Niektórzy dziennikarze żartują, że znasz każdą drzazgę ławki rezerwowych, ale foteliki są tam plastikowe, więc w rzeczywistości pewnie się nudzisz...
(śmiech) Ale na pewno nie brak możliwości poznawania drzazg jest tego powodem. Faktycznie niewiele pojawiam się na boisku, ale to jest decyzja trenera, który odpowiada za skład. Mam nadzieję, że w przyszłości przebiję się do składu. Bez pośpiechu - mam dopiero 19 lat i trochę czasu na naukę piłkarskiego rzemiosła. Ze spokojem będę walczył o swoje miejsce.
Nie niecierpliwi Cię ta sytuacja? Wielu kibiców spodziewało się, że szybko wskoczysz do składu...
Jasne. Kto by nie chciał grać w każdym meczu w podstawowym składzie? Ja na pewno bym chciał. Ale zdaję sobie sprawę, że jeszcze na to zbyt wcześnie. Jedyne co mogę zrobić to ciężko pracować na treningach i pozostawać do dyspozycji trenera. Kiedy pozwoli mi grać, będzie super. Bo szczerze mówiąc, palę się do występów.
Spodziewałeś się takiego obrotu sprawy, czy też byłeś przygotowany na grę od zaraz?
Nie oczekiwałem wejścia przebojem do podstawowej jedenastki. Wiedziałem, że będę musiał początkowo zaaklimatyzować się w nowym otoczeniu, w nowej drużynie. Zostałem ściągnięty do Poznania jako piłkarz perspektywiczny - na przyszłość, bo trenerzy uznali, że mam talent. Później będę miał zadanie zastąpić bardziej doświadczonych kolegów, ale najpierw sam muszę choć krztę z ich doświadczenia posiąść. Wszystko musi dziać się stopniowo i powoli.
Z jakimi celami przyjechałeś do Europy, Polski i Lecha?
Moją ambicją jest po prostu być coraz lepszym piłkarzem, przy okazji zdobyć wiele doświadczenia dzięki wyjazdowi. Moje życie to piłka nożna. Europa jest kolebką futbolu, kontynentem na którym grają najpopularniejsze kluby świata. Polska to kraj, którego liga jest tuż pod bokiem największych futbolowych potentatów z ligi angielskiej czy hiszpańskiej. Lech to czołowy klub w Polsce. Oto moje cele. Jeżeli mi się coś trafi to owszem, chętnie spróbuje swoich sił w zachodnioeuropejskich rozgrywkach.
Gdzie najchętniej?
To sfera marzeń, ale śnię czasem o lidze hiszpańskiej. Myślę, że czułbym się tam znakomicie. Ale wiem, że jeszcze dużo mi brakuje do tamtejszego poziomu.
Wielu trenerów uważa, że w Twoim wieku najważniejsze jest, żeby w jakimś zespole występować, a najgorsze dla talentu takiego piłkarza jest siedzenie na ławce i jedynie trenowanie.
Tak, wiem że to bardzo ważne. Też bym chciał grać, ale muszę poczekać. Nie obawiam się zmarnowania talentu, bo czuję się pewnie. Zdaję sobie sprawę, jakie są moje umiejętności i jestem pewien, że dam sobie radę. Muszę mieć trochę czasu na dostosowanie się do tutejszej ligi. Popatrzcie na Luisa Henriqueza - też potrzebował czasu. Ja tak samo. Już niedługo na pewno będę mógł bardziej cieszyć kibiców. W tej chwili wytrwale trenuję, żeby dostosować możliwości swojego organizmu do realiów ligi polskiej. Dużo mi już to dało.
W mediach często przedstawia się Ciebie jako potencjalnego następcę Henrego Quinterosa. Czy tak też się czujesz?
