- Chłopacy też przeżywali ten mecz. Zachowali spokój, a w ich grze nie było widać paniki. Wiedzieliśmy o tym, że jest bardzo gorąco, a rywal jest bardzo zmęczony. Zdobycie bramki było kwestią czasu - mówi po wywalczeniu awansu do drugiej rundy eliminacji Ligi Europy trener Lecha, Ivan Djurdjević.
Nic nie wskazywało na to, że rewanżowe spotkanie z Ormianami będzie kosztowało lechitów tak dużo nerwów. W pierwszym meczu z Gandzasarem Kapan poznaniacy wygrali 2:0. Gdy po 45 minutach starcia w Erywaniu na tablicy wyników utrzymywał się bezbramkowy remis, trudno było spodziewać się, że Kolejorz nagle znajdzie się pod ścianą. Gole zdobyte przez gospodarzy w 50. i 66. minucie mocno skomplikowały sytuację Lecha. I dopiero trafienie z doliczonego czasu gry przechyliło szalę awansu na ich korzyść.
- Bardzo mocno przeżywaliśmy to spotkanie. Wszyscy pamiętaliśmy takie mecze jak z Interem Baku, w którym awansowaliśmy do kolejnej rundy dopiero po rzutach karnych. Gra w pierwszych rundach jest zawsze bardzo trudna. Ten rywal był dla nas wielką niewiadomą. Takich rywali nie obserwujemy na co dzień i trudno przewidzieć na co ich stać. Dla nas awans w tym dwumeczu był obowiązkiem - przyznaje szkoleniowiec poznańskiego zespołu, który po meczu ma dużo wniosków do analizy.
Serb nie ukrywa, że gra jego drużyny pozostawiała sporo do życzenia. - Nie chcę się tłumaczyć tym, że przylecieliśmy rano. Nasze plany zostały zaburzone. To nie zmienia faktu, że chcieliśmy wygrać. Nasza gra wyglądała bardzo słabo. Brakowało nam jakości w środku pola, popełnialiśmy proste błędy. Dopiero po stracie dwóch bramek obudziliśmy się i zaczęliśmy grać. Wtedy też stworzyliśmy sytuacje. Walczyliśmy do końca i w końcówce byliśmy bardziej niebezpieczni od rywala - zaznacza Djurdjević.
Dla lechitów bardzo ważne było wywalczenie awansu do regulaminowych 90 minutach. Ewentualna dogrywka w kontekście niedzielnej inauguracji ligi mocno skomplikowałaby plany Kolejorza. - Jesteśmy gotowi do gry, co trzy dni. Bardzo dobrze wytrzymaliśmy grę w naszym rytmie. Po meczu w Armenii nie mamy urazów, nikt nie wypadł, a to dla nas dobra wiadomość. Na szczęście też uniknęliśmy dogrywki i rzutów karnych - podsumowuje czwartkowe spotkanie opiekun poznańskiej drużyny.
Zapisz się do newslettera