Odra Wodzisław - Arka Gdynia 2:1
Dla obu ekip był to mecz o sześć punktów". W starciu drużyn bezpośrednio zagrożony spadkiem lepsi okazali się wodzisławianie. Na prowadzenie wyprowadził ich w 28 minucie Piotr Piechniak, który popisał się przepięknym uderzeniem z dystansu i umieścił piłkę w samym okienku bramki Norberta Witkowskiego. Goście nie spisywali się najlepiej, ale w przerwie musieli od trenera Dariusza Pasieki usłyszeć parę mocnych słów, bo początek drugiej połowy zdecydowanie należał do Arki. Ataki przyniosły efekt już w 54 minucie, a w sytuacji sam na sam Arkadiusza Onyszkę pokonał niezawodny Bartosz Ława. Gości na ziemię po kwadransie sprowadził jednak Marcin Dymkowski. Obrońca Odry wykorzystał dobre dośrodkowanie Brasilii i strzałem głową pokonał Witkowskiego. Sytuacja Arki robi się powoli dramatyczna. Jeśli gdynianie nie chcą w przyszłym sezonie grać w I lidze muszą zacząć wygrywać i to już od następnej kolejki - Mecz ustawiła bramka Piotr Piechniaka dla gospodarzy z gatunku "stadiony świata". W przerwie powiedzieliśmy sobie parę mocnych słów. Druga połowa była już lepsza, wyrównaliśmy, ale kiedy nie wykorzystuje się tylu bardzo dobrych sytuacji bramkowych, to się zwykle przegrywa. I tak też się stało dzisiaj - mówił po meczu trener Arki.
Odra Wodzisław - Arka Gdynia 2:1 (1:0)
Bramki: 28. Piechniak, 70. Dymkowski - 54.Ława
Żółte kartki: Velicky, Onyszko, Szalamberidze, Dymkowski - Szmatiuk, Tshibamba.
Sędziował: Daniel Stefański (Bydgoszcz)
Odra Wodzisław: Arkadiusz Onyszko - Stanislav Velicky, Jacek Kowalczyk, Marcin Dymkowski, Robert Kłos (61. Koba Szalamberidze) - Piotr Piechniak, Mauro Cantoro, Marcin Malinowski, Brasilia - Marcin Chmiest (75. Paweł Magdoń), Aleksander Kwiek (81. Jakub Grzegorzewski).
Arka Gdynia: Norbert Witkowski - Łukasz Kowalski, Maciej Szmatiuk, Adrian Mrowiec, Tomasz Sokołowski II (82. Lubomir Lubenow) - Tadas Labukas, Marcin Budziński, Bartosz Ława, Miroslav Bożok (46. Filip Burkhardt) - Przemysław Trytko (67. Joseph Desire Mawaye), Joel Tshibamba.
GKS Bełchatów - Cracovia 3:0
Po ważnym zwycięstwie nad Odrą z poprzedniej kolejki, Cracovia tym razem ponownie zawiodła. Przebudził się natomiast wreszcie zespół z Bełchatowa. Podopieczni Rafała Ulatowskiego, bez większych problemów poradzili sobie z zespołem Pasów". Na prowadzenie gospodarzy wyprowadził Mateusz Centanrski, który popisał się pięknym uderzeniem z 18 metrów. Potem w roli głównej dwukrotnie wystąpił już Dawid Nowak. W 44 minucie wykorzystał błąd Łukasza Merdy, który minął się z piłką i napastnik gospodarzy stanął sam przed pustą bramką. W 79 minucie Krzysztof Janus posłał świetne podanie w pole karne, tam Nowak spokojnie ułożył sobie piłkę na nodze i strzałem nie do obrony ustalił wynik spotkania - W piłce nożnej liczy się wynik. Powiedziałem to już po meczach z Polonią, Śląskiem czy Koroną. Różnie się te mecze dla nas układały, ale nie przegrywaliśmy. Dzisiaj wynik jest bardzo dobry, ale łatwo nie było. Nie graliśmy rewelacyjnie, ale cieszę się, że po trzech remisach wygraliśmy mecz. Zadecydowała bramka Mateusza Cetnarskiego, a potem był błysk geniuszu Dawida Nowaka. Nie poddajemy się i walczymy dalej - mówił po meczu trener GKSu, Rafał Ulatowski.
GKS Bełchatów - Cracovia 3:0 (2:0)
Bramki: 23.Mateusz Cetnarski, 44, 79.Dawid Nowak
Żółte kartki: Jakub Tosik.
Sędzia: Paweł Gil (Lublin)
Widzów: 2.500
PGE GKS Bełchatów: Łukasz Sapela - Krzysztof Janus, Marcin Drzymont (46. Mate Lacić), Dariusz Pietrasiak, Jacek Popek - Tomasz Wróbel (61. Jakub Tosik), Patryk Rachwał, Mateusz Cetnarski, Janusz Gol, Maciej Korzym (73. Bartłomiej Bartosiak) - Dawid Nowak.
