Gdyby przebrać w piłkarski strój 73-letniego* dziś Henryka Pietrzaka (na zdjęciu drugi z prawej), nie wzbudziłoby to większej sensacji. Jego sportowa sylwetka bowiem i młodzieńcza swoboda ruchów nie wskazują zupełnie na zaawansowany wiek, zdradza to jedynie siwa już dzisiaj czupryna.
Umiejętności piłkarskie zapewne również pozostały niemałe. Do wiedzy, jak dbać o swoją sprawność fizyczną, nie na chwilę, ale na długie lata, dochodził sam przez uważną obserwację i niezwykłą intuicję. Sam narzucał sobie dyscyplinę, prowadził dodatkowe, indywidualne treningi i regularny tryb życia. Wielu młodych ludzi zdziwi z pewnością fakt, iż Pietrzak nigdy nie spalił ani jednego papierosa!
Grając jako nastolatek w barwach Lipna Stęszew, raz po raz nękał rezerwy poznańskiego Kolejarza pięknymi bramkami i nieszablonowymi akcjami. Trudno było nie zainteresować się tak zdolnym chłopakiem, a przejście do poznańskiej drużyny przyklepał jesienią 1953 roku ówczesny trener Lipna i jedna ze sław Lecha – Edmund Białas. Na progu kariery przepustką do drużyny Kolejarza była niespodziewanie jego ogólna sprawność fizyczna, siła i zadziorność.
Na jednym ze swoich pierwszych obozów w Puszczykowie pokazał klasę w dziesięcioboju lekkoatletycznym, a szczególnie zaskoczył wszystkich w rzucie kulą, gdzie wygrał z wyższymi i silniejszymi od siebie kolegami. W ten to sposób młody Heniek w pełni został zaakceptowany przez kolegów z drużyny. Legenda Kolejorza - Teodor Anioła - zobaczył w chłopaku materiał na niezłego gracza i zaopiekował się nim należycie. Nie tylko wprowadzając w piłkarskie tajniki, ale i ucząc, jak omijać góry lodowe, których nigdy przecież w żadnym środowisku nie brakowało.
Młody piłkarz przez całą swoją karierę z uwagą podglądał wszelkie piłkarskie nowinki i umiejętności... od rywali, np. technikę strzału z prostego podbicia podpatrzył u grającego w Legii i Górniku Zabrze niezapomnianego Ernesta Pola. Pierwszy okres w Kolejorzu spędził ze względów formalnych w rezerwach. W ekstraklasie debiutował 14 marca 1954 na boisku aktualnego wówczas mistrza Polski – Ruchu Chorzów, zastępując po przerwie Tadeusza Kołtuniaka. Debiut okazał się na tyle udany, że Pietrzak stał się wkrótce podstawowym graczem zespołu i to na długie 11 sezonów.
W latach 1956-61 miał niezwykłą serię 118 kolejnych ligowych meczów w barwach Lecha. Jak ważna była jego rola w zespole świadczy fakt, iż po zatruciu pokarmowym i braku z tego powodu Anioły i właśnie Pietrzaka, poznańska drużyna uległa we wrześniu 1956 Legii u siebie aż 0:6, co do dziś pozostaje najwyższą domową porażką Lecha. Gdyby nie ten nieszczęsny gastryczny epizod, wynik mógłby być zupełnie inny, a passa Pietrzaka wzrosłaby do 147 kolejnych ligowych występów w niebiesko-białych barwach.
Rok 1956 był dla Henryka Pietrzaka ważny również ze względu na tworzącą się właśnie historię. Wielu piłkarzy, podobnie jak większość mieszkańców Poznania, zgodnie ze swym sumieniem uczestniczyło w Poznańskim Czerwcu. Zamiłowanie do wiedzy historycznej i wydarzeń społeczno-politycznych pozostało, a nawet zostało przelane na syna, który już w III Rzeczpospolitej został absolwentem historii na UAM. Pietrzak zadbał też o przyszłość córki, dziś cenionego lekarza dermatologa. Sam pracę zawodową rozpoczął jeszcze w trakcie piłkarskiej kariery, najdłużej będąc zatrudnionym w administracji ZDOKP w dziale technicznym, gdzie pozostał aż do wcześniejszej emerytury.
Wiele lat później pojawił się na... Bułgarskiej, współodpowiadając za służby porządkowe na stadionie. Zaczął od meczu z Arką w półfinale PP zimą 1982, a kończył na początku lat dziewięćdziesiątych. Z tej perspektywy pamięta wszystkie szlagiery Lecha w europejskich pucharach, m.in. z Athletic Bilbao, Liverpoolem FC czy FC Barceloną.
