- Codziennie czuję radość widząc ciągły progres tych chłopaków, ich kolejne kroki do przodu, ale i to, że ten zespół dobrze gra. Ja chcę, żeby ta drużyna umiała atakować, w większości faz meczu stosowała wysoki pressing, prowadziła grę, taka jest też filozofia akademii i to dla mnie największy sukces - mówi trener drugiego zespołu Lecha Poznań, Dariusz Żuraw. Jego zespół zainauguruje rozgrywki w trzeciej lidze w nadchodzącą sobotę w samo południe meczem przeciwko Bałtykowi Koszalin i jak twierdzi szkoleniowiec, jego zawodnicy wręcz palą się do gry o ligowe punkty.
Jak duży głód ligowego grania czuje trener w swoim zespole?
- Ten okres przygotowawczy był bardzo długi, musieliśmy dobrać odpowiednio obciążenia i sam rodzaj treningu po to, żeby zawodnicy byli nie tylko dobrze przygotowani, ale i z uśmiechem zadowoleni przychodzili na zajęcia. Utrzymanie tego przez wiele tygodni nie jest prostą sprawą, ale myślę, że się udało. Po tych ośmiu i pół tygodniach mogę powiedzieć, że jestem zadowolony z pracy, jaką zespół wykonał, z progresu, jaki wykonują jego piłkarze. Mowa tu i o młodszych, i o bardziej doświadczonych. Na dziś wygląda to budująco i nie możemy doczekać się tej inauguracji.
Terminarz pokazuje, że na wysokie obroty drużyna rezerw będzie musiała wskoczyć praktycznie od startu. Pierwsze pięć kolejek przyniesie starcia z czołowymi zespołami tej ligi, Mieszkiem Gniezno, KP Starogardem Gdańskim, Sokołem Kleczew i KKS-em Kalisz.
- Ja wiem, że na ten moment jesteśmy dobrze przygotowani. To widać było w grach kontrolnych, że ta drużyna rośnie z meczu na mecz, nie ponieśliśmy w nich ani jednej porażki. Często się mówi, że wynik jest sprawą drugorzędna, ale nawet jak się pięknie gra, a na koniec przegrywa, to należytego efektu nie ma. Oprócz niezłej gry osiągaliśmy takie same wyniki i trzeba to podtrzymać, bo mamy bardzo ciekawy zespół.
Te nadchodzące kilka tygodni to okres, który może okazać się decydujący dla losów walki o awans? Wskaże kierunek, w którym rezerwy będą podążać wiosną?
- Tak i tak właśnie do tego podchodziliśmy, żeby od pierwszych meczów być w pełni gotowi. Zaczynamy od Bałtyku Koszalin, który nie jest najwyżej w tabeli, ale następne cztery spotkania będą szalenie istotne dla układu tabeli. Jeśli udałoby się w nich zdobyć maksymalną liczbę punktów, będziemy w bardzo dobrej pozycji. Później czekają nas mecze z tymi zespołami teoretycznie słabszymi i dopiero końcówka będzie decydowała o tym, kto wywalczy awans do drugiej ligi?
Patrzy trener na te pierwsze starcia jako okazje do rewanżu? Rezerwy nie traciły jesienią za dużo punktów, a i z Mieszkiem, i KP, a także Sokołem się to wam przytrafiło. Zaburzyło to trochę wasze wejście w sezon i nie wierzę, że nie chciałby pan teraz jeszcze bardziej odpowiedzieć wygranymi.
- Potrzebowaliśmy trochę czasu, żeby się poznać, żeby pewne rzeczy zaczęły funkcjonować jak należy. Wiadomo, że my działamy trochę inaczej niż inne zespoły z tej ligi, są zejścia z pierwszej drużyny, trzeba poukładać wszystkie roszady. Z meczu na mecz wyglądało to coraz lepiej i zdołaliśmy wypracować pewną bazę, teraz dokładaliśmy do niej kolejne cegiełki i przez to będzie nam łatwiej wejść w tę rundę.
Zimą wy pracowaliście w spokoju, stawialiście kolejne kroki przygotowując się do gry o punkty, a w innych klubach problemów nie brakowało. Czy zajmuje to trenerowi głowę w jakimkolwiek stopniu?
- Nie ukrywam, że analizuję, co się dzieje u rywali, patrzę co u nich słychać. Wiem, że niektóre kluby straciły na jakości, ale są także i te, które się mocno wzmocniły i będą na pewno groźne dla nas. Do każdego przeciwnika przygotujemy się indywidualnie. Zdaję sobie sprawę, że aspiracje u niektórych z nich są podobne do naszych, chcą awansować i to deklarują. W pierwszej kolejce Mieszko Gniezno mierzy się z Kaliszem i te dwie ekipy na pewno będą się liczyć. Wybieram się na ten mecz, chcę zobaczyć osobiście jak wyglądają, bo za chwilę gramy z obiema tymi drużynami. Wiem, że biorąc pod uwagę ich wzmocnienia oraz organizacyjną i finansową sytuację, awans nie będzie łatwą sprawą.
