Jak Pan zapamięta ostatni sezon Lecha Poznań? Pozytywnie, czy nie o końca?
Raczej pozytywnie. Krok po kroku rozwijamy się. Widzę po swoim zespole, że idziemy do przodu i jesteśmy coraz silniejsi. Fakt, że nie udało nam się zdobyć w tym sezonie drugiego miejsca w lidze - na co uważam, zasłużyliśmy - nie był spowodowany jedynie naszą postawą na boisku, ale również czynnikami pozasportowymi. Myślę szczególnie o spotkaniu z Polonią Bytom, kiedy realnie straciliśmy szanse na ostateczny sukces.
Ten rok był jednak chyba mimo wszystko lepszy od ubiegłego?
Zgadza się. Wielu zawodników zrobiło znaczące postępy, jeśli chodzi o indywidualne umiejętności piłkarskie. Również zespołowo jesteśmy dojrzalsi. Lech jest teraz lepszą drużyną i nic nie wskazuje na to, żeby cokolwiek miało nam zmącić ten rozwój. Wielu znawców piłkarskich już teraz twierdziło, że Lech grał najładniejszą dla oka piłkę w Polsce. To już daje sporo do myślenia.
Jaką dałby Pan ocenę w skali szkolnej swojemu zespołowi za ten sezon?
Ja ocen nie daję. Od tego są nauczyciele w szkole podstawowej.
Z pewnością przeanalizował już Pan sobie cały miniony sezon. Jakie były największe grzechy poznańskich piłkarzy w ostatnich dwóch rundach?
Indywidualne błędy popełnia każdy, a szczególnie wtedy, gdy chce coś bardzo mocno osiągnąć i ociera się o granice własnych możliwości. Jeślibyśmy się wszyscy położyli na boisku, z pewnością błędów by nie było. Dlatego nie chcę być już teraz zbyt surowy dla swoich zawodników po zakończeniu sezonu i wygarniać im grzechów publicznie. Oni wiedzą, co zrobili źle i jestem przekonany, że to poprawią. Teraz nie ma już co rozpamiętywać, tylko walczyć po urlopach o udział najbliższej edycji Pucharu UEFA.
Jest pan pewien, że pański zespół dał z siebie absolutnie wszystko?
Tak. Moi piłkarze zrobili ogromny postęp w grze zwłaszcza taktycznej. Pomimo że chłopcy potracili trochę bramek, niekiedy głupich i zupełnie niepotrzebnych, to poprawiona jest gra w destrukcji. Defensywa Lecha dziś i przed rokiem to niebo a ziemia. Naturalnie, że nie doszliśmy jeszcze do poziomu, żeby móc wychodzić na boisko i wszystkich rywali po kolei z niego zmiatać. Ale to na razie poza naszymi możliwościami. Konieczne jest teraz uzupełnienie kadry.
Te uzupełnienia będą dotyczyć zwłaszcza trzeciej linii? Bo patrząc na statystyki - Lech stracił najwięcej goli z całej pierwszej siódemki ligowej.
Tak, wiem o tym. Jest to dla mnie zrozumiałe. Defensywa zespołu zależy jednak nie tylko od obrońców, ale całego zespołu. To najtrudniejszy do skomponowania element drużyny. Nie będzie z pewnością tak, że sprowadzimy samych obrońców - to nie na tym polega. Ściągniemy kilku piłkarzy - niektórych także na pozycje już teraz nieźle obsadzone, by wzmocnić je poprzez wzrost motywacji, związanej z rywalizacją o miejsce w składzie.
W tym sezonie jednak wygrał pan coś z zespołem Lecha. Wie pan o co chodzi?
(śmiech) Niestety nie wiem.
Klasyfikację fair play, wyprzedzając nieznacznie ŁKS Łódź. Ma to dla pana jakieś znaczenie?
