Bydgoszczanin, który został lechitą. Jego potencjał szacuje się na zbliżony do poziomu prezentowanego przez Roberta Gumnego. Pełni funkcję kapitana drużyny juniorów starszych Lecha Poznań, a we wronieckiej akademii żartobliwie uważany jest za… syna swojego trenera. Prezentujemy sylwetkę Filipa Borowskiego, który zdaniem szkoleniowca Huberta Wędzonki w przypadku wyeliminowania swoich mankamentów będzie mocnym punktem pierwszego zespołu Kolejorza.
Ciężko opisać słowami wkład, jaki w rozwój Akademii Lecha Poznań miał w ostatnich latach były trener grup młodzieżowych niebiesko-białych, Tadeusz Jaros. Od kilku lat pełni rolę skauta najmłodszych zawodników i to właśnie on należał do największych orędowników sprowadzenia Borowskiego z Zawiszy Bydgoszcz latem 2016 roku. Jeszcze wtedy skrzydłowy zawitał do trampkarzy prowadzonych przez szkoleniowca Wędzonkę, pod którego skrzydłami rozwija się do dziś. Pierwszy etap tej znajomości zaczął się od eksplozji radości, ale skończył na zmianie docelowego miejsca na placu gry.
- Moim pierwszym wyraźnym wspomnieniem związanym z "Borkiem" jest gierka rozegrana tuż po jego przyjściu pomiędzy chłopakami z rocznika 2002 i 2003. Filip występował w tej młodszej drużynie, a po zdobyciu bramki pokazał taką euforię, że do dziś mam jego uśmiech przed oczami. Niedługo później jednak okazało się, że strzelanie goli nie przychodzi mu z taką łatwością, więc zdecydowaliśmy o ściągnięciu z niego tego obowiązku. Zmieniliśmy mu zadania na boisku i po pierwszym roku jego pobytu we Wronkach został prawym obrońcą - opowiada trener, który niemal dokładnie rok temu sięgnął ze swoją ekipą po wicemistrzostwo Polski do lat 17.
Na swojej nowej pozycji Borowski odnalazł się ze sporym powodzeniem, a pomógł mu w tym jego m.in. jego dość unikalny sposób gry. Urodzony w 2003 roku gracz nie należy do najprzyjemniejszych rywali na boisku. Nie boi się ostrego pojedynku, walki fizycznej, a także… "sprzedania" przeciwnikowi lekkiego ciosu łokciem. Nawet jeśli naprzeciwko niego stoi własny opiekun. - Kiedyś często wchodziłem do gierki chłopaków, faktycznie kiedy przy rzucie rożnym spotykałem się z Filipem, to nie omieszkał kilka razy poczęstować mnie łokciem, skrobnąć po piętach, nieprzyjemnie się przykleić. To są rzeczy, których się nie nauczysz, ale to dzięki nim później z zewnątrz zastanawiasz się, w jaki sposób on w danej sytuacji odebrał piłkę. A to właśnie dzięki wykorzystaniu różnych metod mu się udaje - tłumaczy trener juniorów starszych.
Jako obrońca wciąż może pokazywać swoje niewątpliwe walory w ofensywie, a do nich należą chociażby gra jeden na jednego czy celne podanie. Częściej jednak ma okazję popisać się zadziornością w obronie, odbiorem piłki czy czystym powstrzymaniem przeciwnika. To, że ta zmiana wyszła mu na dobre świadczy widać chociażby po powołaniach otrzymanych od selekcjonera kadry do lat 17, Marcina Dorny. W ostatnich miesiącach występował w niej np. w spotkaniach turnieju o Puchar Syrenki czy eliminacjach do mistrzostw Europy w swojej kategorii wiekowej.
Szkoleniowiec młodego bydgoszczanina nie ukrywa, że w ciągu ostatnich blisko czterech lat zdołał wytworzyć ze swoim zawodnikiem szczególną więź. Na hasło "syn" uśmiecha się, ale nie zaprzecza. - Mówi się, że od syna wymaga się dwa razy więcej, niż od dziecka sąsiada i faktycznie w tym kontekście mam z Filipem podobnie. Cenię sobie w swoich zawodnikach to, jakimi są ludźmi i chyba tym zaskarbił on sobie moją sympatię i zaufanie. Pamiętamy o tym, że nasi podopieczni mogą zostać piłkarzami, ale ludźmi będą przez całe życie, dlatego to tak dla nas ważne - twierdzi trener, który powodów takiego, a nie innego stanu rzeczy dopatruje się również w… osobliwym zainteresowaniem Lechem, jakie przejawia jego gracz.
- Nie mam wątpliwości, że "Boro" zakochał się przez te lata w akademii oraz całym klubie. Jako pierwszy pyta się, czy pojedziemy na mecz, czy organizujemy wyjazd czy może udać się na niego sam z kolegami z drużyny. Z Lechem jest za pan brat i widać, że to nie najemnik, który przyjechał po prostu się wyszkolić. Jeśli będziemy w niego inwestować nasz czas, odwdzięczy się, bo ma niebiesko-białe serce - nie kryje szkoleniowiec.
I to właśnie ciągłe zaufanie połączone z wyeliminowaniem błędów przez Borowskiego stanowi jego zdaniem klucz do tego, by z postawy bocznego obrońcy sporo radości mieli także kibice przy Bułgarskiej. Jego trener zdaje sobie sprawę z niektórych juniorskich zachowań, których 16-latek musi się wystrzegać, ale podkreśla też, że ma on wszystko, żeby zostać piłkarzem. - Postura, dobre warunki somatyczne, wzrost, masa mięśniowa, zaangażowanie, sposób poruszania się, umiejętności - to wszystko widać gołym okiem. Pamiętam młodego Roberta Gumnego i widzę sporo podobieństw. Na ten moment to nasz najbardziej perspektywiczny boczny obrońca ze swojej kategorii wiekowej, a dzięki regularności może wkroczyć za jakiś czas do szatni pierwszego zespołu - podsumowuje opiekun najstarszej juniorskiej ekipy Akademii Lecha Poznań.
Next matches
Friday
29.11 godz.20:30Friday
06.12 godz.20:30Recommended
Subscribe