Alicja Piechocka dołączyła do Lecha Poznań UAM przed sezonem. Pomocniczka, która zamieniła Sportis Bydgoszcz na beniaminka Orlen 1. Ligi, opowiada o swoim pierwszym półroczu spędzonym w stolicy Wielkopolski.
Na początku poznajmy trochę twoją piłkarską historię od tej wielkopolskiej części. Zaczynałaś w AP Reissa, ale jak to się stało, że dołączyłaś później do Medyka Konin?
- Pierwsze treningi odbyłam w akademii w Plewiskach. Zaczęłam się wyróżniać na turniejach i tam zostałam zauważona oraz dostałam powołanie do kobiecej reprezentacji Wielkopolski. Część dziewczyn grała w Medyku Konin, ja też następnie dołączyłam do młodzieżowych drużyn. W międzyczasie pojawiałam się również w rezerwach i stopniowo wprowadzano mnie do pierwszego zespołu, gdzie udało mi się zadebiutować w Ekstralidze. Miałam wtedy chyba 16 lat, kiedy weszłam na boisko w końcówce meczu z Górnikiem Łęczna.
Twoim następnym krokiem był transfer do Sportisu Bydgoszcz, tam złapałaś już większe ekstraligowe doświadczenie. Jak ułożyły się tam twoje losy? Od razu wskoczyłaś do podstawowego składu czy musiałaś o to trochę powalczyć?
- Byłam po ciężkiej kontuzji i mało klubów było mną zainteresowanych. W Bydgoszczy dostałam duże wsparcie oraz cierpliwość, bo dopiero w połowie rundy jesiennej mogłam wrócić do pełnej sprawności. Mój pierwszy mecz w Sportisie przypadł na rywalizację z Medykiem w Koninie, wtedy weszłam chyba na 30 sekund. Następnie zaliczyłam końcówkę z Gdańskiem, a potem wywalczyłam pierwszy skład i tak już zostało.
Sportis w poprzednim sezonie spadł. To sprawiło że zaczęłaś rozglądać się za nowym zespołem?
- Nie ukrywam, że tak. Wiedziałam, że mam małe szanse na dalszy rozwój w tym miejscu, dlatego chciałam spróbować czegoś nowego.
Co skłoniło cię do dołączenia do Lecha? Śledziłaś losy tej drużyny wcześniej?
- Śledziłam. Bardzo zainspirował mnie ten ciągły rozwój i kolejne awanse. Od małego kibicowałam Lechowi Poznań, więc chciałam tutaj dołączyć. Pojawiła się taka opcja i razem z moim menadżerem stwierdziliśmy, że to będzie odpowiedni krok. Chciałam też postawić na naukę, a tutaj jest bardzo dobra uczelnia.
Jak przyjęły cię dziewczyny, kiedy dołączyłaś do drużyny? Szatnia Lecha różni się od tych, w których byłaś wcześniej?
- Kilka zawodniczek znałam już wcześniej. Dziewczyny bardzo otwarte, atmosfera super, nie mam więc na co narzekać. A co do szatni, to jest ona zdecydowanie inna. Tutaj wszystkie trzymamy się bardziej ze sobą. Drużyna traktuje się jak rodzina, a w poprzednich mouch zespołach ta jedność była jednak mniejsza niż tutaj.
Kiedy przychodziłaś do naszego klubu, to przedstawialiśmy cię jako taką liderkę środka pola i całego zespołu. Tak też zostało ci to przedstawione przed dołączeniem do Kolejorza?
- Niekoniecznie, ale trochę czułam, że tak może być. Bardzo dobrze czuję się w środku pola obok Zosi Porady i mam nadzieję, że również z drugiej strony jest taki sam odbiór. Wiem, że sporo dziewczyn ma duże umiejętności i posiada cechy prawdziwych liderek.
Jak ocenisz ten przeskok z Ekstraligi do 1. ligi? Teoretycznie powinno być ci łatwiej występując w tym srzonie.
- Różnica jest, ale nie tak duża jak początkowo myślałam. Tutaj ciężej jest awansować do Ekstraligi niż się w niej utrzymać.
Twój debiut w Lechu przypadł na mecz ze Sportisem, więc z pewnością było to wyjątkowe starcie. Jakoś szczególnie podchodziłaś do tego spotkania?
- Fajnie było wrócić do miejsca, w którym się przez pewien czas trenowało, więc na pewno trochę inne emocje mi towarzyszyły, bo miałam dodatkową motywację. Generalnie jednak podchodziłam do tego meczu tak, jak do każdego innego.
W rundzie jesiennej sporo było meczów na styk, bo przegrałyście np. z Checz Gdynia 2:3, ze Ślęzą Wrocław czy Sportisem Bydgoszcz po 0:1 Tłumaczysz to pechem, niesprawiedliwością czy po prostu brakiem doświadczenia na tym szczeblu rozgrywkowym?
