Mecz Lecha Poznań z Widzewem Łódź otwiera rundę wiosenną PKO BP Ekstraklasy na stadionie przy Bułgarskiej. Historycznie cofnijmy się o ponad 43 lata, do późnej jesieni 1981 roku. Wtedy Kolejorz zrobił bardzo poważny krok w kierunku wywalczenia pierwszego trofeum - Pucharu Polski.
Na początku stycznia 1980 roku trenerem Lecha został Wojciech Łazarek, który doprowadził klub do wielkich sukcesów. Pierwszym był Puchar Polski w 1982 roku. Po kolei. Kolejorz najpierw ograł Stilon Gorzów Wielkopolski 4:1, potem Zagłębie Sosnowiec 3:0, a w ćwierćfinale podejmował przy Bułgarskiej naszą eksportową wówczas drużynę, mistrza kraju - Widzew Łódź. Klub, który rok wcześniej wyeliminował Manchester United i po rzutach karnych Juventus, co dało awans do półfinału PEMK, gdzie lepszy okazał się angielski Ipswich Town. Decydującą jedenastkę w Turynie wykorzystał wtedy Zbigniew Boniek, co ma niebagatelne znaczenie w historii związanej z meczem w Poznaniu.
5 grudnia 1981 padał śnieg i warunki do gry nie były optymalne. Na trafienie Marka Pięty odpowiedział Krzysztof Pawlak. Był remis 1:1, doszło do rzutów karnych. W nich Pawlak spudłował. Jako jedyny do piątej serii. Wydawało się, że jest po sprawie i Widzew tego nie wypuści. Zwłaszcza że miał asa nad asami, czyli Bońka, który miał podejść do ostatniej próby i zapewnić swojej drużynie awans. Pawlak modlił się, żeby stojący w bramce Piotr Mowlik nie rzucał się tylko czekał do końca na to co zrobi napastnik. Publiczność straciła wiarę, zmarznięci kibice zaczęli tłumnie kierować się do wyjścia.
Wiary nie tracił jednak bramkarz.
- Trenowaliśmy z graczami Widzewa w kadrze, więc wiedziałem jak wykonują karne. Żmuda i Smolarek strzelili nietypowo, zmylili mnie. Przy Bońku pomyślałem, że będzie chciał błysnąć na koniec i kopnie z całej siły. Zamarkowałem zwód, on się na to złapał i odbiłem piłkę - wspomina Mowlik.
W szóstej serii było po wszystkim. Jerzy Krzyżanowski z Lecha trafił, a Jan Jeżewski z Widzewa - nie. To Lech był w półfinale, w którym wyeliminował Arkę Gdynia 2:0, a w finale ograł Pogoń Szczecin 1:0 po golu Mirosława Okońskiego. Pierwsze w historii trofeum zostało w ten sposób wywalczone, a nie byłoby tego, gdyby nie ten jeden karny z ćwierćfinału.
Zapisz się do newslettera