- O jesieni chcę jak najszybciej zapomnieć. Nie dość, że miałem kontuzję to jeszcze często chorowałem i przez to mało grałem. W szatni wszyscy mnie jednak pocieszali, że takie sytuacje zdarzają się podczas przygody z piłką. Udało mi się przetrzymać ten trudny okres i w końcówce uniknąłem już urazów, a co za tym idzie grałem zdecydowanie więcej. Teraz jest czas urlopów i ja udam się do rodziny do Siedlec.
Z Kielc do rodzinnego miasta miałeś zdecydowanie bliżej niż z Poznania. Nie doskwierała Ci ta rozłąka?
- Z Kielc było wprawdzie bliżej, ale przez pierwsze dwa i pół roku nie miałem samochodu, więc musiałem sobie radzić pociągami i PKS-em. Wiadomo, że teraz z rodzicami jak i z dziewczyną, która ze względu na studia została w Kielcach, widzę się rzadziej. Zdecydowanie częściej oni goszczą u mnie w Poznaniu.
Jakie wrażenie wywarł na Tobie Poznań?
- Od początku bardzo mi się spodobał. Już w zeszłym roku, gdy przyjechałem tu po raz pierwszy na dłużej. Byłem już w kliku bardzo popularnych miejscach jak ZOO na Malcie czy Stary Rynek. Wiem jednak, że wciąż mam dużo do zobaczenia, bo Poznań to zdecydowanie większe miasto niż Kielce czy Siedlce.
Mimo, że nie grałeś w tym sezonie specjalnie dużo i sam nie bardzo jesteś z niego zadowolony to zawsze mogłeś liczyć na wsparcie kibiców Kolejorza, którzy szybko Cię polubili.
- Zdecydowanie trudniej byłoby mi gdybym słyszał głosy, że ten Kiełb tylko choruje i w ogóle się nie nadaje. Na szczęście tutaj jest inaczej. Na ulicach spotykam się z bardzo dużą życzliwością. Ludzie podchodzą i pytają, kiedy wreszcie zacznę grać. To bardzo mi pomaga. Moja rodzina była również mile zaskoczona atmosferą, jaka panuje na Bułgarskiej. Na szczęście, gdy oni przyszli na stadion nie było jeszcze protestu. Dzięki temu na własne oczy mieli okazję się przekonać jak naprawdę wygląda sytuacja na stadionach.
Zapisz się do newslettera