W jakich jesteście nastrojach przed wyjazdem do Chorzowa na pierwszy mecz po świętach - przeciwko Ruchowi?
Nastrój się nie zmienia. Wszystkich rywali traktujemy poważnie i nie może być mowy o żadnym poświątecznym lenistwie czy rozluźnieniu. Ostatnio widać wyraźnie dużą poprawę w elemencie, który przeszkadzał nam jesienią, czyli grze na wyjazdach. Wygraliśmy już w Zabrzu i Bełchatowie. Nie widzę przeszkód, by powtórkę zafundować kibicom w Chorzowie. Do tej pory po wznowieniu rozgrywek nie polegliśmy na obcym terenie, a to dobry prognostyk. Nie ukrywam, że jedziemy po trzy punkty.
Zagracie na śląskim gigancie. Cieszy Cię to?
Dla nas to lepiej. Lubimy liczną publiczność, do której przywykliśmy w Poznaniu, jak mało która drużyna w Polsce. Poza tym Ruch nie gra u siebie i mimo że przyjdą na mecz chorzowscy kibice, to jednak piłkarze tylko połowicznie będą mogli czuć się jak w domu. Sam już kiedyś występowałem na tym stadionie w barwach reprezentacji Polski przeciwko Węgrom i grało mi się dobrze. Mam nadzieję, że szczęście będzie po naszej stronie.
Jesienią wręcz rozgromiliście chorzowian, którzy wracali z Poznania z ciężkim bagażem sześciu piłek w siatce.
Z jednej strony jest to dziś dla nas atut, ale z drugiej dodatkowa presja, bo jeśli powinie się noga to już wyobrażam sobie komentarze w prasie. Ale my staramy się nie myśleć o tym co było i patrzeć jedynie do przodu. Czeka nas zupełnie inny mecz, nie mający nic wspólnego wydarzeniami sprzed pół roku. Ruch jest silnym zespołem, prezentuje futbol na wysokim poziomie - zwłaszcza w roli gospodarza. Musimy im się przeciwstawić konsekwentną grą, tak jak to robiliśmy w konfrontacjach z Górnikiem Zabrze i GKS-em Bełchatów. Potrzebujemy punktów.
Powiedziałeś, że te mecze nie mają ze sobą nic wspólnego, ale grają przecież ci sami ludzie. Skoro byliście w stanie rozgromić Ruch jesienią to teraz też jest to możliwe, prawda?
No oczywiście. Będziemy się strać, ale to nie będzie na pewno łatwe spotkanie. Oni potrafią grać nieźle w piłkę, co udowodnili także w Poznaniu, bo dopiero w drugiej połowie zaaplikowaliśmy im cztery gole. Sam bardzo uważnie obserwuję polską ekstraklasę i moim zdaniem piłkarze z Chorzowa są zdecydowanie najsilniejszym z beniaminków.
Brak Rengifo będzie dużym osłabieniem?
Z pewnością. Jest naszym czołowym napastnikiem, w tej rundzie strzelił już dwie bramki i nie mam wątpliwości, że odczujemy jego brak. Ale z drugiej strony nie ma co robić tragedii, bo w Lechu nie ma ludzie niezastąpionych. Mamy solidnych rezerwowych. Trener już nie raz tak tasował składem, że graliśmy w bardzo różnych zestawieniach. Jestem pewien, że na sobotę również coś ciekawego wymyśli.
Mówisz, że w Lechu nie ma zawodników niezastąpionych. W ubiegłej kolejce, Piotr Reiss usiadł na ławce rezerwowych - pierwszy raz od dawna w sytuacji, gdy nie miał żadnego urazu. Jak to wpływa na drużynę?
Było to dla nas wielkie zaskoczenie. Piotrek jest dziś nieodłącznym elementem Lecha Poznań, człowiekiem z którym kojarzy się ten klub. Zawsze wychodził w pierwszej jedenastce. Tym razem trener postanowił zrobić inaczej i wziął na siebie ciężar odpowiedzialności. Trzeba się z tym pogodzić. Mimo wszystko wygraliśmy wysoko.
Od kilku rund powtarza się sytuacja, że Lech startuje gorzej, ale w pewnym momencie przychodzi nagły zwrot i zaczyna wygrywać mecz za meczem. Myślisz, że pokonanie Bełchatowa to właśnie ten moment?
Mam nadzieję, że tak. Rzeczywiście powtarza się taka zależność i czas tego zwycięstwa wskazuje, że możesz mieć rację. Czujemy coraz lepiej - tak to po prostu jest w piłce, że im głębiej wchodzi się w regularny tryb meczowy, tym wszystko układa się lepiej. Wcześniej w grze jest więcej przypadku. Zwykle w końcówce rundy można zobaczyć najlepsze widowiska. Z drugiej strony nie chcę powiedzieć, że na pewno to ten mecz, bo jeśli znowu powinie nam się w pewnym momencie noga - będzie się mówiło, że jesteśmy słabo przygotowani, a to nieprawda.
Jak Ci się podobał ostatni występ reprezentacji?
Wcale mi się nie podobał. (śmiech)
Pytam, bo ostatnio wiceprezes Lecha - Arkadiusz Kasprzak zapytany, który z piłkarzy Lecha posiada umiejętności na tyle wysokie, by zostać wypróbowanym w reprezentacji Polski, wymienił właśnie między innymi Ciebie. Myślisz, że temat reprezentacji jest dla Ciebie w szerszej perspektywie niż Euro 2008 otwarty?
Myślę, że nie. Już teraz moja nadzieja właściwie przygasła. Tylu piłkarzy przewinęło się przez kadrę Beenhakkera, podczas gdy ja nie wystąpiłem w niej od 2005 roku, że nie mam złudzeń. Nie jestem dla selekcjonera zawodnikiem perspektywicznym i podejrzewam, że oprze reprezentację na młodszych ode mnie. Chciałbym grać z orłem na piersi, bo 11 występów to nie jest szczyt moich marzeń w tej materii, ale obawiam się, że jest to już niemożliwe.
Jak spędziłeś Święta Wielkiej Nocy?
Zawsze spędzam je w gronie rodzinnym i podobnie było teraz. Pojechałem do najbliższych do Łodzi.
Dla piłkarzy te święta nie oznaczają wiele wolnego...
Zgadza się. Właściwie to tylko dwa dni. Nie Wielkanocą, a w Boże Narodzenie mamy dłuższe urlopy, czas na szał zakupowy, rozluźnienie i rozrywkę. W tym roku mieliśmy wolną sobotę i pierwsze święto. W poniedziałek stawiliśmy się już na popołudniowym treningu. Zresztą nie ma co się dziwić, bo trwa liga. Nie wskazane są wszelkie odchyły od normalnego cyklu meczowego. W końcu ciągle walczymy o wicemistrzostwo!
Rozmawiał: Marcin Gościniak
Zapisz się do newslettera