Drugi zespół Lecha Poznań kończy 2024 rok jako wicelider Betclic 3. Ligi z perspektywą walki o awans na wyższy szczebel rozgrywkowy. Zapraszamy na podsumowanie rundy jesiennej razem z trenerem rezerw Kolejorza, Grzegorzem Wojtkowiakiem.
Jak scharakteryzowałby trener rozgrywki trzeciej ligi? Niektórzy zawodnicy przyznali, że to specyficzna liga, może nawet trudniejsza, niż druga. A jakie pan miał wyobrażenia względem niej przed startem i czy miały one przełożenie na rzeczywistość?
- Sam pogląd nie był sprecyzowany, ale to co zaskoczyło na początku, to zdecydowanie duża agresja w grze w pressingu. Może nie jest on tak dobrze zorganizowany jak na wyższych szczeblach rozgrywkowych, ale te drużyny od początku ligi mocno chciały nas zdominować swoją agresywnością. Ciężko nam było rozgrywać te pierwsze trzy spotkania, bo chłopaki uczyli się tej ligi i nie spodziewali się, że będzie aż tak bezpośrednia, fizyczna. Trudno się było do tego dostosować. Potrzebowaliśmy czasu, żeby się zgrać, też inaczej trenować po to, żeby przenieść to, co wykonujemy podczas mikrocyklu na mecz. Po trzech, czterech spotkaniach byliśmy już bardziej świadomi, z czym możemy się liczyć.
Drużyna przeszła latem pewną zmianę, bo po spadku odeszli ci bardziej doświadczeni w postaci Szymona Pawłowskiego i Tomasza Cywki i zostali zastąpieni młodymi zawodnikami z Akademii. Było to dla trenera spore utrudnienie?
- Zmiany po spadku były spore, jeśli chodzi o kadrę zespołu, została ona mocno odmłodzona. Z bardziej doświadczonych zawodników zostali tylko Maciej Wichtowski oraz Maciej Orłowski, później dołączył do nas Adrian Lis. Jest to trójka, która wiekowo różni się od reszty zespołu, ale mają oni jasną rolę do zrealizowania, czyli na bazie swoich doświadczeń pomagają młodym chłopakom w adaptacji do piłki seniorskiej. Świetnym przykładem jest właśnie Wichtowski, który jako doświadczony środkowy obrońca próbuje zdawać kolejne kursy trenerskie. Jest to na pewno osoba wspierająca nie tylko zawodników na swojej pozycji, ale również innych chłopaków. Ci młodsi stoperzy mają od kogo się uczyć, więc na pewno czerpią od niego, bo jest pomocny. Nie możemy również zapominać, że dzięki niemu doskonalą się też środkowi napastnicy, bo na pewno poziom trudności w treningach dla napastników jest dużo większy niż wśród rówieśników. Te swoje zadania realizował bardzo dobrze, zauważyliśmy rozwój obrońców oraz ofensywnych zawodników, którzy muszą walczyć z nim podczas zajęć. Ci doświadczeni piłkarze pełnią więc ważną rolę w zespole, nie ma ich dużo, ale są świadomi tego w jakim miejscu się znajdują.
Jest to dla pana pierwszy sezon w roli trenera seniorskiego zespołu. Przed debiutem czuł trener w większym stopniu stres czy ekscytację?
- Nie odczuwałem żadnych większych emocji. Zastanawiałem się jak będziemy wyglądać tak młodym zespołem na poziomie piłki seniorskiej. Spodziewałem się, że piłkarsko będziemy wyglądać dobrze, ale fizyczność, doświadczenie czy cwaniactwo boiskowe będzie stało po stronie rywali.
Dla trenera też pewnie istotny był fakt, że znał większość chłopaków, bo miał okazję z nimi współpracować czy jako asystent w juniorach starszych, czy jako szkoleniowiec w juniorach młodszych.
- Struktura pracy jest taka, że jako trenerzy nie koncentrujemy się tylko na jednej drużynie, z którą pracujemy, ale znamy każdego zawodnika z Akademii, tak aby mieć pełny obraz danego piłkarza. Mam tutaj na myśli nie tylko jego zachowania boiskowe, ale również to jakim jest człowiekiem. Nie było mi więc obce to, kogo będę miał w zespole. Z niektórymi pracowałem, z niektórymi miałem zajęcia tylko na treningu pozycyjnym.
