476 - taki wręcz niesamowity InStat Index "wykręcił" w środowym meczu z Apollonem Limassol (5:0). Portugalski pomocnik Lecha Poznań jest w niesamowitej formie na początku obecnych rozgrywek, a dziennikarzom i kibicom zaczyna powoli brakować przymiotników, żeby określić jego fantastyczną grę.
Dlatego wpadają na różne pomysły. Jeden z fanów w środowy wieczór posłużył się parafrazą słynnego cytatu z polskiego filmu "Znachor". - Proszę państwa, wysoki sądzie, to jest Pan Piłkarz Pedro Tiba - napisał na Twitterze. 32-latek określany jest też mózgiem operacji wyeliminowania Apollonu lub po prostu… kosmitą. A niektórzy dziennikarze zastanawiają się wręcz czy byli świadkami meczu życia w wykonaniu Portugalczyka.
Jedno jest pewne - lechita "zrobił" niesamowity tzw. InStat Index. Wyśrubował go do poziomu 476, co zdarza się bardzo rzadko. Co to takiego? Firma InStat, która analizuje mecze, stworzyła algorytm, którzy przelicza statystyki osiągnięte przez piłkarza w trakcie gry i określa za pomocą jednej liczby, czyli właśnie InStat Index. Co ciekawe, znaczenie ma też czy zespół gra mecz u siebie czy na wyjeździe, a także jaka jest klasa rywala. W skrócie - im lepszy przeciwnik w połączeniu z osiągnięciami indywidualnymi, tym wyższa liczba. Oczywiście jest to rodzaj zabawy, matematycznego przeliczenia poszczególnych elementów gry.
Ale o porównania na pewno można się pokusić, bo taki kosmiczny rezultat zdarza się niezwykle rzadko. W tym sezonie drugi wynik w Kolejorzu osiągnął Mikael Ishak (416) przeciwko Śląskowi we Wrocławiu (3:3). Trzeba pamiętać, że strzelił wówczas dwa gole i dorzucił asystę. Z kolei Lubomir Satka miał wynik 409 za starcie w Pucharze Polski z Odrą w Opolu (3:1). Niezbyt często zdarza się jednak, że środkowy obrońca zdobywa dwie bramki w meczu. Tiba miał na Cyprze dokładnie taki sam bilans jak Szwed na Dolnym Śląsku, ale w niesamowity sposób czarował swoimi zagranicami - niczym najlepszy magik w cyrku.
Przy pierwszym golu ładnie wykończył sytuację sam na sam z bramkarzem, krótko po zmianie stron wszyscy spodziewali się podania na prawe skrzydło, tymczasem Portugalczyk popisał się znanym z koszykarskich parkietów "no look pass", czyli zagraniem bez patrzenia na partnera, do którego kieruje piłkę - wyszła z tego kapitana asysta. A na koniec spotkania mieliśmy akcję z cyklu palce lizać. Tiba wpadł w pole karne, minął atakującego go wślizgiem obrońcę, ale wtedy jeszcze nie zdecydował się na strzał. Objechał jeszcze bramkarza i spokojnie kopnął do siatki.
W ten sposób tylko w Lidze Europy w tym sezonie Pedro ma trzy bramki i dwie asysty. W PKO Ekstraklasie dorzucił trzy podania otwierające kolegom drogę do bramki, więc bilans w punktacji kanadyjskiej to osiem (trzy plus pięć). A rozegrał dopiero osiem spotkań, więc można powiedzieć, że notuje szalone liczby jak na środkowego pomocnika. W poprzednich rozgrywkach miał 2 bramki i 9 asyst, ale w 36 grach, a w pierwszym roku przy Bułgarskiej - odpowiednio 4 i 3 w 40 spotkaniach. Wiele wskazuje zatem na to, że to będzie najlepszy sezon Tiby w Lechu i swoje osiągnięcia może wyśrubować w sposób trudny do pobicia.
Zapisz się do newslettera