W trwających obecnie mistrzostwach świata do lat 20 bierze udział trzech zawodników Lecha Poznań. 12 lat temu w turnieju tej rangi zagrał inny zawodnik Kolejorza. Tomasz Cywka - reprezentujący wtedy barwy Wigan Athletic - wspomina m.in. pojedynki z rówieśnikami z Brazylii i Argentyny.
Zanim wyjechałem na mundial, brałem udział chociażby w Mistrzostwach Europy do lat 19, które odbywały się w 2006 roku w Wielkopolsce - i to ze starszym rocznikiem. Trener Michał Globisz powoływał mnie już wcześniej do drużyny z rocznika 1987. Po cichu spodziewałem się - bo grałem wcześniej też w eliminacjach i meczach towarzyskich - że dostanę to powołanie. Mimo wszystko przeżyłem ogromną radość z powołania, bo niecodziennie można zagrać w mistrzostwach świata.
Choć Kanada leży na innym kontynencie, ale infrastruktura i zainteresowanie jest tam na najwyższym poziomie. Graliśmy na sztucznych i hybrydowych murawach. Poza tym było mnóstwo innych boisk, dających możliwości do treningu. Czysto technicznie Kanadyjczycy świetnie przygotowali się do tego turnieju. Sama Kanada i miasta-gospodarze to też zupełnie inny świat, nie można tego porównywać z naszym krajem. Na meczu z Brazylią było około 60 tysięcy widzów, z czego większość stanowili Polacy.
To na pewno niecodzienna sytuacja, żeby ograć Brazylijczyków. Pamiętam przede wszystkim Alexandre Pato, który mierzył się z nami, ale było tam więcej zawodników, znajdujących się obecnie w najlepszych ligach na świecie. Mieli bardzo mocną ekipę, ale my postawiliśmy się. Pokazaliśmy kolektyw, walkę i zaangażowanie. Wygraną dał nam rzut wolny Grześka Krychowiaka. Czuliśmy ogromną radość, że tak zaczęliśmy turniej. Ten mecz zostanie w naszych głowach na zawsze.
Wyjście z fazy grupowej to plan minimum, pierwszy cel w tego typu turniejach i nam się to udało. Niestety, w następnej rundzie trafiliśmy na Argentyńczyków - z Sergio Aguero i Angelem Di Marią na czele. Poza tym docierały do nas informacje, że nawet Lionel Messi chciał zagrać w Kanadzie, ale trener pierwszej reprezentacji nie puścił go na ten turniej. Ostatecznie Argentyna wygrała wszystko. Jeśli szukać pocieszenia, to przegraliśmy jednak z mistrzami świata. Postawiliśmy się im, była walka i dość długo był kontakt. Wierzyliśmy cały czas, że może się nam udać jak z Brazylią, niemniej oni prezentowali zupełnie inną piłkę.
Tomasza Cywkę wspomina kapitan tamtej reprezentacji Artur Marciniak:
To była duża przyjemność, że mogliśmy grać razem w jednej drużynie. Mogę powiedzieć o nim same ciepłe słowa. Zawsze był zawodnikiem, który się wyróżniał swoją techniką. Jako środkowy pomocnik potrafił nadać ton grze. W trakcie turnieju Tomek występował obok Grzesia Krychowiaka i w dużej mierze pełnił te same obowiązki. Miał trochę więcej zadań ofensywnych, ale nasza gra opierała się w dużej mierze na kontrataku. Myślę, że przez to w tych meczach nie mógł pokazać pełni swoich umiejętności. Cieszę się, że obecnie też jest w Poznaniu i reprezentuje barwy Lecha.
Zapisz się do newslettera