marudzenia? To po prostu kwestia wielkiego zapału.
Mimo problemów kadrowych Kolejorz" zaliczył udaną rundę wiosenną Orange Ekstraklasy, plasując się w ścisłej czołówce. Duża w tym zasługa Rafała. Strzelił wprawdzie tylko jedną bramkę - pierwszą Lecha w trwającym sezonie, ale nie taka jest jego rola na boisku. Jest typem środkowego pomocnika, który ma dużo obowiązków w destrukcji - nie playmakerem.
- Oczywiście pozostał jakiś niedosyt. Za dużo punktów straciliśmy na wyjazdach. Gdybyśmy grali mądrzej - bylibyśmy wyżej w tabeli - ocenia
- Ale dziś nadal wszystko jest możliwe. Wierzę, że możemy dogonić nawet Wisłę Kraków. Jeżeli będziemy wygrywać wszystkie mecze, to w końcu zorientujemy się, że jesteśmy pierwsi w tabeli - śmieje się.
Miniona runda to dla Rafała również - a może przede wszystkim - kolejne doświadczenia w reprezentacji Polski. Debiutował nieco ponad rok temu. Teraz zdobył swoją pierwszą bramkę. Nie byle jaką, bo w spotkaniu eliminacyjnym do mistrzostw Europy z Serbią.
- Bardzo dobrze czuję się w reprezentacji. Lubię towarzystwo polskich kadrowiczów. To bardzo fajni ludzie, którzy tworzą świetną atmosferę.
Zresztą inni reprezentanci potwierdzają, że Murawski fantastycznie odnalazł się w drużynie naszego kraju.
- Jest zbyt wcześnie, by mówić o pierwszym składzie kadry Beenhakkera. Ludzie mówią o mnie tak, jak bym już był w pierwszej jedenastce albo rozegrał mecz na Mistrzostwach Europy. Do tego niestety jeszcze długa droga. Moi partnerzy z reprezentacji górują nade mną doświadczeniem. Grali już wielokrotnie w europejskich pucharach, zachodnich ligach. Ja tego nie mam na swoim koncie i brakuje mi tego. Nie ma co ukrywać, że wiosną właśnie Euro 2008 będą moim najważniejszym celem.
Do wytyczonych przez siebie życiowych celów Muraś najczęściej dochodzi. Pasją, zapałem i ambicją.
Rafał Murawski
Data urodzenia: 9 października 1981
Miejsce urodzenia: Malbork
Wzrost/waga: 175 cm/75 kg
Stan cywilny: Żonaty
Dzieci: Córka (6 miesięcy)
Klub: Lech Poznań
Pozycja: Pomocnik
Kariera: MRKS Gdańsk, Gedania Gdańsk, Arka Gdynia, Amica Wronki, Lech Poznań
Mecze/bramki w I lidze: 87/6
Marcin Kikut o Rafale Murawskim
Jako człowiek jest bardzo sympatyczny. Gdy mam jakiś kłopot, czegoś potrzebuję - zawsze mogę na niego liczyć. Znamy się od początku 2005 roku, kiedy Rafał przyszedł do Amiki Wronki. Od razu nawiązaliśmy dobry kontakt i rozumieliśmy się ś
Zapisz się do newslettera