Henryk Marian Pietrzak urodził się 2 lipca 1933 roku w podpoznańskim Stęszewie, z którym emocjonalnie wciąż jest silnie związany i gdzie nadal żyją jego dzieci z rodzinami. Nie ograniczał się tylko do piłki (treningi w Lipnie rozpoczął w 1948 roku), uprawiał, szczególnie w okresie zimowym, wiele innych sportów – koszykówkę, siatkówkę, lekkoatletykę czy tenis stołowy, a pod koniec kariery nawet brydż sportowy. Jego samoistny talent szermierczy rozpoznał sam Janos Kevey – słynny węgierski fechmistrz, jednak ta dyscyplina sportu zupełnie mu nie przypadła do gustu i pozostał wierny futbolowi.
Przez całe 8 lat dojeżdżał pociągiem na treningi Lecha i do pracy z rodzinnego Stęszewa, bo dopiero w 1961 stał się na dobre mieszkańcem Poznania. Należał do ludzi upartych w dążeniu do sportowego celu, twardy, nieustępliwy. Szybko zyskał uznanie poznańskiej publiczności, nigdy bowiem nie przechodził obok meczu. Któryś z kibiców wychwycił podobieństwo pietrzakowej czupryny do fryzury znanego aktora Ludwika Solskiego i tak powstał przydomek piłkarza, za którym on sam nie przepadał. Dla większości kolegów z drużyny pozostał po prostu Heniem.
Na boisku harował za dwóch, wiele podawał, rozbijał ataki rywali. Grał dla drużyny, zapominając o indywidualnych popisach. Bramek zdobywał wprawdzie niewiele, ale zawsze ważne i niezwykłej urody. W ekstraklasie strzelił 4 gole dające wygrane z Legią w 1955, z Garbarnią i łódzkim ŁKS-em w 1956 i tylko bramka z Pogonią Szczecin w 1962 okazała się trafieniem honorowym. Na zapleczu ekstraklasy goli było o jednego więcej, zawsze jednak przynosiły one punkty drużynie. Pietrzak był zawodnikiem niezwykle wszechstronnym, początkowo grywał w ataku, później na lewej obronie, ale najlepiej czuł się w pomocy. Pod koniec kariery dość regularnie grywał na bramce, będąc prekursorem odważnej gry na przedpolu a là Higuita.
Jak widać, to nie słynny z ekstrawagancji kolumbijski golkiper rozpoczął dryblowanie napastników poza polem karnym. Niewiele brakowało, by Pietrzak w tej roli zadebiutował także w ekstraklasie. Miało to miejsce w Warszawie w październiku 1957, kiedy to poznański bramkarz Henryk Skromny nabawił się kontuzji w pojedynku z Gwardią, a w rolę masażysty wcielił się właśnie Pietrzak. Na tyle skutecznie, iż Skromny pozostał do końca gry na boisku, a Lech, zwyciężając 1:0 w sensacyjny sposób, odebrał gwardzistom pewny, zdawałoby się, tytuł mistrzowski.
Z Lechem „Solski” żegnał się w Krakowie w drugoligowym meczu z miejscową Garbarnią. W kolejowych barwach rozegrał 208 oficjalnych spotkań (129 w ekstraklasie, 6 w Pucharze Polski oraz 73 gry w II lidze). Do tego trzeba dodać liczne spotkania w reprezentacji Poznania (grywał w niej w latach 1955-62), reprezentacji Kolejarzy i niezliczone potyczki towarzyskie. Na stare lata wrócił do Lipna Stęszew, gdzie był też trenerem (młodzieży i pierwszego zespołu), podobnie jak w LZS Konarzewo i LZS Nagradowice.
Z kariery trenerskiej szybko zrezygnował ze względu na sędziowskie nieczyste działania i kiepskie motoryczne przygotowanie do sportu piłkarskiego narybku. Oficjalnie sam arbitrem nigdy nie był, ale zdołał jednak prowadzić nawet międzynarodowy mecz. Na sparing Lecha ze szwedzkim Trelleborgiem nie dotarli wyznaczeni sędziowie, więc Pietrzak, długo nie zastanawiając się, za zgodą obu stron gwizdał, jak należy. Swój ostatni oficjalny mistrzowski mecz rozegrał w klasie A w wieku 48 lat, później ograniczając się już wyłącznie do oldbojskich gier.
Tych spotkań uzbierało się grubo ponad tysiąc, przy tym wiele wspomnień, zwiedzonych miejsc i życiowych doświadczeń. Z dzisiejszych czasów najbardziej podoba mu się atmosfera na Bułgarskiej i niesamowity doping najlepszych w Polsce kibiców, samym piłkarzom Lecha życzy niezwykłego charakteru w dążeniu do sportowych sukcesów.
Jan Rędzioch
* tekst opublikowany w programie meczowym "Heeej Lech" w sezonie 2006/2007 z informacjami aktualnymi na moment publikacji artykułu.
Next matches
Friday
31.01 godz.20:30Saturday
08.02 godz.00:00Recommended
Subscribe