Maria Wasiewicz jest zawodniczką Lecha Poznań UAM od początku rundy wiosennej sezonu 2021/22. Lechitka strzeliła w ostatnich miesiącach trzy gole, czym przyczyniła się do awansu Kolejorza do drugiej ligi. Pomocniczka opowiada o swojej przeszłości i podsumowuje swój okres w niebiesko-białych barwach.
Jak tutaj trafiłaś? Oficjalnie dołączyłaś do Lecha Poznań UAM w zimowym okienku transferowym, ale jak to się stało, że jesteś z nami? Przyszłaś na jeden z treningów otwartych, które odbywały się w styczniu przy Bułgarskiej?
- Zaczęłam trenować z dziewczynami w październiku poprzedniego roku. Miałam dwuletnią przerwą od piłki ze względu na kontuzję i po prostu chciałam wrócić do grania. Sama niejako znalazłam klub. Wiedziałam, że wcześniej był UAM, potem nastąpiło połączenie z Lechem Poznań. Brakowało mi piłki po przebytej kontuzji i stwierdziłam, że chcę spróbować. Przyszłam na trening i zostałam. Przyszłam wtedy w trakcie rundy i trenerka powiedziała, że przez te pół roku będę jeszcze trenować, a do drużyny dołączę od rundy wiosennej.
Wcześniej grałaś w Stali Pleszew po czym dołączyłaś do Medyka Konin. Jak wyglądała twoja dotychczasowa kariera?
- W Stali grałam przez trzy lata, to był okres gimnazjum. Stosunkowo późno zaczęłam trenować w klubie, bo mając 13 albo 14 lat, to nie jest jakoś wcześnie. W Pleszewie grałam z chłopakami, a kończąc gimnazjum stwierdziłam, że chce się dalej rozwijać piłkarsko. Najbliżej był Medyk, w miarę blisko była też Ostrovia i ten kierunek też rozważałam. Padło na Medyk, gdzie spędziłam trzy lata, czas liceum.
W jakich zespołach występowałaś w Koninie? Widziałem, że zdobyłaś wicemistrzostwo Polski do lat 19, ponadto masz również występy w rezerwach tego klubu.
- W sumie od początku, od pierwszej klasy trafiłam do pierwszej ligi do Medyka, grałam tam właśnie te trzy lata. Dwa razy byłyśmy na mistrzostwach Polski U-19. Niestety dwa razy było to wicemistrzostwo. Wydaje mi się, że dwukrotnie przegrałyśmy finał po karnych. Szkoda, że nie było tego mistrzostwa, tego świętowania, ale drugie miejsce to też duży sukces. Pamiętam, że wtedy były dość mocne drużyny, to był chyba 2017 rok, więc mój pierwszy rok w Medyku, także to było dla mnie duże osiągnięcie.
Jak wyglądały treningi w Medyku? Miałaś okazję rywalizować z zawodniczkami z Ekstraligi?
- Nie, trenowałam z rezerwami. Grałam w pierwszej lidze i trenowałam z tymi zawodniczkami. Czasami miałyśmy łączone treningi, czasami grałyśmy z ekstraligową drużyną sparingi.
Mimo wszystko gra w tak młodym wieku na zapleczu Ekstraligi to duże osiągnięcie.
- Na pewno było to duże doświadczenie i osiągnięcie dla mnie. Dużo na tym zyskałam.
Jak potoczyły się twoje losy po odejściu z Medyka? Wspomniałaś wcześniej, że kontuzja uniemożliwiła ci grę przez dwa lata.
- Niestety tak się to przeciągnęło w czasie. Później pandemia przesunęła operację, łącznie miałam dwa zabiegi, więc na trochę mnie to wykluczyło z gry. W tym czasie trochę zrezygnowałam z piłki. Kontuzja pokrzyżowała mi piłkarskie plany i miałam taki okres, że nie chciałam grać w piłkę. Chciałam zakończyć moje granie. Po czasie zaczęło mi jednak tego brakować. Podczas rehabilitacji czułam, że brakuje mi czegoś w życiu. Myślę, że dołączenie do Lecha było najlepszym ruchem, jaki mogłam zrobić.
Rozmawiałem z trenerką przed rozpoczęciem rundy wiosennej i była ona zadowolona z tego jak przepracowałaś ten okres, ale trochę musiałaś poczekać na szansę w podstawowej jedenastce. Początkowo pojawiałaś się na boisku z ławki, a w pierwszym składzie wyszłaś w piątym meczu, z Victorią Niemcz Osielsko. Spodziewałaś się, że wejście do drużyny może być trudne?
