Lechici z pewnością liczyli na nieco lepszy wynik w pierwszym spotkaniu, ale skromna porażka w Wiedniu i zdobyta na wyjeździe bramka pozwala realnie myśleć o pozytywnym rozstrzygnięciu w dwumeczu.
Lepiej w dzisiejsze spotkanie weszli gospodarze. Szybko złapali właściwy rytm gry i przez pierwsze minuty zdecydowanie przeważali. Lechici grali trochę zbyt nerwowo, w ich podaniach często brakowało dokładności. Gra do tego była bardzo rwana. Sędzia często gwizdkiem przerywał akcję po faulach, choć trzeba szczerze powiedzieć, że często dawał się nabierać teatralne upadki Austriaków, którzy przy większości starć z defensorami Kolejorza, bardzo chętnie przewracali się na murawę. Trzeba jednak przyznać, że pierwsze 45 minut należało zdecydowanie do Austrii. Piłkarze Fiołków" stwarzali sobie sporo sytuacji. Bardzo aktywni byli napastnicy Rubin Okotie i Mamadou Diabang. Do tego skrajni obrońcy często włączali się do akcji ofensywnych gospodarzy i cały zespół Kolejorza musiał mocno pracować w defensywie.
Po zmianie stron gra Lecha wyglądała już lepiej, choć to nadal gospodarze dłużej utrzymywali się przy piłce. Ich ataki przyniosły efekt w 64 minucie. Z rzutu rożnego dośrodkował Milenko Acimović, a w polu karnym najwyżej wyskoczył Franz Schimer i strzałem głową pokonał Krzysztofa Kotorowskiego. Odpowiedź lechitów była natychmiastowa. Już 60 sekund później z rzutu wolnego dośrodkował Semir Stilić, a do siatki strzałem głową piłkę skierował Hernan Rengfio. To trafienie dodało lechitom pewności siebie, którzy zaczęli łapać swój rytm gry. Dodatkowo podrażniła ich sytuacja z 71 minuty, gdy to turecki arbiter Cuneyt Cakir dopatrzył się faulu Zlatko Tanevskiego na Schimerze. Jak pokazały telewizyjne powtórki o przewinieniu nie mogło być mowy, ale sprawiedliwości po chwili stało się zadość, bo po strzale Okotir z 11 metrów piłka trafiła w poprzeczkę. Niestety w 76 minucie szczęście ponownie uśmiechnęło się do gospodarzy. Po dość naciąganym rzucie wolnym do dośrodkowanej w pole karne piłki znów doszedł niepilnowany Schimer i ponownie głową pokonał Kotorowskiego. Lechici szukali jeszcze okazji do wyrównania, ale do ostatniej minuty czujny w bramce pozostał Szabolcs Safar.
Dzięki strzelonej bramce na wyjeździe w rewanżu za dwa tygodnie lechitom do awansu wystarczy nawet skromne 1:0, a można być pewnym, że przy Bułgarskiej podopieczni Franciszka Smudy będą znacznie groźniejsi niż w Wiedniu.
Austria Wiedeń - Lech Poznań 2:1 (0:0)
Bramki: 64. i 76.Schiemer - 66.Rengifo
Żółte kartki: Krammer, Blanchard, Bazina, Bąk, Acimovic - Tanevski, Lewandowski, Bosacki, Injac
Sędziował: Cuneyt Cakir (Turcja).
Widzów: 7206 (900 Lecha)
Austria: Szabolcs Safar - Joachim Standfest, Jacek Bąk, Franz Schiemer, Mario Majstrovic - Thomas Krammer (79.Emin Sulimani), Matthias Hattenberger, Jocelyn Blanchard (90.Xiang Sun), Milenko Acimovic - Mamadou Diabang (50.Mario Bazina), Rubin Okotie.
Lech: Krzysztof Kotorowski - Bartosz Bosacki, Zlatko Tanevski, Manuel Arboleda, Grzegorz Wojtkowiak - Dimitrije Injac, Rafał Murawski, Tomasz Bandrowski - Robert Lewandowski (90.Jakub Wilk), Semir Stilic (80.Sławomir Peszko) - Hernan Rengifo.
Zapisz się do newslettera