Mecz z Pogonią ułożył się podobnie jak kilka spotkań Lecha w rundzie jesiennej. Tym razem jednak role się odwróciły - to Lech wywalczył w końcówce punkty.
Mecz z Pogonią ułożył się podobnie jak kilka spotkań Lecha w rundzie jesiennej. Tym razem jednak role się odwróciły - to Lech wywalczył w końcówce punkty.
Gol na początku, gol na końcuJesienią lechici szybko obejmowali prowadzenie w kilku pojedynkach. Niebiesko-biali gole zdobywali w pierwszych dziesięciu minutach, by stracić punty w końcówkach. Gdyby we wszystkich meczach utrzymywały się rezultaty, jakie widniały na tablicy w 85. minucie, Lech byłby liderem. Rywale odbierali jednak punkty. Tym razem to Kolejorz skutecznie gonił.
- Po meczu w szatni rozmawialiśmy właśnie na ten temat. Być może karty się odwróciły. Ale jestem zadowolony z tego, że jako drużyna nie myśleliśmy o tym, że przegrywamy, nie chodziliśmy po boisku ze spuszczonymi głowami, tylko graliśmy dalej - podkreśla kapitan Lecha, Łukasz Trałka.
Punkt straty mniejPodział punktów nie zadowolił zawodników, którzy zgodnie podkreślali, że cel był inny. - To nie jest to, co chcieliśmy osiągnąć w Szczecinie, ale trzeba się cieszyć z tego, co jest. Zapominamy już o tym i jedziemy dalej - dodaje Trałka. Jak się okazało, stracone punkty nie zwiększyły różnicy pomiędzy Lechem a liderem, bo dziś warszawska Legia przegrała u siebie 1:3 z Jagiellonią Białystok. Różnica pomiędzy Kolejorzem o stołecznymi wynosi teraz pięć punktów.
Trzech zagrożonychW starciu z Pogonią arbiter Tomasz Musiał ukarał żółtką kartką czterech graczy Lecha. Aż trzech z nich w przypadku otrzymania kolejnego upomnienia będzie musiało pauzować. Trzy "żółtka" dostali już w tym sezonie Dawid Kownacki i Darko Jevtić, a Trałka zgromadził siedem napomnień. - Szkoda, kartkę zobaczyłem już na początku meczu. Sędzia mógł mnie najpierw upomnieć, a dopiero przy następnej akcji ukarać, ale zrobił inaczej. - uważa defensywny pomocnik.
Trałka słynie z tego, że na boisku jest bardzo waleczny i nieustępliwy. Grając z kartką na koncie musiał być jednak ostrożny, by przez przypadek nie osłabić drużyny. Kapitan nie ukrywa, że gdyby się nie powstrzymał, pewnie wyleciałby z boiska w Szczecinie. - Miałem jedną sytuację, że już wyciągałem rękę. Chciałem przerwać akcję, ale z tyłu głowy rozbrzmiał dzwoneczek i cofnąłem się w ostatniej chwili - stwierdził zawodnik Kolejorza.
Zapisz się do newslettera