Prestiżowe spotkanie Standardu Liege, wygrana w Pucharze Ligi Rangers FC, niełatwa wyjazdowa przeprawa SL Benfiki. Zapraszamy na dziewiątą odsłonę cyklu, w którym podsumowujemy ostatnie dokonania rywali Lecha Poznań w grupie D Ligi Europy.
Na skutek dwóch porażek poniesionych w portugalskiej ekstraklasie jeszcze na początku listopada sytuacja w tabeli mającej mistrzowskie ambicje Benfiki zrobiła się zupełnie inna, niż jeszcze na początku rozgrywek. Wtedy to stołeczny klub wygrywał mecz za meczem i z kompletem punktów i bezpieczną przewagą przewodził stawce. Do starcia z CS Maritimo jednak drużyna szkoleniowca Jorge Jesusa przystępowała z siedmioma „oczkami” straty do liderującego Sportingu CP.
Pojawiła się więc lekka presja na czwartkowym przeciwniku Kolejorza, która stała się jeszcze większa po niespełna kwadransie pojedynku z przedostatnim zespołem. Benfica wyszła "na galowo", bo w praktycznie najmocniejszym możliwym w tym momencie zestawieniu, ale przegrywała po brzemiennym w skutkach błędzie Nicolasa Otamendiego. W późniejszych fragmentach jednak to ona przejęła inicjatywę i za sprawą składnej kombinacji sfinalizowanej przez Pizziego doprowadziła do wyrównania jeszcze przed przerwą.
Po niej już przyjezdni ruszyli po trzy punkty i po nie udało się sięgnąć. Zwycięstwo dał im ostatecznie pewnym strzałem Everton, który wykorzystał dokładne podanie Harisa Seferovicia. Do końcowego gwizdka goście kontrolowali już przebieg boiskowych wydarzeń i po tej serii gier mogą pochwalić się szóstą ligową wygraną w tej kampanii.
Ważne spotkanie miało miejsce w minioną niedzielę w Brukseli. Grupowy rywal Kolejorza, Standard Liège mierzył się z miejscowym Anderlechtem, plasującym się obecnie na 7. miejscu w ligowej tabeli. Obie ekipy celują zdecydowanie wyżej niż pozycje 5-8, dlatego każda z drużyn chciała zdobyć komplet punktów.
Zadanie dla zespołu z Liège było trudne, bo szkoleniowiec wystawił podobną jedenastkę do tej, która kilka dni wcześniej mierzyła się z Lechem. A warto tutaj nadmienić, że Anderlecht nie występuje w europejskich pucharach, więc miał zdecydowanie więcej czasu na przygotowania. I chociaż przed spotkaniem gospodarze byli wskazywani na faworyta, to jednak goście niedzielnego starcia byli stroną przeważającą (13 okazji bramkowych, 6 rzutów rożnych, zaledwie jedna interwencja golkipera). Niestety kibice obu drużyn nie zobaczyli bramek.
Czerwono-biali mają 24 punkty i nadal zajmują piąte miejsce w tabeli. Ich strata do lidera - w porównaniu do ostatniego tygodnia - zwiększyła się do czterech "oczek".
Po ciężkim rewanżu z SL Benfica (2:2) w Lidze Europy piłkarze Stevena Gerrarda w miniony weekend mieli przerwę w lidze i rozgrywali za to starcie w 1/8 finału Pucharu Ligi. Rywalem był lider Scottish League One, czyli drugiego poziomu rozgrywkowego - Falkirk FC. Szkoleniowiec dał odpocząć znacznej części piłkarzy z podstawowego składu, choć tacy gracze, jak James Tavernier, Connor Goldson, Borna Barisić czy Scott Arfield pojawili się w jedenastce.
W ataku biegał 38-letni Jermain Defoe, który nie jest nawet zgłoszony do rozgrywek w europejskich pucharach. I to on wbił pierwszego gola już w 6. minucie. Jeszcze przed przerwą trafili Calvin Bassey oraz Barisić, a krótko po przerwie losy awansu ostatecznie rozstrzygnął niezawodny prawy obrońca Tavernier, który notuje niesamowite statystyki ofensywne. The Gers wygrali 4:0, są w ćwierćfinale Pucharu Ligi, tam czeka ich bój z St. Mirren 15 grudnia. A w czwartek Szkoci zmierzą się na Ibrox Stadium ze Standardem Liege w przedostatniej kolejce Ligi Europy.
Zapisz się do newslettera