We wczorajszym meczu Jagiellonii z Lechem padła tylko jedna bramka. Sędzia Paweł Gil nie pokazał żadnej czerwonej kartki, nie podyktował żadnego rzutu karnego, a jednak kibice, którzy przybyli na stadion przy ulicy Słonecznej nie mogli narzekać na brak emocji. Tak samo jak kibole Lecha oglądający ten mecz w telewizji.
Pierwsze tąpnięcie sejsmografy zarejestrowały w 38 minucie. W wydawało się niegroźnej sytuacji, przy obronie strzału z dystansu Rafała Grzyba, palec złamał Jasmin Burić i trener Mariusz Rumak zmuszony był do dokonania pierwszej zmiany. Po raz ostatni poznaniacy zmiany w bramce spowodowanej kontuzją dokonali 24 maja 2003 roku, gdy w wygranym 6:0 meczu z Pogonią Szczecin plac gry musiał opuścić Norbert Tyrajski. Jego miejsce zajął wówczas Waldemar Piątek. Teraz za Burica wszedł Kotorowski i zaliczył swój 200. występ w barwach Kolejorza. - Bardzo sympatyczny wynik. Cieszę się, że dobiłem do takiego jubileuszu, ale wciąż mam ochotę na więcej - zapewnia 36-letni golkiper Kolejorza.
Niecodzienna sytuacja nie zdekoncentrowała lechitów, którzy jeszcze przed przerwą strzelili zwycięską bramkę. Bohaterem meczu został Gergo Lovrencsics, który wykorzystał potknięcie Alexisa Norambueny. Węgier w oficjalnym biuletynie meczowym Jagi Tylko Ty został przedstawiony jako największa gwiazda Kolejorza. Swoją drogą, mieli wyczucie miejscowi dziennikarze. Lovrencsics robi wszystko, co w jego mocy, aby latem nie wrócić do Papy i w Białymstoku strzelił gola w czwartym kolejnym meczu. - Nie wiem jak to się dzieje. Czuję się znakomicie na treningach i podczas meczów. Cały czas chcę jednak więcej. Chciałbym strzelać gole w każdym meczu i przyczynić się do zdobycia mistrzostwa - dodaje węgierski skrzydłowy Lecha Poznań.
Węgierski skrzydłowy na listę strzelców mógł wpisać się już w 7 minucie, ale nie wykorzystał świetnego podania Rafała Murawskiego. Kapitan Kolejorza po raz kolejny rozgrywał znakomitą partię i był cichym bohaterem tego spotkania. Tym bardziej, że nie przystępował do niego w pełni sił. - Gorączkowałem i przez to nie przespałem nocy przed meczem. Łapie mnie jakaś grypa. Trzeba było jednak wyjść na boisko i zasuwać - przyznaje Rafał Murawski. Mariusz Rumak w miejsce Murawskiego w końcówce chciał wprowadzić Ivana Djurdjevica. Szyki szkoleniowcowi Kolejorza pokrzyżował uraz Bartosza Ślusarskiego, który zderzył się z Ugochukwu Ukahem. Swoją drogą piłkarze Lecha nie mają szczęścia do pojedynków z potężnie zbudowanym Nigeryjczykiem urodzonym we Włoszech. 7 sierpnia 2010 roku po starciu z grającym wówczas w Widzewie Ukahem przytomność stracił Bartosz Bosacki.
Scenariusz meczu z Jagą napisany został w iście hitchcockowskim stylu. Zaczęło się od trzęsienia ziemi, a później emocje już tylko rosły. Ich apogeum przypadło na 87 minutę, gdy nerwowo nie wytrzymał Tomasz Hajto. Szkoleniowiec Jagiellonii poczuł się zaatakowany przez Luis Henriqueza, który jego zdaniem krzyknął w jego kierunku: "Spier... peda...". Były zawodnik Schalke Gelsenkirchen nie pozostał więc dłużny Panamczykowi i za swoje zachowanie został usunięty na trybuny. - Byłem zirytowany grą na czas lechitów. Ja rozumiem, że jak się prowadzi to jest to normalne, ale to była przesada. Brakowało tylko, żeby Henriquez schował piłkę pod koszulkę i zaczął szukać następnej. Jeśli poniosę karę za swoje zachowanie to tego samego będę się domagał także w przypadku Panamczyka. Nie może być tak, że obcokrajowiec ubliża mi w moim kraju, a tylko ja ponoszę winę za całe zdarzenie. To jest dyskryminacja mnie jako Polaka - nie przebierał w słowach trener Jagiellonii.
Nerwów w końcówce nie brakowało także na ławce rezerwowych Kolejorza. W ostatnich 30 minutach gospodarze zepchnęli lechitów do rozpaczliwej obrony. Na szczęście dla poznaniaków, zwycięstwo udało się dowieźć do końca i obecnie Lech ma tylko dwa punkty straty do prowadzącej Legii. - Właśnie w takich bólach wykuwa się mistrzowski charakter. Pocierpieliśmy trochę, ale czasami tak bywa. Ostatnio gramy fajnie i strzelamy dużo bramek, ale w Białymstoku nastawiliśmy się przede wszystkim na zwycięstwo, a nie piękną grę i nasz cel zrealizowaliśmy - mówi pomocnik Lecha Poznań Rafał Murawski.
Teraz poznaniaków czekają dwa mecze na własnym boisku. Na Bułgarską przyjedzie najpierw Wisła Kraków, a następnie Widzew Łódź. Legia w tym czasie zagra u siebie z Lechią Gdańsk i uda się na ciężki teren do Białegostoku. A potem Mecz na Łazienkowskiej, który może okazać się decydujący w walce o mistrzowski tytuł.
Zapisz się do newslettera