Wznowienie rozgrywek PKO Ekstraklasy oznacza także powrót do naszego cyklu „Jeden Klub Tysiąc Historii”. Dzisiaj zapraszamy na wspomnienia Macieja Murawskiego, który reprezentował barwy Lecha Poznań w sezonie 1997/1998, w trakcie którego odbył się ostatni mecz Lech-Raków rozegrany na stadionie przy ulicy Bułgarskiej. Obecnie ekspert stacji telewizyjnej Canal + opowiada o tym jak trafił do Kolejorza, jak wyglądała tamta kampania i co z niej najbardziej zapamiętał.
Pochodzę z Zielonej Góry i to właśnie stamtąd ruszyłem w piłkarski świat. Pierwszym przystankiem była drugoligowa Ślęza Wrocław, a następnie Polonia Bytom. W pewnym momencie chciało mnie aż osiem ekstraklasowych klubów, ale zdecydowałem się wybrać Lecha. Jak tylko usłyszałem o tej propozycji to wiedziałem, że inne nie będą mnie interesowały, ponieważ pochodzę z rejonów gdzie poznański klub był zawsze obecny.
W tamtym czasie Kolejorz nie był już klubem, który dominował w lidze, a na pewno nie było tak od strony finansowej. Właściwie był on dosyć mocno oparty na wychowankach i funkcjonował tylko dzięki sprzedaży swoich zawodników. Można by powiedzieć, że pod względem gry zawodników wychowanych w klubie sytuacja była podobna do dzisiejszej, ale wtedy nie była ona takim planem jak obecnie, ale była ona wymuszona tą stroną finansową. Dzięki temu w zespole pojawili się piłkarze, którzy do dzisiaj są wspominani na poznańskich trybunach. Krzysztof Piskuła, Bartosz Bosacki, Piotr Reiss, czy bardziej znani z innych klubów Arek Głowacki i Artur Wichniarek. Nie było pieniędzy na sprowadzanie dużych nazwisk, a więc młodzi i zdolni wchodzili do składu. A co najważniejsze bardzo dobrze sobie radzili.
Tamta drużyna była mieszanką zawodników z ogromnym doświadczeniem, jak Damian Łukasik i na początku Waldek Kryger, a do nich dołożone było wielu piłkarzy, którym było zdecydowanie bliżej do 20. roku życia. Miałem to szczęście, że w Lechu grałem z wieloma chłopakami, którzy w przyszłości zrobili naprawdę spore kariery i wielokrotnie stanowili o sile reprezentacji Polski. Przecież oprócz tych, których wymieniłem wcześniej, to w drugiej części sezonu dołączył do nas Maciek Żurawski.
Jednak to, że byliśmy tak młodą drużyną wpływało na to, że nie mieliśmy stabilizacji. Jak nam szło to potrafiliśmy bezproblemowo wygrywać z faworytami, ale jak się zaczęło psuć to od razu na całego. Zresztą mieliśmy bardzo dobry start sezonu. Pamiętam, że debiutowałem z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski, następnie pokonaliśmy na wyjeździe do niedawna wielki Widzew Łódź i wygraliśmy przy Bułgarskiej z Zagłębiem Lubin. Byliśmy w czubie tabeli i w takim momencie przyjechał do nas Raków Częstochowa, który był w zupełnie innej sytuacji i w tamtym momencie byli na przedostatnim miejscu. Trzeba przyznać, że nie mieliśmy wtedy za dużych skrupułów, ponieważ wygraliśmy zdecydowanie 5:0. Bardzo dobry mecz rozegrał Krzysiek Piskuła. Raków ostatecznie spadł z ekstraklasy, ale jak się później okazało była to ich najwyższa porażka w tamtym sezonie.
A jak było z nami? Nie biliśmy się za długo o najważniejsze cele, bo po serii porażek nasza sytuacja zupełnie się zmieniła i prawie do końca sezonu walczyliśmy o utrzymanie. Dopiero jak w przedostatniej kolejce pokonaliśmy Legią po hat-tricku Piotrka Reissa, to mieliśmy już spokój i nawet matematycznie nie mogło nam się już nic stać. Po końcowym wyniku wydaje się, że był to łatwy mecz, ale zdecydowanie tak nie było. Wręcz wydaje mi się, że w tym spotkaniu głównie grała Legia, a to my strzelaliśmy gole. W ostatniej kolejce jechaliśmy na stadion świeżo upieczonego mistrza kraju, czyli ŁKS-u. Co ciekawe, przed wyjazdem popsuł nam się autokar i musieliśmy dotrzeć tam własnymi samochodami. Na stadion dojechaliśmy na ostatnią chwilę i w tym wszystkim najlepsze jest to, że wygraliśmy to starcie. Zamknęliśmy ten nieudany sezon pokonaniem mistrza Polski, a co najważniejsze zrobiliśmy to już drugi raz, bo przy Bułgarskiej również wygraliśmy z łodzianami.
Po latach wracam do tego sezonu z sentymentem. Był to mój jedyny rok w Lechu Poznań. Chciałem grać tutaj jako dzieciak i udało mi się do tego dojść. Planowałem spędzić tutaj kilka lat, ale sytuacja klubu była taka, że jak pojawiła się dobra finansowo propozycja to trzeba było z niej skorzystać. Na tamten moment nie chciałem za bardzo odchodzić do Legii, tak jak wspomniałem chciałem w Kolejorzu zagrać kilka lat i to właśnie stąd wyjechać za granicę. Jednak po latach nie żałuję tej decyzji. Gra w Legii była bardzo fajnym doświadczeniem i cieszę się, że miałem możliwość występowania w tych dwóch dużych klubach, które nie za bardzo za sobą przepadają. A wracając do meczu z Rakowem. Sam na własne oczy zobaczę jak Kolejorz poradzi sobie w tym starciu. Sprawdzę czy drużyna trenera Dariusza Żurawia jest w stanie osiągnąć to co my ponad dwadzieścia lat temu.
Zdredagował Mateusz Jarmusz
Zapisz się do newslettera