Zaczęliście sezon od trzech remisów, trzech zwycięstw oraz trzech porażek. Potem te wyniki, ale też mam wrażenie i sama gra wyglądały lepiej. Drużyna potrzebowała czasu, żeby przyswoić pewne założenia i zdobyć doświadczenie na tym poziomie?
- Zaczynaliśmy w trudnych okolicznościach, bo czekaliśmy na ostateczną informację, w której lidze wystartujemy. Wielu chłopaków borykało się jeszcze z urazami z poprzedniego sezonu, więc pod kątem liczbowym nie było nas zbyt dużo na treningach. Tych trudności było trochę na początku. Poznawaliśmy się z czasem, każdy jednak wiedział jak chcemy pracować, ustaliliśmy sobie pewne zasady i do dzisiaj się ich trzymamy. Będziemy wokół tych reguł krążyć, bo wierzymy, że przybliżą nas one do celu, czyli doskonalenia chłopaków i pomogą nam w procesie szkoleniowych, aby stawali się coraz lepszymi zawodnikami.
W drugiej lidze siłą rzeczy ta drużyna miała inne założenia. Zespół rzadko był stawiany w roli faworyta, nastawiony był głównie na kontry. Teraz ta sytuacja jest inna, chcecie dominować, grać piłką oraz wysokim pressingiem. Jak trudno było przestawić zawodników na pana pomysł?
- Może nie ciężko, ale na pewno musieliśmy nakreślić sposób w jaki chcieliśmy grać. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że poziom trzeciej ligi będzie niższy niż drugiej, z której spadliśmy. Kładliśmy spory nacisk na te działania z piłką przy nodze, na jej posiadanie, tworzenie sytuacji i zdobywanie przestrzeni, aby dominować w tych spotkaniach. Pojawiły się akcenty na działania bez piłki, tutaj też zrobiliśmy progres, bo chcemy być agresywni, wywierać presję na całym boisku. Niejednokrotnie w tym sezonie udawało się nam odbierać właśnie piłkę na połowie rywala i tym się budowaliśmy. Zaczęliśmy również intensywną pracę, gdzie zwróciliśmy uwagę na aspekt motoryczny. Cała Akademia poszła w tym kierunku i ten element jest równie ważny co założenia taktyczne czy techniczne. Dążenie do celu i praca, jeśli nie są poparte czynem jest trochę trudniejsze. Mieliśmy to szczęście, że efekt naszej pracy na treningach widzieliśmy na boisku i zawodnicy też to czuli.
Ale to też widać po statystykach. W tej rundzie macie na koncie 39 goli i jesteście drugą ofensywą w Betclic 3. lidze. Zdarzały się mecze jak z Flotą, gdzie zdobyliście pięć bramek czy z rezerwami Pogoni, kiedy cztery razy trafiliście do siatki.
- To jest ta odważna gra do przodu. Obecność na połowie przeciwnika całym zespołem sprawia, że jest większa liczba zawodników zaangażowana w akcje ofensywne, a po stracie piłki jesteśmy blisko przeciwnika po to, żeby ją od razu odebrać. Taki jest sposób naszego grania. Chcemy stawiać na ofensywę piłkę, mamy zazwyczaj większe posiadanie, więc w tym kierunku na pewno będziemy szli dalej.
Na przestrzeni całej tej rundy zadebiutowało sporo zawodników, w ostatnim meczu rundy byli to Matsvei Bakhno oraz Karol Delikat. Taki sobie też postawiliście cel jako sztab, żeby dawać szansę tym najzdolniejszym bez obaw, że mogą sobie nie poradzić?