W ostatnich trzech sparingach pana zespół mógł liczyć na silne wsparcie z pierwszej drużyny i wszystko wskazuje na to, że sytuacja będzie wyglądała podobnie wiosną. To przybliży rezerwy do osiągnięcia wyznaczonego celu?
- Mam nadzieję. Wiadomo, że prezentują oni wysoki poziom i liczę, że ich zejścia nie zaburzą naszego rytmu grania. Po swoich zawodnikach wiem, czego się spodziewać, ciężej mi będzie przewidzieć, w jakiej formie trafią do mnie gracze z pierwszego zespołu. Poradzimy sobie z tym, te wzmocnienia będą plusem, podobnie zresztą jak jesienią, i szczególnie w meczach z silnymi rywalami będą one naszym sporym atutem.
W związku z powyższym umiejętności będą w znaczącej większości spotkań w lidze po waszej stronie. Jedynym mankamentem tego rozwiązania jest to, że zawodnicy schodzący będą odbywać tylko jeden trening z pana zespołem?
- Może czasem dwa, może czasem nawet nie ten jeden. Zobaczymy, ja wierzę, że uda się to wszystko poukładać, i że będzie ta nasza gra dobrze wyglądała.
Mimo podobnych wzmocnień jesienią o sile zespołu w wielu spotkaniach decydowali gracze, którzy trenują u pana na co dzień. To cieszy pana najbardziej jako szkoleniowca tych chłopaków?
- To przede wszystkim dobrze świadczy o zawodnikach, którzy tutaj są, ale i o pracy, którą wykonują. Oczywiście, że mnie to cieszy, podobnie jak to, że gracze z rezerw idą do pierwszego zespołu.
Zostańmy więc na chwilę przy przesunięciach pomiędzy drużynami.. Rezerwy na stałe wzmocnili tej zimy za to gracze juniorów starszych: Jakub Karbownik, Jakub Kamiński, Karol Smajdor oraz Kacper Andrzejewski, jesienią przyszedł do was również Filip Szymczak. Jest pan zadowolony z ich postawy w ostatnich tygodniach?
- To bardzo zdolni chłopcy, którzy prezentują się bardzo korzystnie już dziś. Myślę, że będziemy mieli sporo radości z każdego z nich. W perspektywie kilku tygodni czy miesięcy spodziewam się po nich bardzo dużo jakości i radości. Nie tylko w rezerwach, ale i w dłuższym przedziale także w pierwszym zespole. To grupa zawodników nie tylko o wysokich umiejętnościach na ten moment, ale i dużym potencjale.
Czy ten wymarzony awans do drugiej ligi będzie dla pana największym sukcesem w roli szkoleniowca?
- Mało osób o tym pamięta, ale ja już mam na koncie kilka awansów. Najpierw z juniorami z klasy okręgowej do wojewódzkiej, z WKS-em Wieluń z czwartej ligi do trzeciej, później z Odrą Opole z trzeciej ligi do drugiej, następnie przyszedł czas na mistrzostwo z Lechem jako członek sztabu trenera Skorży. Tutaj ta praca jest specyficzna, ale daje dużo radości. Mamy ekipę ambitnych młodych chłopaków, którzy chcą pracować i sięgać po coraz więcej. Awans byłby ewenementem na skalę krajową, jeszcze żaden klub nie ma rezerw w drugiej lidze, więc pod tym kątem ten sukces byłby jednym z najciekawszych. Będę się bardzo cieszył i miał dużą satysfakcję, jeżeli to się uda, bo wiem, że dla naszego klubu też jest to ważne.
Codziennie czuję radość widząc ciągły progres tych chłopaków, ich kolejne kroki do przodu, ale i to, że ten zespół dobrze gra. Ja chcę, żeby ta drużyna umiała atakować, w większości faz meczu stosowała wysoki pressing, prowadziła grę, taka jest też filozofia akademii i to dla mnie największy sukces. To, że to wszystko funkcjonuje.
O czym świadczyłaby promocja do wyższej klasy rozgrywkowej? Można to traktować jako kolejne potwierdzenie dominacji Akademii Lecha Poznań na krajowym podwórku?
- Nie wiem, czy można tak powiedzieć, bo każdy klub ma inne cele. My w akademii pracujemy najlepiej, jak potrafimy, staramy się wdrażać różne projekty, szukać nowych dróg rozwoju dla tych chłopców. Zaczynamy indywidualny trening pozycyjny, wiążemy z nim spore nadzieje. Dysponujemy świetną kadrą szkoleniową, to też trzeba sobie powiedzieć, to zdolni i ambitni trenerzy, którzy wkładają mnóstwo ambicji i serca w tę prace. To się przekłada na stały rozwój zawodników. Choć wyniki nie są tutaj celem, ale też nie ma powodów do narzekań na nie. Nadarzyła się nam szansa awansu, więc zrobimy wszystko, żeby to osiągnąć.
Zapisz się do newslettera