Jagiellonia w 18. minucie wyprowadziła zabójczy kontratak i za sprawą Novikovasa wyszła na prowadzenie. W niedzelę obecni na stadionie kibice obejrzeli jeszcze pięć bramek. Każda z nich była autorstwa lechitów, którzy pokonali lidera ekstraklasy aż 5:1.
Gdy zespół prowadzony przez trenera Mamrota wyszedł na prowadzenie mało kto mógł się spodziewać takiego przebiegu meczu. Kolejorz ruszył do odrabiania strat i już siedem minut po straconej bramce doprowadził do wyrównania. Mariu Situm wepchnął piłkę do siatki. Sędzia skorzystał jednak z wideoweryfikacji i nie uznał bramki, ponieważ Chorwat dotknął piłkę ręką. - Ta syuacja była jak cios na twarz. To był kluczowy moment meczu - mówi Christian Gytkjaer.
Poznaniacy w 25. minucie spotkania wyskoczyli w górę i przez dłuższą chwilę cieszyli się z trafienia Situma, który doprowadził do wyrównania już siedem minut po stracie bramki. Przerwa w grze po tym trafieniu trwała aż sześć minut. Wynikała z kontuzji bramkarza gości, Mariusza Pawełka, ale też trwającej wideoweryfikacji. Golkipera zastąpił na boisku Marian Kelemen. I to on wznowił grę po dłuższej przerwie, gdy sędzia zamiast uznać bramkę, podyktował rzut wolny dla gości.
Słowacki bramkarz w 39. minucie wyjmował jednak piłkę z siatki. Do tej trafił Gytkjaer, który wykorzystał dobre dośrodkowanie Situma z prawej strony boiska. Była to jedyna tego dnia bramka zdobyta przez Kolejorza z akcji. Pozostałe cztery były efektem stałych fragmentó gry. - To trafienie dodało nam animuszu. Od tego momentu byliśmy zdecydowanie lepsi. Po przerwie potwierdziliśmy to drugą bramką, a po trzeciej złapaliśmy wiatr w żagle - przyznaje Kamil Jóźwiak, który zadowolony jest ze stylu gry Lecha w niedzielnym meczu.
Co prawda Jagiellonia w pierwszych minutach była stroną dominującą. Po zdobyciu przez nią bramki, karta odwróciła się na korzyść Kolejorza. To właśnie podopieczni Nenada Bjelicy po bramce Novikovasa ruszyli nie tylko do odrabiania strat, ale walki o zwycięstwo. - Duży szacunek dla naszej drużyny, że tak zareagowała na straconą bramkę, a potem tę nieuznaną - zaznacza Gytkjaer. - W trakcie tego meczu rosła w nas złość. Po zdobyciu pierwszej bramki dążyliśmy do tego, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść - dodaje Gajos.
Nie tylko on, ale też pozostali zawodnicy zwracają uwagę na charakter zespołu. - Po straconej bramce popatrzyliśmy na siebie i wiedzieliśmy, że potrafimy odwrócić wynik meczu. Czuliśmy to, że będziemy zdobywać bramki. Nawet wtedy, gdy sędzia nie uznał mojej bramki - zaznacza Mario Situm. - Tak grać potrafią tylko silne drużyny. My do takich się zaliczamy. W drugiej połowie graliśmy wysoko. Napastnik był pierwszym obrońcą i to przyniosło efekt w postarci czterech bramek - podkreśla Nikola Vujadinović.
Next matches
Friday
31.01 godz.20:30Sunday
09.02 godz.17:30Recommended
Subscribe