Trener i zawodnicy Legii Warszawa ze spokojem podchodzą do jutrzejszego finału Pucharu Polski. Choć mecz odbędzie się w stolicy, Wojskowi nie czują się gospodarzami meczu.
Trener i zawodnicy Legii Warszawa ze spokojem podchodzą do jutrzejszego finału Pucharu Polski. Choć mecz odbędzie się w stolicy, Wojskowi nie czują się gospodarzami meczu.
Zarówno szkoleniowiec Henning Berg oraz obecni na konferencji Bartosz Bereszyński oraz Ivica Vrdoljak zgodnie przyznają, że będzie to zupełnie inne spotkanie niż pojedynki ligowe. Jak zaznacza "Bereś", na Stadionie Narodowym spotkają się dwie najlepsze drużyny, z najlepszymi kibicami, co czyni mecz jednym z większych wydarzeń piłkarskich tej dekady.
Byłemu zawodnikowi Lecha nie przeszkadza, że do walki o trofeum będzie trzeba stanąć trzy dni po meczu ligowym. - Jesteśmy przygotowani, żeby grać co trzy dni, choćby w tym roku już graliśmy 120 minut w meczu pucharowym ze Śląskiem w czwartek, a potem w niedzielę we Wrocławiu w lidze.
Norweski szkoleniowiec Legii unika przed spotkaniem wskazywania faworyta. - W zeszłym roku to my wygraliśmy, w tym przegraliśmy, choć cały czas kontrolowaliśmy spotkanie. Ten mecz to odrębna historia, nie ma co się bawić we wskazywanie faworytów. My musimy skupić się na sobie i zagrać najlepiej jak potrafimy. Piłkarze Legii podkreślają natomiast, że miejsce rozgrywania spotkania nie jest ich atutem. - To nie jest nasz stadion, nie gramy u siebie. Podejrzewam, że będziemy mieli przewagę na trybunach, ale najważniejsze będzie to, co się będzie działo na boisku - zaznacza Ivica Vrdoljak. Zgadza się z nim w pełni Bereszyński - Miejsce jest neutralne. Nie graliśmy tutaj nigdy wcześniej.
Zapisz się do newslettera