Międzynarodowe przygotowania Kolejorza

Na początek Słowacja i "przygaszone pożary"

- Cztery razy dziennie, w tym zajęcia na siłowni oraz aerobik. Podczas pobytu na Słowacji Lech rozegrał trzy mecze z miejscowymi drużynami. Wyniki nie były zbyt dobre (1 zwycięstwo i 2 porażki), ale były to pierwsze mecze w których ćwiczono system 4-4-2 - pisali w artykule z 2003 roku Paweł Stencel oraz Andrzej Dawidowski. Były to czasy, kiedy rozstrzygał się przetarg na budowę IV trybuny Stadionu Poznań, a Kolejorz dopiero wychodził z finansowego dołka po pobycie w ówczesnej II lidze.

Lech wyjechał również wtedy pierwszy raz do popularnej potem w późniejszych latach Hiszpanii. Zameldowany w Chichlana de la Frontera miał okazję zagrać sparing m.in. z reprezentacją Luksemburga. Ten egzotyczny, jak na obecne warunki mecz kontrolny zakończył się zwycięstwem poznaniaków. Bramki zdobywali Piotr Reiss oraz Sylwester Czereszewski.

Pierwszy wylot do Turcji nazywany był z kolei "przygaszonym pożarem". Dlaczego? Tematem przewodnim było wtedy możliwe odejście ówczesnego kapitana, Piotra Reissa do Wisły Kraków. Transakcja nie doszła do skutku, piłkarze otrzymali zadowalającą część swych wypłat i wsiedli do samolotu. - Mamy spokój, przynajmniej do czerwca - pisał w swojej relacji z lutego 2004 roku Radosław Nawrot, dziennikarz Gazety Wyborczej. Lech na swoim pierwszym zgrupowaniu w Turcji wygrał wszystkie sparingi, a na przełomie maja oraz czerwca wygrał po dwumeczu w finale Pucharu Polski.

Pierwszy raz w miejscowości Belek Kolejorz zameldował się w 2008 roku. Wtedy również na jeden dzień doszło do… zmiany trenera bramkarzy. Na zgrupowaniu pojawił się bowiem Dieter Burdenski, były bramkarz reprezentacji RFN, a później… współwłaściciel Korony Kielce. Po zajęciach pochwalił on umiejętności Krzysztofa Kotorowskiego, Emiliana Dolhy i podziwiał pracowitość Dawida Kręta. - Fajnie, zawsze to coś innego, ale teraz już wracamy do trenera Woźniaka - podsumował ówczesne zajęcia Krzysztof Kotorowski.

Hiszpania, Gibraltar i przygody Manuela

Trzy razy z rzędu (w latach 2011-2013) Kolejorz przygotowywał się do rundy wiosennej w hiszpańskiej Esteponie. Wtedy też piłkarze trenera Mariusza Rumaka grali w turnieju Marbella Cup, w których brały udział m.in. Dynamo Kijów, Rapid Bukareszt czy Ludogorec Razgrad. Raz Kolejorzowi udało się zająć trzecie miejsce, które zdobyli po pokonaniu Guangzhou Evergrande. Wśród atrakcji było m.in. zwiedzanie oddalonego o 50 kilometrów od Estepony Gibraltaru. Co ciekawe, nie każdy mógł skorzystać z tych atrakcji - nie każdy lechita z powodów paszportowych mógł wybrać się na ten skalisty półwysep. Jednym z tych zawodników był Manuel Arboleda, który musiał wrócić do hotelu. Tam czekały go inne atrakcje.

- Wziąłem taxi, ale nagle drogę zajechał nam jakiś samochód. Wyskoczyli z niego... policjanci i zaczęli mi grozić bronią. Wywlekli mnie z auta, a jeden z nich kopnął mnie w kolano (...). Przeszukali mnie i cały czas krzyczeli. Byłem przestraszony, tłumaczyłem im, że jestem sportowcem, powtarzałem "Lech Poznań, Polonia". Okazało się, że wzięli mnie za handlarza narkotyków, których sporo się kręci po tamtym regionie - wspominał Arboleda w internetowym czacie dla Super Expressu w 2014 roku.

Ostatni raz w Hiszpanii Lech przygotowywał się w sezonie 2015/16. Wtedy też trener Jan Urban zabrał swoich podopiecznych do Alhaurin el Grande. Zgrupowanie to było pierwszym, na którym szerszej publiczności pokazali się Robert Gumny oraz Kamil Jóźwiak. Wcześniej wymieniona dwójka zadebiutowała wtedy z herbem Kolejorza na piersi, a dobre występy z Jiangsu Suning zbliżyły ich do kadry pierwszej drużyny, a co za tym idzie debiutu w oficjalnych rozgrywkach.

Turecka deszczowa pogoda

W 2019 roku Lech Poznań dość mocno mógł narzekać na pogodę w tureckiej miejscowości. Nie inaczej było… 10 lat temu. - W nocy lał deszcz, a od rana na niebie kłębią się ciemne chmury, temperatura spadła o ładnych kilka stopni, a do tego od morza wieje bardzo silny wiatr. Zajęcia nie były już zatem tak przyjemne, jak choćby wczoraj - czytaliśmy na oficjalnej stronie Kolejorza, w relacji Macieja Krzyżanowskiego.

W 2010 roku pogoda… również nie rozpieszczała, więc lechici szukali na riwierze tureckiej innych atrakcji. Jedną z nich był turniej tenisowy Belek Open, w którym doszło do niecodziennego starcia, w którym Jasmin Burić grał… przeciwko Zlatko Tanevskiemu oraz Semirowi Stiliciowi. Wygrał "Jasiu", który pokonał bałkańską dwójkę 6:1.

Do tureckiej miejscowości Lech wrócił dopiero po trzech latach, w 2015 roku. Wtedy też… wybrał się do Belek dwa razy. Najpierw od 11 do 21 stycznia, a później od 26 stycznia do 6 lutego. Niekonwencjonalne rozwiązanie okazało się strzałem w dziesiątkę, bowiem Kolejorz wygrał wtedy swoje ostatnie mistrzostwo Polski. Nie obyło się jednak bez problemów. Podczas rozgrzewki przed jednym z treningów, w całym ośrodku zabrakło prądu, a wszystkie boiska pogrążyły się w ciemnościach. Na zawodnikach nie zrobiło to jednak żadnego wrażenia i dalej kontynuowali ćwiczenia. - Co chwilę coś się dzieje. Jak nie deszcz, to teraz to światło. Trudno przewidzieć, co tu się jeszcze może wydarzyć - żartował Tomasz Kędziora.

Zaplanowany na przyszły tydzień obóz w Belek będzie już dziewiątym pobytem w tej tureckiej miejscowości. Należy więc liczyć, że pogoda będzie w tym roku łaskawa, a Lech będzie przygotowywał się do rozgrywek tak samo jak w 2010 i 2015 roku.