We wtorek Lech Poznań pokonał w ramach Tototolotek Pucharu Polski drugoligową Resovię 4:0. - W pucharze często zdarzają się różne niespodzianki i jestem zadowolony z tego, że wygraliśmy. Mieliśmy to spotkanie pod kontrolą i pod kątem meczu ligowego jest to dobry impuls dla całej drużyny – mówi strzelec jednego z goli, Volodymyr Kostevych.
Po pokonaniu pierwszoligowego Chrobrego Głogów 2:0, w kolejnej rundzie Totolotek Pucharu Polski los przydzielił Kolejorzowi drużynę na co dzień rywalizująca w ramach II ligi z rezerwami poznańskiego klubu, czyli Resovię. Jednak początek wtorkowego spotkania wcale nie wskazywał na to, że na boisku rywalizują zespoły, które dzielą dwie klasy rozgrywkowe. - Oczywiście Resovia jest zespołem, który gra dwa poziomy niżej niż my, a więc naturalnym jest, że ludzie oczekują od nas pewnego zwycięstwa i dominacji. Jednak takie mecze nigdy nie są łatwe. Drużyna słabsza broni się prawie całym zespołem, boisko też nie jest w takim stanie jak w ekstraklasie, ale na koniec najważniejsze jest to, że byliśmy cierpliwi i udało się strzelić tego pierwszego gola. Dzięki temu gospodarze musieli zacząć inaczej grać i mieliśmy więcej miejsca na boisku. Wykorzystaliśmy to w najlepszy możliwy sposób – mówi bramkarz Lecha Poznań Mickey van der Hart.
- Myślę, że zawsze jak grasz z takim przeciwnikiem, tzn. kiedy grasz jako faworyt przeciwko zespołowi z niższej ligi, to wszyscy dają z siebie 150% żeby cię pokonać. Wtedy te pierwsze minuty meczu są bardzo ważne, ponieważ jeżeli strzelisz gola to właściwie zamykasz spotkanie, a im dłużej utrzymuje się wynik bezbramkowym tym bardziej przeciwnik czuje się pewnie na boisku. To był właśnie mecz tego typu, ale ostatecznie pokazaliśmy, że jesteśmy lepszym zespołem. Awansowaliśmy do kolejnej rundy, ale mimo wszystko z tego początku meczu musimy wyciągnąć wnioski, żeby nie powtarzała się taka sytuacja – wtóruje mu Karlo Muhar, który w starciu z drugoligowcem wystąpił po ostatniej przerwie spowodowanej pauzą za nadmiar żółtych kartek w ekstraklasie.
Końcówka pierwszej połowy była imponująca, ponieważ lechici w pełni dominowali w tej fazie spotkania, co udokumentowali dwoma trafieniami Christiana Gytkjaera. W obu przypadkach duński napastnik udowodnił, że jest prawdziwym lisem pola karnego i dołożył do swojego dorobku kolejne dwa gole, które wręcz podręcznikowo wpisują się w definicję takiego zawodnika. Dzięki temu Kolejorz na przerwę schodził z dwubramkowym prowadzeniem. - W takich meczach gra się do strzelonej bramki i po niej przeciwnik otwiera się, ponieważ jeżeli cały czas liczą oni na awans do kolejnej rundy to też muszą coś strzelić i w takim wypadku robi się na boisku dużo miejsca dla nas – komentuje Volodymyr Kostevych.
Jednak przerwa ani trochę nie wybiła z rytmu zawodników trenera Dariusza Żurawia i po niej atakowali bramkę Resovii z taką samą intensywnością jak w końcówce pierwszej połowy. W tym fragmencie meczu dwie asysty zanotował Kamil Jóźwiak, a golami popisali się właśnie lewy obrońca Kolejorza oraz Filip Marchwiński. - Przy wyniku 2:0 czasami jeszcze coś złego może się wydarzyć, przecież nasze rezerwy doświadczyły tego w meczu na tym samy stadionie. Po przerwie zrobiliśmy wszystko, żeby w tym spotkaniu nie było już żadnych nerwów i ta moja trzecia bramka praktycznie zamknęła spotkanie – kontynuuje Ukrainiec.
- Po tym jak dobrze zakończyliśmy pierwszą połowę, drugą już zagraliśmy według mnie perfekcyjnie. Utrzymywaliśmy się przy piłce, zmienialiśmy często strony boiska i dołożyliśmy jeszcze dwa gole – dodaje van der Hart.
Dzięki zwycięstwu w Rzeszowie Lech Poznań znalazł się w 1/8 finału Totolotek Pucharu Polski i swojego kolejnego rywala pozna podczas losowania, które odbędzie się 5 listopada. Jednak już w najbliższy weekend lechitów czeka wyjazd na trudny teren do Szczecina i walka o trzy punkty, które równocześnie będą przełamaniem dwóch ostatnich ligowych porażek. - W pucharze często zdarzają się różne niespodzianki i jestem zadowolony z tego, że wygraliśmy. Mieliśmy to spotkanie pod kontrolą i pod kątem meczu ligowego jest to dobry impuls dla całej drużyny. Pokazaliśmy sobie, że potrafimy kontrolować spotkanie i teraz musimy przełożyć to na mecz z Pogonią – podsumowuje Kostevych.
Mecz z Pogonią Szczecin rozpocznie się w sobotę, 2 listopada, o godzinie 20:00. Niebiesko-biali nie będą walczyć tylko o przełamanie niekorzystnej passy po ostatnich dwóch porażkach ligowych, ale równocześnie powalczą o pierwsze zwycięstwo w Szczecinie od sezonu 2016/2017. - Musimy szybko odpocząć po meczu pucharowym i od środy wracamy w 100% gotowi oraz skoncentrowani na Pogoni Szczecin. Musimy odłożyć to zwycięstwo, bo zrobiliśmy to co do nas należało, z teraz czeka nas praca w ekstraklasie i walka o przełamanie złej passy – kończy Mickey van der Hart.
Zapisz się do newslettera