Passa spotkań bez porażki Lecha Poznań została przerwana. Niebiesko-Biali ulegli Widzewowi Łódź 1:3 i nie wykorzystali potknięć innych zespołów z czołówki. To również pierwsza domowa przegrana Kolejorza w tym sezonie.
Goście bardzo ofensywnie weszli w to spotkanie i szybko mogli objąć prowadzenie, lecz Jordi Sanchez nie wykorzystał rzutu karnego. Widzew niedługo później dopiął swego za sprawą trafienia Frana Alvareza. Lechici w drugiej połowie stworzyli sobie kilka sytuacji do strzelenia gola, ale do wyrównania doszło dopiero w 88. minucie. Jesper Karlström popisał się kapitalnym uderzeniem z dystansu i zdobył tym samym drugą bramkę w sezonie. Ostatnie słowo należało jednak do łodzian, którzy w doliczonym czasie gry dwukrotnie pokonali Bartosza Mrozka. To pierwsze zwycięstwo drużyny prowadzonej przez trenera Daniela Myśliwca na wyjeździe w obecnych rozgrywkach.
- Nie zagraliśmy dobrego meczu, ta gra się nie kleiła. Nie wyglądało to tak jak powinno. Strzelamy na 1:1, wydaje się, że wszystko jest w naszych rękach, a po chwili tracimy bramkę na 1:2 i to w sposób, w jaki nie mamy prawa. To była długa piłka, potem sytuacja sam na sam, szkoda że ja może też nie wyczekałem przeciwnika, ale chciałem zaryzykować, bo był na samym środku i mógł sobie wybrać róg - mówi bramkarz Lecha Poznań.
Na pochwałę po raz kolejny w tym sezonie zasługuje postawa Bartosza Mrozka. Golkiper obronił rzut karny oraz popisał się kilkoma dobrymi interwencjami, którymi utrzymywał przez długi czas Kolejorza w grze. - Wyczułem Sancheza. Wszyscy będą mówić, że on źle uderzył, ale gdybym poszedł w drugą stronę, to każdy powiedziałby, że gol to gol. To była moja dobra interwencja i jestem z tego zadowolony, bo to mój pierwszy obroniony karny w Ekstraklasie. Szkoda, że takim wynikiem się to wszystko skończyło - podsumowuje Bartosz Mrozek.
Zapisz się do newslettera