Cieszę się, że nasza gra jest najbardziej zgodna z ideą sportu. Jest to również potwierdzenie, że graliśmy rzeczywiście w piłkę, a nie kopaliśmy i gryźliśmy przeciwników, by tylko zdobyć punkty. Ponadto sądzę, że mimo tego, że wygraliśmy tę klasyfikację, wiele kartek otrzymaliśmy po sędziowskich błędach. Gdyby nie one, byłoby jeszcze lepiej. Ale po kończącym się sezonie niestety towarzyszy mi refleksja, że natychmiastowo trzeba coś zrobić z poziomem sędziowania w polskiej lidze. To jest palący problem, który przeszkadza futbolowi w naszym kraju się rozwijać! Jest mi przykro, bo między innymi właśnie Lech jest w pewnym stopniu ofiarą tego zamieszania.
Pracuje Pan w Lechu już od prawie dwóch lat. To bardzo długo jak na trenera w polskiej lidze. Czy ma pan dużą satysfakcję z pobytu w Poznaniu?
W zawodzie trenera jest tak, że o satysfakcji można mówić dopiero, gdy zdobędzie się z drużyną na przykład mistrzostwo kraju lub awansuje do Ligi Mistrzów. Ale ja patrzę na to realistycznie. Buduję ten zespół od zera i cieszę się każdym krokiem naprzód. Lecha było trzeba składać klocek po klocku od samych fundamentów. Od początku zarząd w rozmowach ze mną mówił, że na całkowite złożenie drużyny są trzy lata. Oczywiście po drodze istnieją pewne etapy, które dają odpowiedź na pytanie, czy ta budowa idzie w dobrym kierunku. Z każdym rokiem cele są coraz wyższe. Po trzech latach i sześciu cyklach przygotowawczych ma się dopiero drużynę w pełni dojrzałą. Zarząd to rozumie i cieszę się z tego. Zresztą mówiliśmy o tym już na pierwszych spotkaniach pomiędzy nami. Ale oczywiście to nie oznacza, że w ciągu tych lat nie mamy stawiać przed sobą wysokich celów. To prowadziłoby nas na dno. Stąd już w tym roku walczyliśmy o wicemistrzostwo, a w przyszłym cele będą jeszcze dalej idące. Dlatego mam satysfakcję z rozwoju zespołu i ze świadomości, że jest on moim dziełem.
Myśli Pan, że w przyszłym sezonie ten pana twór już będzie gotowy do walki z Wisłą Kraków, która w ubiegłym, była poza zasięgiem?
Z całą pewnością będziemy drużyną znacznie dojrzalszą i doświadczoną. To będzie nasz dodatkowy atut w porównaniu z rokiem ubiegłym. Będzie w moich piłkarzach dużo więcej wiary w siebie, bo skoro walczyli już o czołowe lokaty, to znaczy, że nie jest to nierealne. Dużo zależy od początku sezonu. Jeśli wystartujemy tak, jak bym sobie tego życzył, poziom sędziowania w lidze będzie wyższy, a nam dopisze trochę więcej szczęścia, niż przez ostatnie dwa sezonu - to czemu nie mielibyśmy wyprzedzić Wisły? Jesteśmy w stanie powalczyć.
Przemysław Pitry - bardzo intryguje mnie sytuacja związana z tym piłkarzem. Potrzebował dwóch lat, by dojść wreszcie do wysokiej formy. Na czym to polega?
Największym jego błędem, który rzutuje i rzutować moim zdaniem będzie przez cały czas jego kariery to fakt, że zbyt długo pozwolił sobie na występy w niższych ligach. Zbyt dugo zwlekał z przejściem do zawodowej piłki. Teraz potrzebował dużo czasu, by wejść w rytm prawdziwego ligowca. On jest piłkarzem, który nie ma zbyt dużego doświadczenia. Trzeba było z nim przeprowadzić wiele rozmów, poświęcić dużo czasu na pracę z nim, podpowiadać jak realizować pewne założenia taktyczne. Teraz jest coraz lepiej, czego efektem były występy w ostatnich miesiącach. Początkowo, gdy zaczynaliśmy współpracować w 2006 roku, był to zupełnie inny zawodnik. Tego czego nie można mu odmówić to wielki talent, który jednak niewiele zabrakło, by został totalnie roztrwoniony.
Na oczach kibiców w ciągu kilku tygodni stał się niezłym snajperem, doganiając w ilości zdobytych goli Piotra Reissa.