- Na początku rundy złapała mnie lekka kontuzja, w pierwszym meczu nie byłam powołana, bo miałam uraz mięśnia. Później miałam trochę gorszy okres, byłam w słabszej formie po tej krótkiej kontuzji, gdzieś mi to zaburzyło plan działania. Na pewno liczyłam, że uda się wywalczyć ten pierwszy skład. Wprawdzie nie było to łatwe, ale o ile się nie mylę, to w trzech meczach udało mi się wyjść w podstawowej jedenastce. Na pewno jest nas dużo, jest walka o skład, więc cieszę się, że trenerka postawiła na mnie również w ważnych spotkaniach, mam na myśli rywalizację z Oborzyskami czy ten mecz przy Bułgarskiej.
Mam wrażenie, że jesteś niezwykle uniwersalną zawodniczką, bo w ostatnim spotkaniu grałaś na wahadle. W innych meczach wystąpiłaś z kolei w środku pola lub w ataku. Gdzie ty się czujesz najlepiej i jak mogłabyś się sama scharakteryzować?
- Przychodząc tutaj celowałam bardziej w środek pomocy. Była duża konkurencja, wiele dziewczyn występuje właśnie w środku, więc trenerka zaczęła trochę eksperymentować. Chyba pierwszy raz w swojej karierze zagrałam jako napastniczka. Myślę, że nie wyglądało to najgorzej, udało mi się strzelić kilka goli, więc na pewno to na plus. To też nowe doświadczenie dla mnie, przyjmuję decyzje trenerki i cieszę się, że mogłam zagrać na różnych pozycjach. Co do lewej pomocy i wahadła, to grywałam tam wcześniej. W Medyku występowałam często na lewej pomocy, tam miałyśmy podobne ustawienie, więc też czuję się tam dobrze. Pozostawiam już tutaj decyzję trenerce, ja będę starała się dać jak najwięcej drużynie na każdej pozycji.
Trochę na swojego pierwszego gola w Lechu czekałaś, ale jak już strzeliłaś to od razu dwa. Tydzień później dołożyłaś trafienie w Starych Oborzyskach w niezwykle ważnym meczu, bo remis znacznie przybliżył was do awansu. Spadł ci kamień z serca, że ten worek z bramkami się otworzył?
- Na pewno to była duża ulga, bo nie ukrywajmy - każdy strzelony gol to duża pomoc dla drużyny. Sama też czułam, że mam wkład w zwycięstwa. Trochę późno to przyszło, miałam sytuacje w poprzednich meczach, ale niestety nie wykorzystałam ich. Mam nadzieję, że kolejny sezon przyniesie więcej goli i będę mogła więcej dać drużynie.
W tej rundzie po raz pierwszy wystąpiłaś w meczu przy Bułgarskiej. Jakie to uczucie?
- Niesamowite przeżycie. Cała otoczka, kibice. Naprawdę aż zapiera mi dech, brakuje słów, żeby to opisać. Miałam piłkarskie doświadczenie już wcześniej, bo grałam na boiskach pierwszej ligi czy w mistrzostwach Polski. Te emocje, kiedy grałam przy Bułgarskiej, były całkowicie inne, niesamowite doświadczenie i mam nadzieję, że będzie tego więcej.
Jak przyjęły cię dziewczyny do zespołu? Szybko złapałyście wspólny język?
- Tak jak mówiłam wcześniej, trenowałam z dziewczynami od października, więc już trochę się znamy. Od samego początku była naprawdę super atmosfera. Czułam, że potrzeba czasu, żebyśmy się poznały, ale bardzo dobrze mnie przyjęły i naprawdę dobrze się czuję w drużynie.
Stawiasz sobie jakiś cel na drugą ligę?
- Na pewno chciałabym zaliczyć jak najwięcej występów, walczyć o pierwszy skład, jakaś bramka dla drużyny to też będzie małe osiągnięcie dla mnie. Razem z zespołem będziemy starać się zająć jak najwyższe miejsce w drugiej lidze. Mimo że będziemy beniaminkiem, to myślę że powalczymy o górną część tabeli.
Rozmawiał Adrian Garbiec
Next matches
Friday
29.11 godz.20:30Recommended
Subscribe