Trzy kolejne rundy w eliminacjach do Ligi Europy i za każdym razem czyste konto. Filip Bednarek jest niepokonany od 310 minut, a składają się na to dwie gry w europejskich pucharach, a także rozegrane między nimi derby Poznania z Wartą.
Ostatni raz golkiper Kolejorza musiał sięgać po piłkę do siatki 12 września w wyjazdowym meczu ze Śląskiem Wrocław (3:3). Wtedy chwilę po rozpoczęciu drugiej połowy z rzutu karnego pokonał go Robert Pich. Od tamtej pory niebiesko-biali gola już nie stracili, a zagrali przeciwko szwedzkiemu Hammarby IF (3:0) i cypryjskiemu Apollonowi Limassol (5:0) w eliminacjach do Ligi Europy oraz w pierwszych od 25 lat ekstraklasowych derbach Poznania z Wartą (1:0) przy Bułgarskiej.
- Oczywiście jest to fajne uczucie, ale takie osiągnięcia traktuję wyłącznie w kategorii bonusa, który wiąże się z dobrą grą całej defensywy. Pamiętajmy, że piłka nożna to sport drużynowy, więc jeżeli zachowam sześć razy czyste konto, ale za każdym razem zremisujemy 0:0, to mnie to nie będzie zadowalać. Gramy przecież, żeby wygrywać, a nie po to, by zachowywać zero z tyłu – podkreśla golkiper Kolejorza.
Nie ma co jednak specjalnie ukrywać, że w ostatnich spotkaniach jego postawa oraz dyspozycja całego bloku defensywnego wyglądały bardzo dobrze. Na początku sezonu lechici tracili gole dość regularnie (dwa z Zagłębiem i Wisłą Płock, trzy ze Śląskiem), ale to się zmieniło i rywale od 310 minut nie znajdują sposobu na złamanie poznańskiej obrony.
- Patrząc na stracone przez nas w tym sezonie bramki, to żadnej rywale nie strzelili nam z akcji, a trafiali wyłącznie ze stałych fragmentów gry. To pokazuje, że przeciwnicy z gry nie byli w stanie za bardzo nam zagrozić od początku sezonu, a naszym największym rywalem byliśmy my sami przez brak konsekwencji w ustawieniu przy stałych fragmentach. Dużo nad tym pracowaliśmy w ostatnim czasie, nie tylko na treningach, ale także podczas analizy wideo poszczególnych sytuacji i już zbieramy tego owoce. Poprawiliśmy się w tym elemencie i dalej powinno być już tylko lepiej. Rozmawialiśmy o tym z trenerami, ale także między nami zawodnikami, bo bolały nas te stracone gole. Pokazywały nam, że musimy nabrać w tym temacie pokory i poprawić się, bo wiadomo, że każdy przeciwnik grający z Lechem nastawiał się na to, by zagrażać nam właśnie ze stałych fragmentów gry. Nie chcemy więcej takich wpadek popełniać – zapewnia Bednarek.
W czwartek w meczu z belgijskim Royal Charleroi bramkarz Lecha stanie przed okazją do przedłużenia swojej serii bez puszczonego gola w eliminacjach Ligi Europy. Do tej pory każde spotkanie w pucharowych rozgrywkach było dla niego inne – przeciwko łotewskiej Valmierze był zupełnie bezrobotny, sporo pracy miał w Sztokholmie w meczu z Hammarby, a kilka dni temu na Cyprze rywale sprawdzali go tylko od czasu do czasu. Który z tych scenariuszy jest najkorzystniejszy dla bramkarza?
- Myślę, że taki mecz jak w Szwecji, gdy ma się trzy kluczowe interwencje dla losów spotkania. To na pewno jest budujące. Takie interwencje sprawiają zawsze, że dobrze wchodzi się w mecz i później jest już łatwiej. Gdy rywale rzadziej atakują i przez długi czas nie masz nic do roboty, trzeba utrzymywać jeszcze wyższy poziom koncentracji i mieć cały czas z tyłu głowy, że musisz być gotowy, gdy moment do wykazania się nadejdzie – kończy golkiper Lecha.
Zapisz się do newslettera