Franciszek Smuda: - Trzeba przestać być Świętym Mikołajem
8100 karnetów sprzedał już Lech Poznań przed nową rundą! Zainteresowanie jego meczami jest bardzo duże, a pojedynkiem z Zagłębiem Lubin - zwłaszcza. Na bój z Franciszkiem Smudą przyjeżdża bowiem Czesław Michniewicz.
Trener Michniewicz - ulubieniec poznańskich kibiców - rozstał się z Lechem w niezbyt przyjemnych okolicznościach w czerwcu 2006 r. Nowe władze w ogóle nie rozmawiały o przyszłości ze szkoleniowcem, który był sprawcą ostatniego dużego sukcesu Lecha, jakim był Puchar Polski w 2004 r. Ot, kontrakt się skończył i Michniewicz został bezrobotny. Po pół roku pracę znalazł w Zagłębiu Lubin i teraz ma szansę zagrać na nosie Lechowi i ograć go na Bułgarskiej. Rok temu tego samego dokonał jako trener Zagłębia Franciszek Smuda, ogrywając... Michniewicza.
Dziś Smuda jako trener Lecha nie daje się wciągnąć w żadne dywagacje na temat Michniewicza. Nie ma się co dziwić, chce uniknąć niezręczności. Tak naprawdę wydarzenia z połowy 2006 r. są sprawą między trenerem Michniewiczem a władzami dzisiejszego Lecha, a nie Smudą. Jego dotyczy jedynie to, że Smuda wciąż jest na Bułgarskiej mniej lubiany niż poprzednik. - Nie jestem zawistny i cieszę się, że kibice Lecha szanują i lubią trenera Michniewicza - tłumaczy. - Jestem za tym, aby powitali go serdecznie. Może i ja któregoś dnia przyjadę do Poznania już nie jako trener Lecha i też zostanę miło powitany, tak jak witają mnie w innych klubach, np. w Lubinie.
Mieszkańców Wielkopolski sobotni mecz z Zagłębiem Lubin elektryzuje nie tylko dlatego, że przyjeżdża drugi zespół ligi i to na dodatek zaprzyjaźniony z "Kolejorzem". Także ze względu na podteksty związane z Michniewiczem. Czyjaś duma po tym spotkaniu delikatnie ucierpi. Ciekawe, czyja...
Mecz obejrzy rzesza kibiców. Wczoraj po południu wiadomo było, że minimum 12 tys. Do 8,1 tys. karnetów doszło bowiem 4 tys. sprzedanych biletów. W tym zawiera się tysiąc biletów dla fanów Zagłębia, którzy - choć łączą ich z Lechem stosunki serdeczne - postanowili siedzieć i dopingować razem, na własnym sektorze. Skoro w czwartek po południu rozeszło się 12 tys. biletów, to ten mecz w sobotę może obejrzeć 18 tys., 20 tys., a może nawet - to byłoby niesamowite - i komplet widzów, czyli na dziś 24 166 osób. Tyle mieści stadion wraz z nowo otwartą drugą trybuną, która ma 6531 miejsc, 46 wejść obrotowych i 26 toalet. - Zadowoli swym standardem każdego kibica - zapewnia Radosław Sołtys, kierownik ds. organizacji imprez w Lechu Poznań. Apeluje on do kibiców o wyrozumiałość, bowiem w sobotę zaczną obowiązywać nowe zasady poruszania się po stadionie.
Trener Smuda szykuje na spotkanie jedną niespodziankę. To prawdopodobna gra Jacka Dembińskiego już od pierwszej minuty. - Żałujemy zgubionych przez Lecha punktów, bo to my moglibyśmy być dziś w tabeli na miejscu Zagłębia, a może i Bełchatowa. Musimy przestać być Świętym Mikołajem i rozdawać innym prezenty - mówi. Dlatego gracze Lecha ćwiczyli skuteczność podbramkową, która zawiodła ich w Płocku. Jeśli zawiedzie ich z Lubinem, będzie już można mówić o kiepskim początku wiosny, a Smuda poddany zostanie krytyce. O czym łatwo się przekona, gdyż Lech rozpoczął właśnie współpracę z Press Service - agencją monitoringu mediów, która sonduje prawie tysiąc tytułów. - Będziemy robić dla Lecha analizy wizerunkowe - mówi wiceprezes firmy Sebastian Bykowski.