W rozegranym w sobotę we Wronkach meczu na szczycie Centralnej Ligi Juniorów drużyna Lecha Poznań zremisowała ze Śląskiem Wrocław 1:1. Bramki dla Niebiesko-Białych zdobył Artur Ławrynowicz. Po czternastu spotkaniach lechici zajmują czwarte miejsce w tabeli.
Na Stadion Akademii Lecha Poznań zawitała w sobotnie południe obecnie najlepiej dysponowana ekipa w całej lidze. Wrocławianie wygrali osiem ze swoich ostatnich dziewięciu starć, co pozwoliło im awansować na drugą lokatę w stawce i zrównać się punktami z przewodzącą w niej Legią Warszawa. Także jednak forma lechitów rosła w ostatnim czasie, a ubiegłe pięć kolejek przyniosło jej trzynaście "oczek", bezpośredni pojedynek obu drużyn zapowiadał się więc arcyciekawie.
Lepiej rozpoczęli go przyjezdni z Dolnego Śląska, którzy już po 30 sekundach cieszyli się z wywalczenia rzutu karnego. Wydawało się, że gracz Kolejorza trafił w tej sytuacji czysto w piłkę, ale arbiter uznał, że uniemożliwił równocześnie dojście do niej jednemu z rywali i przyznał gościom "jedenastkę". Ta została wykonana bezbłędnie, więc przeciwnicy zaliczyli wymarzony start tej rywalizacji.
To oczywiście nie zraziło podopiecznych szkoleniowca Bartosza Bochińskiego, którzy jeszcze przed upływem dziesięciu minut przedostali się kilka razy w okolice bramki Śląska. Jego obrona interweniowała ofiarnie, często przy wykorzystaniu dużej liczby zawodników, ale mimo to Niebiesko-Biali niepokoili bramkarza przyjezdnych regularnie. Na klarowne, a nawet stuiprocentowe okazje przyszło nam jednak trochę poczekać. Blisko trafienia był skrzydłowy Eryk Śledziński, który starał się sfinalizować centre po próbie głową, ponadto obejrzeliśmy kilka uderzeń z dalszej odległości, ale graczom Kolejorza brakowało precyzji.
I taki stan utrzymywał się aż do doliczonego czasu pierwszej połowy, kiedy to z futbolówką na skraju pola karnego odnalazł się pomocnik, Artur Ławrynowicz. Bez większego zastanowienia oddał strzał, a że ten okazał się i silny, i celny, to wylądował tuż przy słupku i golkiper wrocławian skapitulował. Juniorzy starsi Lecha mieli więc prawo udać się na przerwę uskrzydleni trafieniem i z zamiarem sięgnięcia po pełną pulę już po zmianie stron.
To też było widoczne w ich postawie w drugiej części, podczas której dlugimi fragmentami nadawali ton grze. Uparcie dążyli do objęcia prowadzenia, ale i znajdujący się w ostatnim czasie na fali rywale celowali w wygraną i nie bali się odważnie wychodzić z własnej połowy. Bliżej gola byli gospodarze, którzy w 70. minucie mogli dopiąć swego za sprawą ładnego woleja Ławrynowicza, ale świetnie między słupkami spisał się bramkarz Śląska. Jeszcze bardziej niebezpiecznie zrobiło się chwilę później po centrze z narożnika wprowadzonego z ławki Damiana Sokołowskiego. Wyskakujący do piłki Matsvei Bakhno trafił jednak w obramowanie bramki przeciwników.
Jeszcze w samej końcówce Lech szukał swoich okazji, a po jednej z nich na czystą pozycję wyszedł Igor Draszczyk. Skrzydłowy użył dużo siły, ale jego uderzenie przeleciało tuż obok celu. Obie drużyny podzieliły się więc punktami, więc pomiędzy nimi utrzymał się dystans dwóch "oczek" na korzyść Śląska.
Bramki: Ławrynowicz (45.) - (2. - karny)
Lech Poznań: Wojciech Zborek - Filip Tokar (46. Damian Sokołowski), Jakub Falkiewicz, Matsvei Bakhno, Filip Zaczek - Patryk Prajsnar, Artur Ławrynowicz, Kajetan Nowak (46. Karol Delikat) - Igor Draszczyk, Wojciech Szymczak (71. Bartosz Zaranek), Eryk Śledziński
Zapisz się do newslettera