Słyszałem, że właśnie tak określają mnie gazety. Niektórzy pomagają mi i tłumaczą niektóre fragmenty z prasy, więc nie jestem totalnie odcięty od tego co dzieje się w mediach. Dziś jednak Henry jest niezwykle ważnym punktem zespołu, a ja nie umywam się do niego. Ciężko byłoby mi go zastąpić, bo nie zastępuje się lepszego ogniwa słabszym. W przyszłości jednak ciężką pracą na treningach i dzięki korzystnemu obrotowi sytuacji - czego oczywiście sobie życzę - być może będę mógł go pomyślnie zastąpić. Chciałbym być takim dobrym zawodnikiem jak Quinteros.
Wolisz grać w środku pola - tam gdzie Twój rodak, czy też na skrzydle, gdzie wchodziłeś w ostatnich spotkaniach?
Nie stanowi to dla mnie różnicy. Grałem już wielokrotnie na obu pozycjach, dlatego występowanie na żadnej z nich nie jest dla mnie nowością. Zresztą trenuję piłkę od piątego roku życia, więc mimo młodego wieku, trochę już mam za sobą.
Jesteś tutaj od ponad pół roku. To była dobra decyzja, że tutaj przyjechałeś?
Jestem z tego bardzo zadowolony. Oczywiście nie obywa się bez trudności związanych z tym, że zarówno dla mnie jak i całej rodziny, która tutaj przyjechała, jest to zupełnie nowy kraj, nowe miejsce, w którym w dużej mierze trzeba prowadzić nowe życie. Wiele rzeczy zmieniło się od przyjazdu do Polski.
Jakie są najważniejsze plusy tej decyzji?
Głównie takie, że spełniłem pewne swoje marzenie. Jestem bliżej lig, które są sercem światowego futbolu. Mam nadzieję, że kiedyś gdy już się rozwinę i będę dobrym piłkarzem, zostanę zauważony.
Jak wyglądało Twoje życie w Limie?
Nie było szczególnie rozmaite. Głównie zajmowałem się piłką nożna i treningami. Od najmłodszych lat kochałem kopać piłkę i poświęcałem temu zawsze bardzo wiele czasu. Chodziłem także do szkoły, trochę czasu poświęcałem także rodzinie. Lubiłem spotykać się z przyjaciółmi. Tak jak każdy.
Standard Twojego życia wzrósł po podpisaniu kontraktu z Lechem?
Tak - z pewnością to się zmieniło. Poza tym zmienił się nie tylko poziom naszego życia, ale i cała sytuacja w rodzinie, ponieważ teraz tylko ja pracuję. To jest oczywiście normalne, bo oni przyjechali tutaj ze względu na mnie i jestem im zobowiązany. Ale tak wcześniej nie było i to również dla mnie nowość.
W takim razie Twoja rodzina nie nudzi się zanadto?
Nie, bez przesady. Faktycznie - nie znamy języka, a to mocno często utrudnia życie. Ciężko się w cokolwiek angażować, znaleźć sobie jakieś zajęcie. Praca jest już właściwie wykluczona. Nie jest jednak źle. W końcu w Lechu jest nas więcej - Rengifo, Quinteros i Luis Henruquez. Oni także sprowadzili do Polski swoje rodziny. Staramy się trzymać razem. Zresztą są bardzo sympatyczni. Wychodzimy wspólnie na zakupy, odwiedzamy się nawzajem w domach. W najprostszych sytuacjach życiowych da się jednak sobie poradzić bez znajomości polskiego - żeby coś kupić, czy zamówić - nie ma problemu, dlatego nie jesteśmy zamknięci w domach na cztery spusty.
Opowiedz o swojej rodzinie.
Moja mama w Polsce nie pracuje, ale w Peru była nauczycielką. Cieszy się z tego, że powiodło mi się w życiu i podpisałem kontrakt z Lechem. Bardzo mnie wspiera. Podobnie ojciec, jednak tata jest w tej chwili w Hiszpanii. Mam także brata - Alvaro, który ma dopiero dziewięć lat, ale również bardzo by chciał być taki, jak jego starszy brat. Podoba mu się piłka nożna, to co ja robię i w jaki sposób żyję.
