Środkowy obrońca Lecha Poznań, Maksymilian Pingot rozegrał w niedzielę swój pierwszy w tym sezonie mecz w PKO BP Ekstraklasie. Na ponowny występ w niebiesko-białej koszulce w spotkaniu o punkty stoper czekał ponad rok. - Fajnie, że wszedłem na boisko, mogłem się pokazać i pomóc drużynie. To świetny bodziec do pracy na kolejne dni - zaznacza wychowanek Kolejorza.
Pochodzący z Konina piłkarz debiutował w pierwszym zespole Lecha na starcie ubiegłego sezonu i w tamtym czasie występował w nim regularnie zarówno w lidze, jak i eliminacjach do Ligi Konferencji Europy. W fazie play-off tych drugich rozgrywek nie opuścił ani minuty przeciwko F91 Dudelange, a po tym dwumeczu Kolejorz zapewnił sobie awans do fazy grupowej i rozpoczął europejską przygodę, która trwała aż do minionego kwietnia. Wiosnę obrońca spędził już na wypożyczeniu w pierwszoligowej Odrze Opole, a z niej powrócił do stolicy Wielkopolski latem tego roku.
Ponowna okazja do gry w ekipie trenera Johna van den Broma pojawiła się przy okazji rewanżu w ramach drugiej rundy kwalifikacji Ligi Konferencji Europy z Żalgirisem Kowno, kiedy to Pingot spędził na murawie 45 minut. Od tego czasu jednak zmuszony był cierpliwie czekać na kolejną szansę, a ta przyszła w niedzielę w derbach. Lechita, który swoje spotkania rozgrywał w minionych tygodniach w rezerwach, pojawił się na murawie Enea Stadionu po przerwie, zmieniając na niej po nieco ponad godzinie Michała Gurgula.
- Czułem, że dobrze trenowałem w tym tygodniu i jestem blisko podstawowego składu. Nie udało się wyjść od początku, ale fajnie, że wszedłem na boisko i mogłem się pokazać. To świetny bodziec do pracy na kolejne dni - podkreśla stoper, który zakłada niebiesko-białą koszulkę od siedmiu lat.
Na boisku odpowiedzialny był przede wszystkim za zabezpieczenie lewej strony i to głównie w tym miejscu boiska go oglądaliśmy. Nie bał się przy tym szukać bardziej śmiałych rozwiązań w rozegraniu. To zresztą jeden z jego największych atutów i nie dziwi, że starał się po niego sięgać. Łącznie wykonał osiemnaście podań, z czego czternaście dotarło do adresatów. Pięć z nich kierowanych było do kolegów ustawionych bliżej bramki rywala.
- Jak trenujesz, tak grasz. Jak głowa pracowała odpowiednio przed meczem przy przygotowaniach do niego, to i podczas samego spotkania wyglądasz dobrze. Oczywiście, zawsze mogło być jeszcze lepiej, ale to przyjdzie z grą. Starałem się szukać odważniejszych długich podań do przodu, w tym się odnajduję i wiem, że trzeba tego próbować - mówi urodzony w 2003 roku stoper.
Next matches
Friday
29.11 godz.20:30Friday
06.12 godz.20:30Recommended
Subscribe