- Nigdy nie używam słowa szansa. Moi zawodnicy wiedzą dobrze, że nigdy nie usłyszą słów: "Masz szansę, graj". Wychodzę z założenia, że każdy musi czuć się wartościową postacią w drużynie. Ważne jest, żeby nie patrzyli na to, że otrzymali szansę. Oni na to zasługują, bo są w tym zespole i ciężko pracują, żeby być coraz lepszymi piłkarzami. To nie jest szansa tylko nagroda za ciężką pracę. Muszą dążyć, żeby tych minut było coraz więcej. Na boisku może wystąpić tylko jedenastu zawodników, reszta może wejść z ławki. Na tyle musimy tym żonglować, żeby szukać minut każdemu. Jest to ciężkie przy tej liczbie zawodników. W tej rundzie zagrało czterdziestu zawodników, w tym dziewięciu debiutantów. Trudno każdego zadowolić, ale szukamy przestrzeni, żeby każdy z zawodników Akademii czy pierwszego zespołu czuł się pewnie w tym środowisku, który tworzymy, po to, żeby finalnie się rozwijał.
Często w kulisach pierwszego zespołu widzimy, że po wygranych meczach podczas przemowy trener Niels Frederiksen zwraca uwagę na pewne niedoskonałości w grze. Jak to wygląda w pana przypadku? Był trener zadowolony w stu procentach z jakiegoś meczu czy zawsze jest jakieś pole do poprawy?
- Były mecze bardzo dobrze od pierwszej do ostatniej minuty. Były mecze, w których mieliśmy momenty gry na bardzo wysokim poziomie, ale przekładały się na utratę kontroli. Były też mecze słabe. Nie jest sztuką po wygranym meczu zbić pionę, krzyknąć i przejść dalej. W drużynie rezerw jesteśmy po to, żeby doskonalić młodych piłkarzy. Niejednokrotnie widzimy, że coś można poprawić, mimo że wynik jest pozytywny.
Warto zwrócić uwagę na waszą przygodę w Pucharze Polski, bo pokonaliście dwóch rywali i doszliście do 2. rundy. Ostatecznie za mocna okazała się Korona Kielce, ale całościowo wydaje mi się, że można być zadowolonym z tego meczu, bo szczególnie w drugiej połowie drużyna pokazała jakość. Jak oceniłby trener postawę zespołu w tych rozgrywkach?
- Pierwsze spotkanie z Pogonią Siedlce było dla nas wielką niewiadomą. Mierzyliśmy się z drużyną z wyższego szczebla i nie byliśmy faworytem. Mieliśmy pewien plan na ten mecz i finalnie zagraliśmy bardzo dobre zawody, jedne z lepszych w tej rundzie. Pozwoliło to wygrać i przejść do następnej rundy. Potem trudne spotkanie na wyjeździe z Baryczą, który zwyciężyliśmy w fajnych okolicznościach.
Mecz z Koroną był czymś ekstra, takim dodatkiem. Początek nie był zbyt dobry i to też może być wynikiem bojaźni, bo przyjeżdża ekstraklasowa drużyna, silna fizycznie, tracimy bramkę ze stałego fragmentu i trochę się nam ten mecz nie układa. Był moment, żeby złapać kontakt, nie udało nam się jednak wykorzystać rzutu karnego. W drugiej połowie dużo lepsze spotkanie, Korona trochę zwolniła, bo miała bezpieczny wynik. Mieliśmy sytuacje, żeby strzelić gola kontaktowego. Finalnie fajna przygoda, bodziec do dalszej pracy, bo każdy mógł dotknąć jak smakuje granie przeciwko ekstraklowiczowi. Zawodnicy czuli lekki niedosyt, ale pokazaliśmy, że możemy walczyć z takim przeciwnikiem.
Zakończyliście rundę na drugim miejscu ze sporymi szansami awans, bo tracicie tylko trzy punkty do lidera. Jak patrzy pan na pierwsze półrocze i czy jest zadowolony z rozwoju drużyny w tym czasie?
- Patrząc indywidualnie, wielu zawodników się rozwinęło i rozegrało sporo minut. Zrobiliśmy duży progres w działaniach zespołowych, jeśli chodzi o posiadanie piłki. Te pół roku patrząc na to jak zaczynaliśmy i w którym miejscu jesteśmy, oceniamy pozytywnie. Nie znaczy to, że będziemy zwalniać, wręcz przeciwnie. Chcemy mocniej pracować po to, żeby finalnie ci zawodnicy byli w jak największym stopniu gotowi do treningów czy występów w pierwszym zespole.
Rozmawiał Adrian Garbiec
Zapisz się do newslettera