- Ten mecz na pewno pozostał gdzieś w naszej pamięci i na pewno jest w nas chęć rewanżu. To było podobne spotkanie do tego ostatniego z Polonią. Tyle, że przy Łazienkowskiej oprócz tego, że kontrolowaliśmy grę objęliśmy także prowadzenie. Tamto spotkanie niewątpliwie powinniśmy wygrać. Też mieliśmy przewagę jednego zawodnika, a mimo to przegraliśmy - wspomina kapitan Lecha Poznań Bartosz Bosacki.
Patrząc z perspektywy całego sezonu można pokusić się o stwierdzenie, że pierwsze 45 minut w wykonaniu Lecha było najlepszym w obecnych rozgrywkach na boisku rywala. U siebie równie efektownie Kolejorz zagrał w drugiej połowie z Wisłą Kraków. Poznaniacy nie tylko zdobyli bramki, ale mieli również dwie stuprocentowe sytuacje na podwyższenie wyniku, jednak ani Semir Stilić, ani Sławomir Peszko nie potrafili skierować piłki do siatki.
- Nie da się ukryć, że przez pierwsze pół godziny absolutnie dominowaliśmy i mogliśmy spokojnie prowadzić nawet 3:0. Kontrolowaliśmy sytuację, a Legia praktycznie nie istniała. Graliśmy z olbrzymią łatwością i być może to nas zgubiło. Dodatkowo całą drugą połowę Legia musiała grać w osłabieniu. Nam jednak gra już się zupełnie nie układała. Na boisku było 11 zawodników, ale nie było drużyny. Każdy sam chciał rozstrzygnąć ten mecz. Nie potrafiliśmy stworzyć sobie sytuacji, a w końcówce dodatkowo straciliśmy bramkę i przegraliśmy - dzieli się swoją opinią, drugi trener Lecha Poznań Ryszard Kuźma.
Zapisz się do newslettera