Cracovia Kraków: Łukasz Merda - Paweł Sasin, Piotr Polczak, Marek Wasiluk, Tomasz Moskała - Dariusz Pawlusiński (80. Mariusz Sacha), Mateusz Klich, Arkadiusz Baran, Alexandru Suvorov (46. Radosław Matusiak) - Bartosz Ślusarski, Gheorghii Ovseannicov
Polonia Warszawa - Jagiellonia Białystok 2:0
Można powiedzieć, że do tego spotkania piłkarze Polonii przystępowali z nożem na gardle. Przegrana stawiałaby podopiecznych Jose Marii Bakero w bardzo trudnej sytuacji. Dlatego gospodarze od początku spotkania zabrali się ostro do roboty. Jagiellonia łatwo dała się zepchnąć do obrony, ale nie potrafiła zatrzymać ataków Polonii. W 27 minucie Daniel Gołębiewski rzucił się szczupakiem" do dośrodkowanej w pole karne piłki i umieścił ją w siatce. Gospodarze mimo prowadzenia nie zwolnili tempa nawet po przerwie i to dało efekt w postaci drugiej bramki. W 58 minucie strzał Radka Mynara obronił jeszcze Grzegorz Sandomierski, ale wobec dobitki Tomasza Jodłowca był już bezradny - Pierwsze minuty były dla nas trochę nerwowe, nasi przeciwnicy mieli kilka okazji ze stałych fragmentów gry. Graliśmy z dużą intensywnością i siłą, pokonaliśmy dzisiaj jedną z najlepszych drużyn w lidze. Ważne dla mnie jest to, że zagraliśmy dzisiaj z wielką determinacją i wykorzystaliśmy sytuacje, które mieliśmy, a zostały niewykorzystane w poprzednich spotkaniach - mówił po meczu trener gospodarzy.
Polonia Warszawa - Jagiellonia Białystok 2:0 (1:0)
Bramki: 27. Gołębiewski, 58. Jodłowiec
Sędziował: Adam Lyczmański (Bydgoszcz)
Widzów: 2.500
Polonia Warszawa: Michał Gliwa - Radek Mynar, Tomasz Jodłowiec, Łukasz Skrzyński, Tomasz Brzyski - Adrian Mierzejewski, Łukasz Trałka (78. Marcelo Sarvas), Łukasz Piątek, Andreu Mayoral, Janusz Gancarczyk (61. Milan Nikolić, 76. Mariusz Zasada) - Daniel Gołębiewski
Jagiellonia Białystok: Grzegorz Sandomierski - Igor Lewczuk, Andrzej Niewulis, Thiago Rangel Cionek, Piotr Klepczarek - Michał Renusz (46. Kamil Grosicki), Bruno Coutinho, Paweł Zawistowski (77. Rafał Grzyb), Dariusz Jarecki - Rogerio Maycon, Tomasz Frankowski (65. Remigiusz Jezierski)
Wisła Kraków - Korona Kielce 0:1
Korona Kielce jest sprawcą największej sensacji 27. Kolejki Ekstraklasy. Kto jednak oglądał poprzedni mecz kielczan z Legią, ten wiedział, że jeśli tylko podopieczni Marcina Sasala poprawią skuteczność mogą urwać punkty Mistrzom Polski. Goście spotkanie rozpoczęli bardzo dobrze, odważnie ruszyli na rywali i już na początku spotkania należał im się rzut karny, po tym jak zmierzającą do bramki piłkę ręka odbił Piotr Brożek. Sędzia nie zauważył jednak tego przewinienia. Chwilę później było już 1:0 dla Korony. Po dośrodkowaniu Łukasza Maliszewskiego, świetnym uderzeniem popisał się najlepszy na boisku Jacek Kiełb. W 26 minucie mogłoby być nawet 2:0, ale po strzale Nikoli Mijailovicia piłką odbiła się od poprzeczki, następnie od linii bramkowej i wyszła w pole. Po przerwie Wisła przejęła inicjatywę. Początkowo nie wiele z tego wynikało, ale z biegiem czasu pod polem karnym Korony zaczęło się robić gorąco. W świetnej dyspozycji był jednak Zbigniew Małkowski, który kilka razy ratował swój zespół przed utratą bramki. Ze zwycięstwa Korony cieszą się oczywiście również piłkarze Lecha, bowiem dzięki temu przewaga Białej Gwiazdy" nad Kolejorzem zmalała do zaledwie jednego punku - Przyjechaliśmy tu zdeterminowani, gdyż wiedzieliśmy, że gramy w piątek, a praktycznie cała kolejka jest później. W tym meczu dwa zespoły grały o zupełnie inne cele. Na początek mieliśmy kilka sytuacji, aby prowadzić nie 1:0, a co najmniej 2:0. Potem Wisła narzuciła swój styl gry, w końcówce było nerwowo. Uważam jednak, że jeszcze nie zapewniliśmy sobie utrzymania - mówił po meczu trener gości.
Wisła Kraków - Korona Kielce 0:1 (0:1)
Bramki: 10. Jacek Kiełb
Żółte kartki: Radosław Sobolewski - Aleksandar Vukovic, Jacek Markiewicz, Michał Zieliński.
Sędziował: Hubert Siejewicz (Białystok)
Widzów: 4.000
Wisła Kraków: Marcin Juszczyk - Pablo Alvarez, Arkadiusz Głowacki, Marcelo, Piotr Brożek - Andraz Kirm (61. Wojciech Łobodziński), Radosław Sobolewski, Junior Diaz (46. Issa Ba), Patryk Małecki - Paweł Brożek, Rafał Boguski.
Korona Kielce: Zbigniew
Zapisz się do newslettera