W ciągu ostatnich kilkunastu lat jednym z najbardziej emocjonujących spotkań przy Bułgarskiej można nazwać mecz pomiędzy Lechem Poznań a Cracovią w sezonie 2006/07, gdy "Kolejorz” ostatecznie pechowo uległ "Pasom” 3:4. Jednym z bohaterów tamtego starcia był Zbigniew Zakrzewski, którego prawidłowej bramki, przy rezultacie 3:3, nie uznał arbiter.
Wielu kibiców z sentymentem wspomina czasy, gdy na ławce trenerskiej "Dumy Wielkopolski” zasiadał Franciszek Smuda, gdyż w tym okresie nie brakowało spotkań, w których zawodnicy Lecha prezentowali wolę walki, determinację i gwarantowali emocje do ostatnich minut meczu. Jak wspomina Zbigniew Zakrzewski, który występował wtedy w drużynie siedmiokrotnych mistrzów Polski, kluczowym elementem takiego stylu gry była atmosfera w zespole. - My po prostu wiedzieliśmy, dla jakiego klubu gramy, jakie barwy reprezentujemy. W szatni panowała wyśmienita atmosfera i wszyscy nawzajem się wspieraliśmy – przyznał były napastnik Kolejorza.
Jedną z najbardziej emocjonujących konfrontacji w jakich brał udział był pojedynek z Cracovią, w 4. kolejce rozgrywek 2006/07. Wówczas aż do 75. minuty niebiesko-biali przegrywali 0:3 i wydawało się, że losy meczu są już rozstrzygnięte. W tym momencie spotkania jednak lechici rozpoczęli pogoń za rywalem i w ciągu dziesięciu minut zdołali doprowadzić do remisu, po trafieniach Arkadiusza Bąka, Marcina Wachowicza i Marcina Wasilewskiego. Na zegarze była 85. minuta, a spotkanie rozpoczęło się na nowo.
Już po chwili gracze ze stolicy Wielkopolski po rzucie wolnym strzelili czwartą bramkę, autorstwa Zbigniewa Zakrzewskiego, której ku zdumieniu piłkarzy i kibiców nie uznał jednak sędzia. - Wszyscy widzieliśmy prawidłowego gola, radość była ogromna, także nasi fani cieszyli się i wiedzieliśmy, że sędzia zaraz zakończy to spotkanie. Niespodziewanie to trafienie nie zostało uznane. Trwały jeszcze później dyskusje z sędziami, lecz abiter szybko wznowił spotkanie, a piłkarze "Pasów” wykorzystali moment naszej dekoncentracji – wspomina snajper z Poznania.
Ostatecznie w doliczonym czasie gry to Cracovia, za sprawą Piotra Gizy, zdobyła bramkę na wagę zwycięstwa. Mimo że nie udało się wtedy zdobyć nawet punktu, jest to spotkanie, które kibice zapamiętają na lata. - To na pewno był szalony mecz, który pozostaje na zawsze w pamięci. Szkoda, że nie udało się wygrać, ale teraz, już na chłodno, zdaję sobie sprawę, że sędziowie też są ludźmi i popełniają błędy, tak samo jak zawodnicy. Na pewno wtedy czuliśmy wielkie rozgoryczenie i żal, ale po dłuższym czasie inaczej już na to patrzę – dodał Zakrzewski.
Bramki: Bąk (75), Wachowicz (80), Wasilewski (85) - Kucharski (17 sam), Moskała (56), Pawlusiński (63), Giza (90+3)
Lech: Linka - Wasilewski, Kucharski, Bosacki, Wojtkowiak - Zając (66. Micański), Murawski, Scherfchen (63. Bąk), Wilk (46. Wachowicz) - Zakrzewski, Reiss
Cracovia: Cabaj - Wacek, Wiśniewski (80. Karwan), Skrzyński, Rzucidło (54. Radwański) - Baran (80. Nowak), Magiera, Bojarski, Giza, Pawlusiński - Moskała
Next matches
Friday
29.11 godz.20:30Friday
06.12 godz.20:30Recommended
Subscribe