- Mecz z Zagłębiem to było dla mnie coś niezwykłego. Coś co się rzadko zdarza. Pamiętam jak zadzwonił do mnie wtedy trener Ivan Djurdjević i zapytał się o zdrowie. Wiedział, że jestem w dobrej formie. Zapytał mnie czy jestem gotowy. Kiedy już powiedział mi o sprawie, to musiałem podjąć rękawicę i taką szansę wykorzystać – opowiada Marcin Wasielewski, którego pozycja w ekipie Kolejorza znacząco wzrosła.
26 sierpnia 2018 roku był momentem przełomowym w karierze Marcina Wasielewskiego. Obrońca Kolejorza wystąpił wtedy od pierwszej minuty w meczu przeciwko Zagłębiu Lubin. – Uważam, że moment przełomowy jest nadal przede mną. Wydaje mi się, że nic się nie dzieje bez przyczyny. Może to banalne słowa, ale ciężko pracowałem na ten moment. Życie mi pomogło, trochę dodało od siebie i taką chwilę mogłem wykorzystać. Mimo wielu ciężkich wydarzeń nie poddałem się i to się chyba opłaciło – zapewnia Wasielewski.
Pierwszy mecz Wasielewskiego w tym sezonie Lotto Ekstraklasy pamięta również z innych powodów. – Drużyna przyjęła mnie bardzo dobrze. Szczególnie pamiętam sytuację przed Zagłębiem. Kiedy przed meczem się motywowaliśmy, to świetnie zachował się Łukasz Trałka. Opisał mnie przed wszystkimi i bardzo motywował. Głośno i wyraźnie, żeby wszyscy słyszeli. To był dla mnie szczególny moment. W tym momencie doszło do mnie, że to dzieje się naprawdę i pozostaje tylko walka. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Walczyć za zespół, drużynę. Szkoda, że nie udało się wygrać – opowiada.
Przed „powtórnym” debiutem w pierwszej drużynie Lecha Poznań prawy obrońca przeszedł długą drogę. Wiodła ona przez trzecioligowe rezerwy Kolejorza i drugoligowy Znicz Pruszków. – Uważam, że niektórzy nie doceniają tego, co jest w Lechu. Mamy tu na zawołanie wszystko: fizjoterapeutów, odżywki, cały sprzęt. Wszystko zaplanowane, zrealizowane, zapięte na ostatni guzik. Nie ma powodów do narzekań. W niższych ligach cała organizacja nie pozwala do końca skupić się na piłce. Miałem kilka przykładów, kiedy denerwowałem się o rzeczy, o które nie powinienem się denerwować. Czy autokar przyjedzie, czy będę miał obiad po meczu… to są niby małe rzeczy, ale moim zdaniem bardzo ważne. To odciąga od piłki, zabiera ważne skupienie – przyznaje obrońca.
Wasielewski urodził się i wychował w Poznaniu. Jako dziecko reprezentował barwy Poznaniaka Poznań. – Grałem tam razem z bratem. Naszym trenerem był wtedy Krzysztof Kołodziej. Potem chciał mnie wziąć do Kolejorza, ale tylko mnie. To było pewną przeszkodą. Rok później jednak już trafiłem do Lecha. Trenerowi Kołodziejowi wiele zawdzięczam, nie poznałem lepszego. Najwięcej nauczyłem się właśnie od niego – wspomina Wasielewski.
Szczególnym momentem w karierze obrońcy była bramka, którą zdobył w Białymstoku. Sam zawodnik przyznaje, że ciężko w tym momencie było zebrać jakiekolwiek myśli. – Szczerze nie wiem co pomyślałem po bramce. Oszalałem. Spojrzałem tylko na ławkę rezerwowych i zauważyłem, że cała wybiegła. To było fantastyczne, wszyscy biegli z uśmiechem. Potem usłyszałem jak Paweł Tomczyk, czy Kamil Jóźwiak, którzy strzelili już wcześniej bramkę, wspominali, że cieszyli się bardziej z mojej bramki, niż ze swoich. Była to najlepsza, sportowa rzecz, która mi się przytrafiła – przyznaje „Wasyl”.
Next matches
Friday
31.01 godz.20:30Sunday
09.02 godz.17:30Recommended
Subscribe