W pierwszych sześciu kolejkach PKO Ekstraklasy za każdym razem kiedy lechici obejmowali prowadzenie to ostatecznie wygrywali spotkanie. Jednak żaden z tych meczów nie był tak dramatyczny jak starcie z Rakowem Częstochowa.
W sobotę Lech Poznań pokonał Raków Częstochowa 3:2, ale przebieg meczu przysporzył wiele nerwów oraz dodatkowych siwych włosów kibicom. Jednak bardzo udana pierwsza połowa spotkania w ogóle na to nie wskazywała. - To był najbardziej dramatyczny mecz od początku sezonu. To było szalone! Pierwszą połowę kontrolowaliśmy, graliśmy dobrze, mieliśmy okazje i strzelaliśmy na bramkę. Zdobyliśmy jednego szczęśliwego gola i po chwili drugiego po świetnym ataku. Zrobiliśmy wszystko to, czego nie udało nam się zrobić w Gdyni – podsumowuje bramkarz Kolejorza Mickey van der Hart.
Jednak obraz gry w drugiej połowie był zupełnie inny, ponieważ do głosu coraz bardziej zaczęli dochodzić piłkarze Rakowa Częstochowa, którzy ostatecznie doprowadzili do remisu 2:2. - Początek drugiej połowy jest dla mnie niewyobrażalny. Najpierw szczęście po słupku, a później te dwa karne. Różnica między tymi połowami byłą zbyt duża. Ostatecznie wygrywamy i uważam, że pokazaliśmy dzisiaj ogromny charakter drużyny. Jednak uczucia są mieszane. W przerwie rozmawialiśmy, że musimy pozostać skupieni i grać dalej tak samo, ale tak naprawdę nie wiem co się stało. Raków też zaczął grać zupełnie inaczej – kontynuuje Holender.
- Trener nas uczulał i my sami o tym wiedzieliśmy jak mamy grać w drugiej połowie, a tu od razu słupek i być może to nas gdzieś wybiło z rytmu. Na pewno jeżeli stracilibyśmy z Rakowem punkty to bylibyśmy bardzo źli na siebie. Bo pierwszą połowę zagraliśmy super, a później pojawiła się ta odmiana, której nie umiem wyjaśnić. Myślę, że w niejednej głowie pojawiły się myśli, że tracimy ten mecz, bo byliśmy sfrustrowani tym co się dzieje na boisku. Nie mogliśmy złapać rytmu i głównie się broniliśmy – wtóruje mu pomocnik niebiesko-białych Kamil Jóźwiak.
Jednak ostatecznie po golu Christiana Gytkjaera Kolejorz odzyskał prowadzenie i utrzymał je do końca spotkania. Dzięki temu zawodnicy trenera Dariusza Żurawia mogą na swoim koncie zapisać drugie wyjazdowe zwycięstwo w tym sezonie oraz w spokoju czekać na domowy mecz z Cracovią. - W to spotkanie wkradła się niepotrzebna dramaturgia. Mamy 2:0 do przerwy, kontrolujemy ten mecz, jesteśmy lepsi, a gdzieś dwa wbicia piłki, rzekomy faul Lubo, dwa przypadkowe karne i robi się nerwówka. Pokazaliśmy, że mamy charakter i że zawsze gramy do końca. Raków wyszedł na nas agresywnie, ale po całym meczu uważam, że zwycięstwo należało nam się bardziej – podsumowuje przebieg spotkania Tymoteusz Puchacz, z którym zgadza się uśmiechnięty Darko Jevtić. - Emocje były ogromne, cieszymy się z trzech punktów, ale szczerze to gdybyśmy wygrali wysoko to również bym się cieszył – kończy kapitan Lecha Poznań.
Next matches
Friday
29.11 godz.20:30Recommended
Subscribe