Choć obecnie Górnik Zabrze walczy o utrzymanie w Lotto Ekstraklasie, to kilkadziesiąt lat temu był wręcz hegemonem na krajowym podwórku. W latach 80. kilkukrotnie mierzył się z nim w barwach Lecha Poznań Mariusz Niewiadomski. Jak wspomina po latach, zawsze darzył klub z Górnego Śląska pewnym sentymentem.
Byłem fanem Górnika Zabrze jeszcze jako dziecko. Zanim nie grałem w piłkę, to był to mój klub. W ogóle wtedy większość chłopców kibicowało Górnikowi albo Legii. Działo się to w czasach Włodka Lubańskiego, który był moim idolem. Jako 10-latek naszywałem sobie "dziesiątkę" na wszystkich koszulkach. Po latach kilkukrotnie mogłem zagrać na zabrzańskim stadionie.
Najfajniejszym wspomnieniem z meczów z Górnikiem jest to, że pierwsze mistrzostwo Polski w historii Lecha zdobyliśmy na stadionie w Zabrzu. Wiedzieliśmy, że wszystko jest w naszych rękach i nogach, ale i tak była nerwówka. Jako młody zawodnik przeżywałem to niesamowicie. To był mój drugi sezon w lidze. Dzień przed meczem dostałem gorączki, ale okazało się, że to chyba z nerwów, a nie z powodu przeziębienia. Nie przeszkodziło mi to jednak w graniu następnego dnia. Musieliśmy wygrać i wygraliśmy 2:0 po dwóch bramkach Janusza Kupcewicza. Pzyjechało mnóstwo ludzi z Poznania - możliwe, że nawet 5 tysięcy. Kibicowało nam zatem pół stadionu.
Nie zawsze jednak było tak dobrze. Któregoś razu graliśmy tam na początku rozgrywek wiosennych. Nie było wtedy podgrzewanych płyt i Górnik nas zaskoczył obuwiem, specjalnie dostosowanym do złych warunków atmosferycznych. My natomiast graliśmy w tym, co mieliśmy i nie mogliśmy się na nogach utrzymać. Zabrzanie "jeździli" między nami, jak między palikami. Skończyło się to sromotną porażką.
Wyjazdy do Zabrza nie należały do łatwych. Czuło się atmosferę wielkości tej drużyny. Chociaż na początku lat 80. Górnik nie był najsilniejszy, ale zawsze grało się z nimi trudno. Muszę wspomnieć, że w tamtych czasach Górnik Zabrze posiadał na pewno najlepszą płytę boiska. Miał zupełnie inną trawę, niż na pozostałych stadionach i tam się grało przez to zupełnie inaczej. Było to najrówniejsze boisko, równiutkie jak stół - po prostu inna jakość.
Później - w połowie lat 80. - Górnik stał się wielką drużyną. Gdy trenerem został tam Hubert Kostka, zebrała się fajna ekipa, składająca się z niemal samych reprezentantów Polski. Grał tam m.in. Andrzej Iwan, Jan Urban, Marek Majka czy Andrzej Zgutczyński. Jako napastnikowi szczególnie w pamięć zapadł mi Tadeusz Dolny, uczestnik Mistrzostw Świata w Hiszpanii. Imponował posturą, był jak taki zwierzak - duży, ciężki i bardzo nieprzyjemny. Bardzo trudno grało się przeciwko niemu. Ciężko było się przepchnąć czy też skoczyć do głowy, więc nastręczył mi wielu problemów. Tym bardziej, że nigdy nie udało mi się strzelić gola Górnikowi.
Zredagował Jakub Ptak
Zapisz się do newslettera