W piątkowym meczu z Piastem Gliwice Christian Gytkjaer zamknął pierwszą "pięćdziesiątkę" bramek zdobytych dla Lecha Poznań w oficjalnych spotkaniach oraz strzelił swojego 51. gola w niebiesko-białej koszulce. - Chciałbym strzelać dla Lecha jak najwięcej goli, łamać kolejne rekordy i osiągać kolejne kamienie milowe - mówi Duńczyk, który cały czas śrubuje rekord najskuteczniejszego obcokrajowca w historii Kolejorza.
Na 50. trafienie w klubie ze stolicy Wielkopolski napastnik czekał od końca października i starcia z Resovią (4:0) w ramach drugiej rundy Totolotek Pucharu Polski. Podczas pojedynków w PKO Ekstraklasie z Pogonią Szczecin (1:1) i Koroną Kielce (0:0) nie udawało mu się pokonywać bramkarzy rywali. W Lechu zdążył on już jednak przyzwyczaić kibiców do tego, że posucha strzelecka w jego przypadku rzadko trwa długo. Tym razem przerwał krótką przerwę od zdobywania bramek po nieco ponad 200 minutach, a uczynił to niedługo przed zejściem do szatni właśnie w miniony piątek.
- To nie jest tak, że przed meczem myślałem o tym golu jako jakimś specjalnym. Chciałem wyjść i zrobić najlepiej to, co przecież potrafię. To był dobry dzień i mimo że mieliśmy w meczu z Piastem swoje problemy, to nam się udało zachować spokój w kluczowych momentach. Kiedy byliśmy przy piłce, nie zawsze wybieraliśmy pierwszą możliwą opcję, to tworzyło nam więcej miejsca – dzielił się swoim wrażeniami po końcowym gwizdku 29-latek.
Swoją pierwszą "pięćdziesiątkę" w Kolejorzu zamknął pewnie wykonując rzut karny podyktowany za faul Piotra Malarczyka na Pedro Tibie. Gytkjaer spokojnie wyczekał na reakcję bramkarza Frantiska Placha, a kiedy ten ruszył w swoją lewą stronę, Duńczyk posłał piłkę w odkrytą przez niego przestrzeń. Wyglądało to więc prosto, łatwo i przyjemnie. - Wykonuję rzuty karne od wielu lat, mogę to robić już bez większego myślenia. Cieszy mnie, że i tym razem podjąłem słuszną decyzję - zaznacza sam zainteresowany, który aktualnie zajmuje pierwsze miejsce w zestawieniu najlepszych strzelców ligi.
Po raz drugi zaskoczył słowackiego golkipera niedługo po wznowieniu gry. Świetna centra Volodymyra Kostevycha, wyprzedzenie stoperów Korony, dobry „timing” i efektowny strzał głową atakującego dały mu 51. gola w koszulce z kolejowym herbem na piersi. - To było świetne dośrodkowanie Kosty. Jestem tu trzeci sezon i mogę stwierdzić, że można liczyć z jego strony na tego typu zagrania. Ufam, że pośle on piłkę w odpowiednie miejsce i tak też stało się w meczu przeciwko Piastowi. Przed centrą zawsze szuka mnie wzrokiem, taka chemia między dośrodkowującym a strzelającym jest bardzo ważna - opisuje tę sytuację i współpracę z Ukraińcem napastnik.
Pod kilkoma względami ściga się on w Lechu już z… samym sobą. Do jednego z nich należy klasyfikacja najskuteczniejszego obcokrajowca w historii klubu. W niej przewodzi nie kto inny jak "Gyt", za którego plecami znajdują się m.in. Artjoms Rudnevs, Kasper Hamalainen czy jego obecny kolega z szatni, Darko Jevtić. - Chciałbym strzelać dla Lecha jak najwięcej goli, łamać kolejne rekordy i osiągać kolejne kamienie milowe - twierdzi zawodnik, który trafił do Poznania latem 2017 roku. Od tego czasu zdążył zostać siódmym najlepszym strzelcem niebiesko-białych w historii jego występów w ekstraklasie. Aktualnie z 41 trafieniami dzieli tę lokatę z Bogusławem Pachelskim i Januszem Gogolewskim. Jeśli znajdzie sposób na bramkarzy rywali w tych rozgrywkach jeszcze 11 razy, wyprzedzi w tym zestawieniu Andrzeja Juskowiaka, Jerzego Podbrożnego i Mirosława Trzeciaka.
Zapisz się do newslettera