Na początku czerwca swój ostatni mecz w tym sezonie rozegrali trampkarze Lecha Poznań. Najmłodszy zespół wronieckiej części Akademii występował w tych rozgrywkach w grupie B Centralnej Ligi Juniorów U-15, a minioną kampanię podsumowali w rozmowie ze stroną oficjalną Kolejorza jego trenerzy, Marcin Kardela i Jędrzej Łągiewka.
Prowadzona przez trenerów drużyna zakończyła sezon na czwartym miejscu. Jak wy patrzycie na ten dorobek już po zakończeniu rozgrywek?
Marcin Kardela: Jesteśmy w topowej akademii, w której celem każdej drużyny – czy to w poznańskiej, czy wronieckiej części – jest wygranie swojej ligi. Oczywiście, cel nigdy nie będzie uświęcał środków i zawsze na pierwszym miejscu będzie rozwój szkoleniowy i ten pozaboiskowy naszych zawodników. Pod tymi względami z części rzeczy jesteśmy zadowoleni, a część z nich uważamy mogłyby potoczyć się lepiej.
Zaczynając od tego, z czego możecie być zadowoleni, co można wymienić w pierwszej kolejności?
Jędrzej Łągiewka: Z gier z mocnymi przeciwnikami zagranicznymi, które mieliśmy nie tylko na początku tego roku, ale na przestrzeni całego sezonu. Dały one dużo odpowiedzi i nam, i chłopakom, jak to wygląda na międzynarodowej arenie. Z tego wzięły się też powołania do reprezentacji do lat 15. W kadrze zadebiutowali Adrian Tymiński, Filip Karwacki, Wiktor Nowicki, Jakub Złoch, Kacper Sommerfeld, Norbert. To daje siedmiu graczy, którzy wystąpili w reprezentacji utworzonej wraz z początkiem tych rozgrywek.
MK: Tych zgrupowań kadry nie było dużo, a zawsze byli na nim lechici. Nasi zawodnicy jeździli również na zgrupowania selekcyjne. Ta pula graczy, których chciał sprawdzić selekcjonera Bartłomiej Zalewski jest spora. Mamy grupę chłopców z rocznika 2005, którzy regularnie jeździli na zgrupowania Akademii Młodych Orłów latem oraz zimą. To cieszy, że doświadczyli oni międzynarodowego grania. Oprócz tego jesteśmy zadowoleni z tego, że nasi gracze oraz ich rodzice zdecydowali się nam zaufać i związać z nami przyszłość, podpisując z klubem umowy. To dowodzi na to, że współpraca z nami jest uznawana przez nich za najlepszą ścieżkę swojego rozwoju.
Miniony sezon był dla wielu waszych zawodników pierwszym we wronieckiej części Akademii, przez co miał on dla nich nieco charakter adaptacyjny. Jak pod tym kątem można ocenić ten okres?
JŁ: W kadrze przed tym sezonem mieliśmy sześciu zawodników, którzy występowali w nim we wcześniejszych rozgrywkach. Jako że nasza kadra liczyła dwudziestu jeden graczy, daje to nam aż piętnastu chłopców, dla których była to w pewnym sensie nowa rzeczywistość.
MK: Grupa szkoleniowa „trampkarz starszy” we wronieckiej części Akademii oznacza dla jej zawodników mocny, selekcyjny rok. To ostatnie miesiące trampkarza, przedsionek piłki juniorskiej, coraz bardziej poważnej, dorosłej, profesjonalnej. Dokładaliśmy chłopcom każdego dnia kamyczek do plecaka, który stawał się coraz cięższy, a my sprawdzaliśmy, jak daleko są w stanie iść pod górę. Tego wymaga zawodowe granie w piłkę, a oni mają u nas wszelkie warunki stworzone ku temu, żeby się temu w stu procentach poświęcić. Ten rok to czas obserwacji ze strony trenerów, dyrektorów, fizjoterapeutów, skautów, analityków, ale i wychowawców w szkole czy opiekunów w internacie – chłopcy są tego świadomi, bo uczulaliśmy o tym ich oraz ich rodziców. W tym okresie zbieramy o nich informację, a po jego zakończeniu duża część z nich dostępuje tego zaszczytu, że przechodzi do drużyny do lat 17.
Rywalizacja była szczególne wymagająca wiosną, kiedy w grupie nie było w stawce ani jednej drużyny odstającej poziomem od pozostałych.
MK: Ta runda w grupie B stała na bardzo wysokim poziomie i za nic nie chcielibyśmy tego, żeby wyglądało to inaczej. Nie chodzi o to, żeby rozgrywać trudne mecze z dwoma-trzema przeciwnikami, każda kolejka ma być wymagająca. Dodajmy do tego gry kontrolne, które już mamy zaplanowane na lato, w tym dwa mocne turnieje.
Jak wy oceniacie ten miniony rok pod względem waszej współpracy w tym trenerskim duecie?
MK: Jest to swojego rodzaju nowum, które mamy zamiar modyfikować i usprawniać. Po roku znamy się coraz lepiej prywatnie i szkoleniowo, jesteśmy w stanie zaproponować zawodnikom więcej w każdym mikrocyklu. Jestem przekonany, że praca w sztabach będzie szła w tę stronę, nie jesteśmy przecież w tym pionierami. Robi się tak w dobrze rozwiniętych akademiach, gdzie przynosi to maksymalnie wydajne efekty.
JŁ: Mieliśmy wspólnie określone cele od samego początku, kierunek współpracy był znany. Każdy z nas zachował przy tym swoją autonomię. Ja nie starałem się być jak Marcin i działało tak też na odwrót. Jeden od drugiego za to czerpie sporo dobrego i to przyniosło korzyści w tym sezonie i wiemy, że będzie jeszcze lepiej pod tym względem w następnym.
Rozmawiał Adrian Gałuszka
Zapisz się do newslettera