W Lechu szkoli się już dziewięciolatków.
Na razie Alvaro jeszcze nie zapisał się do szkółki Lecha. Właściwie to niewiele się nad tym rozwiązaniem zastanawialiśmy, ale faktycznie - będzie trzeba o tym pomyśleć.
Podobno niechętnie uczysz się języka polskiego. Rzeczywiście tak jest?
Nie... to nie do końca prawda. Kiedy tutaj przyjeżdżałem nie znałem ani jednego słowa. Teraz daję sobie już trochę radę. Próbuję się w jakiś sposób nauczyć podstaw tego języka.
Mógłbyś coś powiedzieć po polsku?
(śmiech) Znam naprawdę podstawowe zwroty. Nie ma się czym chwalić. Do widzenia, dobranoc, na razie... (mówi po polsku).
Chodzisz na jakieś kursy, jak inni piłkarze Lecha?
Nie chodzę na żadne kursy. Ale staram się samemu nauczyć jakichś słówek i zwrotów. Pytam znajomych co oznaczają poszczególne słowa i w ten sposób się uczę. Wymieniamy się również polskimi słówkami w gronie Peruwiańczyków.
Na tyle już znasz język, że umiesz porozumieć się z piłkarzami na boisku?
To akurat tak. Musiałem się tego szybko nauczyć. To były pierwsze słowa, które poznałem.
Jakie specyficzne zwyczaje i zachowania w Polsce rzuciły Ci się w oczy?
Ludzie z pewnością zachowują się trochę inaczej niż u nas. Nie potrafię tego dokładnie opisać. Ale to jest zupełnie normalne, w końcu to zupełnie inna część świata. Nie wgłębiając się w zachowania ludzi - nigdy jeszcze nie byłem w takim zimnie jak tutaj. Jeżeli rzeczywiście jest tak jak mówili Hernan i Henry, że to była najcieplejsza zima, jaką tutaj przeżyli - współczuję im, ale nie chce mi się w to wierzyć. Nie wyobrażam sobie niższej temperatury. Wiosną też pogoda mnie zaskakuje. Niedawna ulewa nie należała do najprzyjemniejszych...
Jak nie znając języka, udaje Ci się poznać to co Cię otacza - polską kulturę, zwyczaje?
Muszę szczerze powiedzieć, że tak naprawdę to zbyt dużo nie poznałem. Nasze wypady ograniczają się do King Crossa, Plazy i spacerów w pobliżu domu i stadionu.
Dlatego, że nie masz na to ochoty, czy krępują Ciebie i najbliższych kłopoty z komunikacją?
Ani to ani tamto. Tak naprawdę to poruszamy się głównie całą grupą, żeby nie zdarzyło nam się zgubić, czy jakieś inne problemy. Wiadomo, że każdy ma swoje sprawy. Rengifo i Quinteros mają dzieci, chcą poświęcić im jak najwięcej czasu. Chciałbym poznać trochę więcej, ale nie zawsze jest ku temu okazja. Myślę, że stopniowo będzie z tym coraz lepiej. Wychodzimy czasem do kina. Ale głównie pomiędzy treningami siedzę przed telewizorem lub przed komputerem.
A co z kuchnią?
Jadamy to, co w Peru. Mama stara się gotować dania peruwiańskie, bo do tego jesteśmy wszyscy przyzwyczajeni. Dzięki temu mamy kawałek Peru w Polsce. Próbowaliśmy również niektóre polskie zupy. Są smaczne, ale to nie to samo. Wolę rodzimą kuchnię.
Rozmawiał: Marcin Gościniak
Źródło: Program meczowy Lech-Dyskobolia
Next matches
Friday
31.01 godz.20:30Saturday
08.02 godz.00:00Recommended
Subscribe