We wtorek Lech Poznań oficjalnie pozyskał Adriana Laskowskiego, który zasilił szeregi jego rezerw. 28-letni pomocnik jeszcze jesienią zdążył rozegrać w Warcie Poznań dziewięć spotkań w PKO Ekstraklasie i o swoim długim pobycie w tym klubie opowiedział nam najwięcej. Porozmawialiśmy z nich jednak także m.in. o jego nowej drużynie, jej celach i o tym, co może jej dać już w najbliższych tygodniach.
Jedną z osób, które działały przy twoim transferze do Lecha był pracujący obecnie w pionie sportowym akademii Zbigniew Zakrzewski. Graliście razem w Warcie na początku poprzedniej dekady, kiedy sam wchodziłeś do seniorów. Jak ty wspominasz tamten okres?
- Miałem wtedy osiemnaście lat, to był dobry czas. Prezes Pyżalski wchodził do klubu, pojawiły się ekstraklasowe zapędy, na początku zapowiadało się obiecująco. Mieliśmy starszą drużynę, a w niej kilku zawodników, którzy wcześniej pograli w poważną piłkę, było wesoło. Samą radość stanowił trening z takimi piłkarzami czy możliwość dostania kilku minut w meczu. To jednak dwa światy w porównaniu z tym, co przeżywają młodzi wchodzący do dorosłej szatni dziś. Wynika to też z tego, że wtedy byłem jedynym juniorem, a teraz z reguły jest ich czterech-pięciu.
Teraz znajdziesz się po drugiej stronie, bo mimo, że masz dopiero 28 lat, to sam będziesz jednym z bardziej doświadczonych w zespole, a tych nastoletnich kolegów spotkasz kilkunastu.
- To podobna sytuacja do tej z Warty, kiedy zaczynaliśmy w trzeciej lidze pięć lat temu. Też było pięciu bardziej ogranych zawodników, a resztę stanowiła młodzież. Nigdy wtedy bym nie pomyślał, że jeszcze z tym klubem zagram w ekstraklasie. W piłce wszystko się zmienia.
Tych spotkań w PKO Ekstraklasie zanotowałeś jesienią dziewięć, to był twój pierwszy kontakt z tym szczeblem. Zaskoczyła cię czymś ta liga?
- Nie, to zawsze działało według pewnego schematu. Jak dostaliśmy się do drugiej ligi, wszyscy się zastanawiali, czy sobie w niej poradzimy. Pierwszy sezon ciężki, w kolejnym już awans. To samo wydarzyło się na zapleczu ekstraklasy. I teraz też mimo trudnego początku z czasem nabieraliśmy przekonania, że uczymy się tej ligi. Poziom nie okazał się jakiś bardzo wysoki, spokojnie dawałem sobie radę.
Jak ze swojej perspektywy patrzysz na ten kilkuletni rajd od trzeciej ligi do ekstraklasy? Tym bardziej, że swoją sporą cegiełkę do niego dołożyłeś.
- Szczególnie w przypadku tych awansów do drugiej i pierwszej ligi. W niej już złapałem kontuzję, półtora roku nie grałem, ale po powrocie grałem praktycznie w każdym meczu. Czy to z ławki, czy w podstawowym składzie pomagałem drużynie i przez cały ten czas swój wkład w te dokonania Warty miałem. W ekstraklasie też byłem zadowolony z niektórych meczów, uzbierało się w niej prawie 600 minut. Miałem poczucie, że nie było źle.
Taki przekrój funkcjonowania na różnych szczeblach, nierzadko w trudnych warunkach, zahartowało cię nie tylko jako piłkarza, ale też człowieka?
- W Warcie miewaliśmy różne okresy, ale taka panowała tam specyfika, że było ciężko. Z czasem ten klub nauczył się tego, że kiedy jest źle, to jest dobrze. Kiedy nie było pieniędzy, potrafiliśmy wygrywać seryjnie. Teraz Warta funkcjonuje stabilniej, ale na nieco mniej rodzinnych zasadach. Z tej starej gwardii zostali Bartek Kieliba, który rozegrał rundę w trzeciej lidze i Adrian Lis, który był z nami wcześniej.
Poza półtorarocznym okresem w Polonii Bytom cały seniorski rozdział z piłką spędziłeś w Poznaniu. To też był determinujący czynnik przy wyborze Lecha na nowy klub?
- Miałem kilka ofert z pierwszej ligi, najpoważniejsza z nich była z Widzewa Łódź, ale zdecydowały względy rodzinne. Chciałem zostać w Poznaniu, żona rodzi za miesiąc drugie dziecko, a Lech to zawsze jest Lech. Jestem stąd, mnóstwo przyjaciół i znajomych kibicuje temu klubowi. Zagrać w nim to będzie świetne uczucie, mimo że mówimy o drugiej drużynie. Kiedy pojawiła się ta oferta, wiele się nie zastanawiałem. Może gdybym był z siedem lat młodszy, rozważyłbym poważniej wyjazd do którejś z drużyn z zaplecza ekstraklasy, w końcu to szczebel wyżej.
Nie można też powiedzieć, że znajdujesz się po drugiej stronie rzeki, masz 28 lat i jesteś świeżo po debiutanckiej rundzie w ekstraklasie. Co możesz dać rezerwom Lecha Poznań, co na ten moment już wiesz o tym zespole?
- Funkcjonuję w Poznaniu całe życie i to normalna rzecz, że obserwuję nie tylko pierwszą drużynę, ale także jej rezerwy. Oglądaliśmy po drodze kilka spotkań tego zespołu, wiem o nim sporo, jest tu kilku młodych zawodników, którzy też potrzebują wokół siebie więcej doświadczenia. Grali jesienią fajnie w piłkę, ale punktów w tabeli trochę brakuje. Mam nadzieję, że pomogę w obu tych kwestiach.
Pomogą też w tym dwaj inni zawodnicy sprowadzeni do rezerw tej zimy, Sergey Krivets i Wojciech Onsorge. Przyjście tego drugiego też odgrywało dla ciebie znaczenie?
- "Onsi" to mój przyjaciel, to nie jest tak, że pamiętamy się tylko z Warty, cały czas pozostajemy w kontakcie. Pomogło mi trochę to, że będziemy razem w szatni znowu, była to na pewno kwestia, która zachęcała do przyjścia tutaj. To są zawodnicy, którzy mogliby spokojnie grać wyżej, więc uważam, że jak na drugą ligę to świetne ruchy.
Rozmawiał Adrian Gałuszka
Next matches
Friday
31.01 godz.20:30Saturday
08.02 godz.00:00Recommended
Subscribe