Napastnik trampkarzy Lecha Poznań, Norbert Pacławski podpisał w minionych dniach trzyletnią umowę z Kolejorzem. - Norbert to zawodnik, który stanowi ważny punkt swojej drużyny od blisko dwóch lat. Już niedługo po przyjściu do Lecha toczył równorzędną rywalizację ze starszymi od siebie napastnikami, a w tych rozgrywkach jest najlepszym strzelcem swojego zespołu. Liczymy, że w przyszłych latach będzie potwierdzał swój duży talent do zdobywania bramek – mówi dyrektor sportowy Akademii Lecha Poznań, Marcin Wróbel.
Młody napastnik urodził się w 2004 roku w Przemyślu. Do wronieckiej części Akademii Lecha Poznań trafił jednak z ekipy Orzełka Przeworsk, w którym trenował od ósmego roku życia. - Moje zainteresowanie piłką zaczęło się od najmłodszych lat. Wiedziałem, że całe moje życie będzie oparte na futbolu. Nigdy nie myślałem o innym zawodzie, bo czułem, że w tym powiedzie mi się najlepiej - opowiada podopieczny trenerów Marcina Kardeli i Jędrzeja Łągiewki.
- O zainteresowaniu ze strony Lecha dowiedziałem się na podsumowaniu sezonu, gdy mój trener pan Mateusz Syk zaprosił mnie na środek sali i wręczył nagrodę za króla strzelców, a następnie dodał, że zostałem zaproszony na testy do Akademii - wspomina ważny dla siebie moment Pacławski.
W 2017 zasilił szeregi ekipy trampkarzy Kolejorza i jak sam twierdzi, początkowe miesiące nie należały do najłatwiejszych. Nic dziwnego, w końcu ówczesny 13-latek znalazł się po raz pierwszy daleko od domu, do tego w nowym otoczeniu oraz zespole. - Po kilku miesiącach tęsknota za domem przeminęła. Dobrze w nowej drużynie poczułem się bardzo szybko, ponieważ zostałem przyjęty w niej bardzo miło. Atmosfera byłą super i ja też od początku chciałem być otwarty na nowe znajomości - twierdzi 15-letni zawodnik.
Zawodnik zaczął odgrywać znaczącą rolę w swojej ekipie niedługo po dołączeniu do niej. O miejsce w składzie toczył walkę ze starszym od siebie o rok Damianem Kołtański. Pacławski sam nie ukrywa, że mógł się od drugiego z napastników wiele nauczyć. - Podpatrywałem u niego przede wszystkim grę tyłem do bramki. To bardzo pazerny na gole napastnik, jego postawa robiła na mnie duże wrażenie - opisuje atakujący, który już w swojej pierwszej rundzie został z 12 trafieniami drugim strzelcem trampkarzy, ustępując jedynie… Kołtańskiemu. To jednak wchodzący wtedy do zespołu trenera Huberta Wędzonki gracz pojawiał się na placu najczęściej, bo aż trzynastokrotnie.
W bieżących rozgrywkach to już jednak on przejął rolę największego łowcy bramek najmłodszej drużyny wronieckiej części Akademii. Na swoim koncie ma bowiem łącznie 18 goli, z czego aż osiem z nich strzelił jesienią. Aż, bo w trakcie minionej rundy doznał poważnej kontuzji. - Chodziło o kręgoszczelinę, która wykluczyła mnie z gry na trzy miesiące. Byłem załamany, ale pracowałem cały czas. Szkoda, bo jesienią zagrałem w rundzie cztery mecze i zdobyłem w nich osiem bramek - podkreśla napastnik, do którego największych atutów należą szybkość, zawziętość i technika. Jak sam mówi, sam stara się udoskonalać każdy inny element przydatny na swojej pozycji.
Jego świetna postawa w niebiesko-białych barwach nie umknęła uwadze także selekcjonerowi reprezentacji Polski do lat 15, Bartłomiejowi Zalewskiemu. Ten powołał lechitę na towarzyski dwumecz z Macedonią, a miało to miejsce w marcu tego roku. Przygoda z piłką Pacławskiego przebiega jak dotąd bardzo harmonijnie, ale młody gracz zachowuje chłodną głowę i pokorę. - Wiele zawdzięczam swoim rodzicom, którzy zawsze mnie wspierali i nigdy im tego nie zapomnę. To oni przyczynili się do tego, że jestem w Lechu, a tata sam pracował nawet nad moją technikę, gdy jeszcze byłem dzieckiem - podsumowuje z uśmiechem Pacławski.
Zapisz się do newslettera