- Wydaje mi się, że głównym aspektem jest właśnie mniejsze doświadczenie. W tych meczach na styku zawsze czegoś brakowało. Musimy zachować większą koncentrację w takich momentach. Dla dziewczyn to też jednak pewna nowość, bo to pierwsze zderzenie z tak wymagającą ligą. Teraz każdy się z tym oswoił, więc mam nadzieję, że na wiosnę będzie to wyglądało lepiej.
Miałaś też okazję zadebiutować przy Bułgarskiej, ale był to mecz raczej gorzki. Lech Poznań UAM przegrał 0:6, a ty zobaczyłaś czerwoną kartkę. Czy uważasz, że wyszłaś na to spotkanie przemotywowana?
- Właśnie nie. Dziewczyny pytały się mnie przed tym spotkaniem czy się stresuję, ale powiedziałam, że nie. Mecz jak mecz. Oczywiście fajne przeżycie zagrać na takim stadionie. Nawet nie potrafię tego wytłumaczyć, co miałam w głowie popełniając ten drugi faul, bo to była głupota. Długo nie mogłam dojść do siebie po tym spotkaniu, nie mogłam sobie tego wybaczyć. Jestem przekonana, że ten mecz bez czerwonej kartki wyglądałby zdecydowanie inaczej.
W tej rundzie zdarzyła się gorsza seria trzech porażek z rzędu i dla większości dziewczyn to była nowość. Widziałaś po nich, że nie mogły sobie z tym poradzić i taka sytuacja wpływa na nie negatywnie?
- Ja jestem przyzwyczajona do porażek, bo w poprzednim sezonie w Sportisie miałyśmy bardzo dużo takich potyczek, więc dla mnie to żadna nowość. Dziewczyny musiały się z tym jednak oswoić, bo to kompletnie inne doświadczenie niż ciągłe wygrywanie z dużą przewagą. Przez to, że zawsze ta różnica była minimalna, to gniew nas nie opuszczał. Byłyśmy mocno zdenerwowane, bo nie brakowało nam dużo, żeby zdobyć więcej punktów.
Ta porażka z Polonią była jednak pewnym przełomem. Potem miałyście dwa tygodnie przerwy, po której wasza gra wyglądała o wiele lepiej i pokazały to też kolejne wyniki.
- W każdej rundzie, w każdym zespole potrzebny jest mecz na przełamanie. W tym wypadku było to zderzenie z ogromną ścianą. Odbiłyśmy się jednak, wyciągnęłyśmy wnioski przez co wpłynęło to pozytywnie na naszą grę. Na pewno ważnym elementem był ten sparing z Pogonią Tczew. Podeszłyśmy do niego z większym luzem niż napinką, pewnie dlatego, że było to spotkanie towarzyskie. Ten mecz pokazał nam, że możemy powalczyć z każdą drużyną, nieważne w jakiej lidze występuje.
Mecz w Pucharze Polski z Orlenem Gdańsk pokazał z kolei, że możecie postawić się wyżej notowanemu rywalowi. Dużo wam nie brakowało, żeby sprawić sporą niespodziankę i awansować dalej w tych rozgrywkach,
- Byłyśmy z siebie bardzo dumne, bo wykonałyśmy kawał dobrej roboty, zostawiłyśmy na boisku dużo zdrowia. Nie miałyśmy sobie nic do zarzucenia, bo każda z dziewczyn dała z siebie wszystko. Spodziewałam się, że to będzie trudny mecz, ale nie sądziłam, że będzie aż tak wyrównany. Przygotowywałyśmy się bardzo długo do tej rywalizacji i to przyniosło skutek, widać było na boisku, że nie ma między nami dużej różnicy.
Czułaś, że z czasem ten zespół dorósł i złapał potrzebne doświadczenie?
- Te najcięższe mecze miałyśmy akurat na początku. Nie zmienimy już jednak tego, tych wyników. Musimy teraz pracować i czekać na wiosnę, bo te spotkania, które przegrałyśmy minimalnie, teraz rozegramy u siebie.
Jak ocenisz siebie pod względem indywidualnym po tym pierwszym półroczu gry w niebiesko-białych barwach?
- Były gorsze mecze, ale to naturalne, że mogą się takie przydarzyć. Jestem jednak zadowolona ze swojej gry, choć to jeszcze nie jest to, co chciałabym dać temu zespołowi. Wiem, że stać mnie na więcej.
Jaki stawiasz cel na następną rundę? Myślisz bardziej o poprawieniu miejsca w tabeli czy ważniejszą kwestią jest łapanie doświadczenia i ogrywania się na tym szczeblu?
- Jedno idzie za drugim. Jeśli będziemy stawiać czoła tym naszym błędom, to za tym pójdzie większe doświadczenie. Ważne, żeby nie przestraszyć się przeciwników, jak to teraz trochę miało miejsce, kiedy byłyśmy zestresowane już na samym początku. Celujemy w górną część tabeli.
Rozmawiał Adrian Garbiec
Next matches
Friday
29.11 godz.20:30Friday
06.12 godz.20:30Recommended
Subscribe