Na samym początku rozgrywek jedna z najbardziej zaciętych rywalizacji w zespole Lecha Poznań toczy się o miejsce w składzie na pozycji napastnika. Po dwóch udanych spotkaniach w wykonaniu Pawła Tomczyka na boisko po kontuzji powrócił w miniony piątek Christian Gytkjaer. Duńczyk także zdołał szybko zaakcentować na nim swoją obecność, zdobywając przeciwko Wiśle Płock dwie bramki.
W swoim premierowym starciu w rozgrywkach PKO Ekstraklasy Kolejorz długo przegrywał w Gliwicach z Piastem 0:1. Na jedenaście minut przed końcem na murawie pojawia się "Pawka", by w swoim pierwszym kontakcie z piłką dać swojej ekipie wyrównanie oraz punkt na terenie aktualnych mistrzów Polski. Po niecałym tygodniu niebiesko-biali mierzyli się przy Bułgarskiej z zespołem z Mazowsza i ponownie to właśnie poznaniak odegrał kluczową role przy otwarciu przez Lecha wyniku tej konfrontacji. Wywalczył rzut karny, który na bramkę zamienił Darko Jevtić, a i przez resztę swojego występu pozostawał aktywny, uczestnicząc w wielu akcjach swojej drużyny.
- Bardzo się cieszę z występu w pierwszym składzie, spełniam swoje marzenia. Może trochę zabrakło mi dzisiaj bramki, ale fajnie, że miałem swój udział przy naszym pierwszym golu. Rywalizacja między mną i Christianem zapowiada się ciekawie i wierzę, że obaj będziemy się nawzajem ciągnąć w górę - nie ukrywa wychowanek klubu ze stolicy Wielkopolski.
W starciu z Wisłą został on zmieniony po nieco ponad godzinie przez wracającego po długiej kontuzji Gytkjaera. Długo nie przyszło nam czekać na trafienia tego gracza, bowiem Bartłomieja Żynela pokonał już dziesięciu minutach. W doliczonym czasie dołożył drugiego gola, więc nic dziwnego, że po końcowym gwizdku mógł być zadowolony z pierwszego od 15 maja występu. - To świetnie wrócić do gry po kontuzji, długo walczyłem o ten powrót. Wiąże się on z pewną ulgą, to świetny moment, czekałem na niego z niecierpliwością - zaznacza zdobywca dwunastu ligowych bramek w minionych rozgrywkach.
Zdaniem jego młodszego kolegi, rywalizacja o miejsce na pozycji numer dziewięć przyniesie korzyści nie tylko dla ich obu, ale także reszty zespołu. A trzeba przecież przy tym pamiętać, że w kadrze ekipy prowadzonej przez szkoleniowca Dariusza Żurawia pozostają jeszcze Timur Zhamaledtinov oraz 17-letni Filip Szymczak. - "Chris" i ja będziemy czuć się dobrze, jeśli obaj zachowamy skuteczność. Tylko wtedy będziemy podwyższać swoje umiejętności, a to będzie dobre dla zespołu, szatni oraz całego klubu. To sprawi, że będziemy mogli grać o najwyższe cele - wyraża nadzieję Tomczyk.
Zapisz się do newslettera