Mikael Ishak ma za sobą udany start w Lechu Poznań. Gdyby spojrzeć w historię, daleko trzeba szukać, żeby znaleźć napastnika o podobnych osiągnięciach do Szweda. - To bardzo ważne, żeby szybko zacząć strzelać, bo pozwala pokazać wszystkim, że zasługuje się na miejsce w zespole - przyznaje snajper.
Proces aklimatyzacji Mikaela Ishaka przebiega bardzo sprawnie, a Szwed stara się wykorzystać każdą sekundę na boisku. Zdobycie premierowej bramki w niebiesko-białych barwach zajęło mu raptem 135 minut. I na kolejne trafienia nie trzeba było długo czekać. Snajper po czterech spotkaniach (różnych rozgrywek - przyp.red.) ma na koncie taką samą liczbę goli. Gdyby spojrzeć na dokonania napastników znajdujących się w kadrach Lecha Poznań w XXI wieku - a odnaleźć można ich całkiem sporo - jedynie Robert Lewandowski może pochwalić się podobnym dorobkiem, a zaledwie "punkt" mniej posiada Artjoms Rudnievs.
Pomiędzy kapitanem reprezentacji Polski a 27-latkiem zauważyć można jeszcze inną analogię, a mianowicie "grunt", na którym zdobyli omawiane bramki. Lewandowski oraz Ishak w swoich pierwszych tygodniach w zespole wpisywali się na listę strzelców w eliminacjach europejskich pucharów, a także ekstraklasie (obaj w premierowym meczu na tym szczeblu - przyp.red.). Szwed potrzebował jednak znacznie mniej czasu bowiem swoje trafienia zgromadził w przeciągu 15 dni.
- To bardzo ważne dla napastnika, żeby szybko zacząć strzelać, bo pozwala pokazać wszystkim, że miejsce w zespole mu się należy. Ja także chciałem od początku udowadniać, że zasługuję na grę w Lechu i mam nadzieję, że to potwierdziłem - przyznaje Ishak.
Szwed będzie mógł poprawić, a co za tym idzie, "wykręcić" bardzo interesujący wynik pod względem bramek w nadchodzący weekend. Po przerwie reprezentacyjnej poznaniacy wybiorą się bowiem do Wrocławia, gdzie zmierzą się z miejscowym Śląskiem w ramach 3. serii gier PKO Ekstraklasy 2020/21. Mamy nadzieję, że celownik snajpera pozostanie tak samo dokładny, jak przed kilkunastoma dniami.
Zapisz się do newslettera