Przed piątkowym meczem trener Jose Mari Bakero największy ból głowy ma z zestawieniem linii obrony. To jednak w tym sezonie, a zwłaszcza po przerwach na mecze reprezentacji, robi się w Lechu normą.
Powodów takiego stanu rzeczy jest kilka. Po pierwsze to kontuzje. Kolejorz niby nie ma wielkich problemów z urazami w tym sezonie. Pech polega na tym, że obaj kontuzjowani od dłuższego czasu zawodnicy są obrońcami. Marcin Kikut w tym sezonie jeszcze w ogóle nie zagrał, a Manuel Arboleda zaliczył jedynie pierwsze dwa spotkania.
Po drugie po raz drugi w tym sezonie Lech po przerwie na mecze reprezentacji narodowych musi rozgrywać swoje spotkanie ligowe w piątek. To z kolei oznacza, że trener Jose Mari Bakero raczej nie będzie mógł skorzystać z Luisa Henriqueza. Regularnie powoływany Panamczyk ma zawsze do przebycia długą podróż powrotną, bo której nie jest w stanie zregenerować swoich sił do piątku.
Wreszcie po trzecie casus Marcina Kamińskiego. Wobec tych wszystkich kłopotów młody obrońca Kolejorza w ostatnich trzech spotkaniach na boisku spędził pełne 90 minut. Jego problem przed starciem z Koroną polega na tym, że jeszcze w środę rozegrał całe spotkanie w reprezentacji Polski do lat 20 i do klubu wróci dopiero w czwartek.
Jeśli okaże się, że Jose Mari Bakero nie może skorzystać z żadnego z tych czterech zawodników do jego dyspozycji pozostaną tylko Marciano Bruma, Grzegorz Wojtkowiak, Hubert Wołąkiewicz i Ivan Djurdjević. Identycznie było przed meczem z Wisłą Kraków, również rozgrywanym po przerwie na mecze reprezentacji narodowych. Wówczas hiszpański szkoleniowiec na lewą stronę bloku defensywnego delegował Wojtkowiaka, na prawej zagrał Bruma, a parę środkowych utworzyli Wołąkiewicz i Djurdjević. Czy podobnie będzie w meczu z Koroną?
Zapisz się do newslettera