77 - po tylu dniach Filip Szymczak znów miał okazję zagrać w meczu Lecha Poznań. Młody napastnik biegał przez 45 minut w wygranym 1:0 sparingu z tureckim Bandirmasporem. - Czuję się dobrze i mam nadzieję, że wiosną od pierwszego spotkania będę mógł pomóc drużynie - mówi z optymizmem 18-latek, dla którego poprzednie miesiące były ciężkie.
A początek sezonu był dla niego wymarzony, niemal jak z bajki. Pojawił się na murawie w końcówkach trzech starć pierwszego zespołu, w dwóch strzelił gola - w Pucharze Polski przeciwko Odrze Opole (3:1), a także w pierwszej rundzie kwalifikacji Ligi Europy z łotewską Valmierą (3:0). To dawało kopa na kolejne tygodnie, ale jak to często bywa, sielanka została przerwana szybko. Lechita na początku września w trakcie spotkania reprezentacji do lat 19 pomiędzy Polską a Niemcami (1:1) doznał urazu, który wykluczył go na miesiąc z gry. Rehabilitacja przebiegła jednak błyskawicznie i w pierwszych dniach października był już w pełnym treningu. Wtedy nastąpiła jednak przerwa na zgrupowania kadr narodowych, więc musiał trochę poczekać na powrót na boisko podczas rywalizacji o punkty.
Doczekal się 29 października, kiedy wyszedł w podstawowym składzie w drugoligowym starciu rezerw Lecha z Olimpią Elbląg (2:3). Po godzinie zszedł z boiska, a tuż przed roszadą lekko utykał, czuł dyskomfort, więc lekarze zdecydowali, żeby po końcowym gwizdku wysłać go na badania. Niestety, okazało się, że doszło do kontuzji stopy i potrzebny był zabieg. To sprawiło, że właściwie wszelkie plany piłkarskie musiał odłożyć na kolejny rok. - Szkoda było Filipa, bo przy tak intensywnej jesieni, kiedy graliśmy przez kilka miesięcy z częstotliwością co trzy dni, dostałby sporo szans i uzbierałby sporo minut na poziomie seniorskim - mówił nam w grudniu trener Dariusz Żuraw.
Co ważne, kontuzja Szymczaka nie załamała. Wręcz przeciwnie, była dodatkową motywacją - do jak najszybszego powrotu. - Robiłem wszystko, co w mojej mocy, żeby być gotowym już na pierwsze zajęcia w nowym roku i oczywiście na wyjazd na zgrupowanie do Turcji. Dlatego w okresie świątecznym, kiedy chłopacy mieli urlopy i odpoczywali, to ja zasuwałem na całego. Każdego dnia miałem treningi, żeby optymalnie przygotować się - wspomina napastnik, który teraz już czuje się bardzo dobrze. - Minęły prawie trzy miesiące od zabiegu, więc jest wszystko OK. Jestem w pełni zdrowy, to najważniejsze. Mam nadzieję, że wiosną od pierwszego meczu będę mógł pomóc drużynie - dodaje.
W czwartek zagrał 45 minut przeciwko Bandirmasporowi (1:0). To był dla niego ważny moment, bo po 77 dniach znów mógł poczuć rywalizację z przeciwnikiem na boisku. - Wydolnościowo było bardzo dobrze. Jasne, mam jeszcze nad czym pracować, żeby było optymalnie, ale starałem się dużo biegać, walczyć. Raz byłem blisko gola, kiedy „nawinąłem” rywala, ale Antek Kozubal zgarnął mi piłkę. Już rozmawialiśmy o tym i następnym razem puści piłkę, żebym mógł zdobyć bramkę, bo okazja była dobra - uśmiecha się na koniec Filip, który z optymizmem spogląda w przyszłość. To ważne, że złe wspomnienia zostawił za sobą i myśli tylko o tym, co będzie.
Zapisz się do newslettera