Oczywiście. Zaczął wychodzić na boisko z większym zaangażowaniem w grę. Nie unikał już odpowiedzialności na boisku. Poza tym udało nam się wzbudzić w nim większą wiarę w swoje możliwości.
I teraz odda go Pan do TSV Monachium?
To jest jego wybór. Nikomu nie zamierzam niczego zabraniać. Ale tutaj kwestią decydującą będzie, czy zarząd zgodzi się na jego sprzedaż.
b
Przy kadrze, którą dysponujemy na dzień dzisiejszy - tak. Przed nami okres transferowy - jeżeli wzmocnimy się w odpowiedni sposób w ataku, będzie można rozważyć tę sprawę. Ale do jego odejścia do TSV jeszcze tak naprawdę daleka droga - w każdym razie w tej chwili nic jeszcze nie jest przesądzone. Jeżeli nie uda się dokonać żadnego zakupu napastników to Pitry musi zostać.
A reszta zawodników? Będzie pan chciał utrzymać całą kadrę?
Do końca czerwca wszyscy muszą zostać. Jeśli sprzedalibyśmy kogokolwiek przed 30 czerwca, nie mielibyśmy zawodników, których moglibyśmy wystawić w meczach pucharowych. Po Euro 2008 dopiero karuzela transferowa będzie się kręcić coraz szybciej. W tej chwili nie chcę też się wychylać przed zarząd w sprawach sprowadzania nowych piłkarzy. Jesteśmy w rozjazdach, oglądamy dokładnie zawodników, którymi jesteśmy zainteresowani. Wszystko wykrystalizuje się podczas okienka transferowego.
Panie trenerze - będzie miał Pan urlop, czy spędzi pan ten czas wolny od treningów na poszukiwaniu i opiniowaniu potencjalnych zawodników?
Ahh... dobre pytanie. Właśnie przed chwilą się nad tym z żoną zastanawialiśmy. Pewnie ruszymy się gdzieś do Egiptu na jakiś tydzień. Ale dokładnie jeszcze nie wiem.
Jak wygląda praca szkoleniowca jednego z największych klubów piłkarskich w Polsce? Czy w wirze intensywnych zajęć, wielu obowiązków znajduje pan również czas dla siebie i najbliższych?
Mówiąc szczerze to więcej się przesiedzi na boisku, stadionie, czy w klubie, niż ma się życia prywatnego. Więcej wolnego czasu mam zwykle, gdy trwa liga. Gdy zaczynają się przygotowania - człowiek jest całkowicie odcięty od świata. Albo mamy zgrupowania, albo oglądamy piłkarzy, których można by sprowadzić...
Teraz jeszcze więcej będzie pan musiał poświęcić czasu przez Puchar Intertoto.
Dokładnie. Musimy w końcu wcześniej zacząć treningi niż inne zespoły z naszej ligi, bo zaczynamy mecze już w drugiej połowie czerwca. Teraz z kolei jeżdżę co chwilę na jakieś spotkania. W ubiegłym tygodniu byłem w Ostrawie, a w środę oglądałem jedno ze spotkań drugoligowych.
Nie pokrzyżowało to panu planów przygotowań, że zaczynacie wcześniej?
Nie. To było brane pod uwagę. Zredukowaliśmy liczbę zgrupowań. Jedziemy tylko na jedno. Natomiast piłkarze na czas urlopów otrzymali instrukcje, jak utrzymać formę, żebyśmy nie zaczynali od zera po powrocie. Wszystko jest pod kontrolą.
Wierzy pan, że jesteście w stanie z taką kadrą jaką dziś pan dysponuje, przebrnąć trzy rundy Pucharu Intertoto i awansować do Pucharu UEFA, co jak pan mówił, należało się Lechowi?
Jasne, że jesteśmy w stanie. Sądzę, że fatum kontuzji przestało już nad nami wisieć. Jeśli znów nie będziemy mieć takiego pecha, jak jesienią - nasza postawa będzie o wiele lepsza.
Rozmawiał: Marcin Gościniak
Next matches
Friday
31.01 godz.20:30Saturday
08.02 godz.00:00Recommended
Subscribe