W sobotnim spotkaniu 24. kolejki PKO BP Ekstraklasy z Górnikiem Zabrze środkowy obrońca Lecha Poznań, Miha Blažič zanotował swój pierwszy występ w wyjściowym składzie Kolejorza od grudnia. Jego postawę w starciu na Śląsku doceniły niektóre ogólnokrajowe media, wybierając go do najlepszej jedenastki tej serii gier. - Na boisku czułem się dobrze, mogę jednak żałować, bo wynik nie satysfakcjonował nikogo z nas - twierdzi Słoweniec.
Po raz ostatni 30-letni stoper wybiegł od pierwszej minuty jeszcze za czasów poprzedniego trenera Niebiesko-Białych, Johna van den Broma, który desygnował go do gry 10 grudnia na domowy mecz z Piastem Gliwice. W ostatnim zeszłorocznym pojedynku Lecha w Radomiu pojawił się on na placu z ławki, z kolei dwa pierwsze wiosenne opuścił z powodu kontuzji. Do kadry meczowej powrócił na spotkanie ze Śląskiem Wrocław, w Częstochowie przeciwko Rakowowi rozegrał 45 minut, z kolei w wyjazdowej konfrontacji z Górnikiem Zabrze partnerował Bartoszowi Salamonowi już od początku.
I to z powodzeniem, bo w drugiej połowie jedna z jego interwencji zapobiegła bardzo groźnej sytuacji rywala, a tych łącznie zanotował pięć. Wygrał wszystkie pojedynki na ziemi oraz w powietrzu (3/3), zablokował dwa strzały gospodarzy, ponadto zaliczył trzy udane dłuższe podania. Strona Sofascore przyznała mu ocenę 7,5 (obok Salamona najwyższa wśród lechitów), natomiast według portalu Weszlo.com został wybrany do najlepszej jedenastki 24. kolejki PKO BP Ekstraklasy. Indywidualnie ze swojej postawy Blažič miał więc prawo być zadowolony, ale po końcowym gwizdku czuł głównie rozczarowanie z powodu braku zwycięstwa.
- Zawsze mam wrażenie, że można zagrać lepiej. Jestem typem zawodnika, który komfortowo czuje się mając częściej piłkę, uczestnicząc więcej w rozegraniu. Biorąc jednak pod uwagę, że był to pierwszy występ w tym roku, na boisku czułem się dobrze. Mogę jednak żałować, bo wynik nie satysfakcjonował nikogo z nas - nie ukrywał obrońca.
Szkoleniowiec Mariusz Rumak zdecydował się w ubiegłą sobotę na Słoweńca kosztem Antonio Milicia, który rozpoczynał wszystkie wcześniejsze mecze w tym roku od początku. Walka o miejsce w składzie to zdaniem 30-latka kwestia, która może wyjść jego drużynie tylko na dobre, tym bardziej, że jej wygrane w kolejnych spotkaniach są potrzebne praktycznie od zaraz.
- Rywalizacja to część tego sportu, a w takim klubie jak Lech stoi ona na wysokim poziomie. Przygotowuję się jednak z myślą, żeby być gotowy na każdy mecz, niezależnie czy wchodząc z ławki, czy zaczynając od pierwszej minuty. Ta druga połowa z Rakowem miała oczywiście specyficzny charakter, różniła się od spotkania w Zabrzu. Potrzebujemy poprawy w każdym aspekcie gry, zaczynając od budowania akcji, a skończywszy na finalizacji - zaznacza lechita, który do tej pory zakładał koszulkę z kolejowym herbem 23 razy.
Zapisz się do newslettera